010. Hansol (Topp Dogg) - Oppa, czy ty mnie śledziłeś?
Hej, witam wszystkich!
Jak widać, ten scenariusz dodaję dosyć szybko. Dzieje się tak, ponieważ jestem chora, a dostałam przypływu weny akurat na to i postanowiłam jak najszybciej to zamówienie zrealizować ^^
Mimo wszystko nie jestem z tego dzieła zadowolona (ale z czego jestem? xd). Napisałam je w parę godzin i palce mnie już bolą od stukania w klawiaturę xd Uważam też, że jest to jedno z moich krótszych "dzieł". Nie poprawiałam tego, nie chciało mi się, nie mam bety, o.
Długość: 6 stron i dwie linijki siódmej w Wordzie czcionką Times New Roman 12 pkt.
Życzę miłego czytania!
Ps. Nie jestem pewna, czy na gifie jest Hansol. Nie znam piesków na tyle dobrze. O, no i charaktery chyba też pozmieniałam na potrzeby tego czegoś xd
Ps. Nie jestem pewna, czy na gifie jest Hansol. Nie znam piesków na tyle dobrze. O, no i charaktery chyba też pozmieniałam na potrzeby tego czegoś xd
Hansol (Topp Dogg) – Oppa, czy ty mnie śledziłeś?
- Hansol,
padalcu, bierz tą łopatę z mojej szyi! – wrzasnęłam, gdy jakimś cudem stopa
chłopaka wylądowała na moim ciele, dokładnie na wcześniej wspomnianym miejscu.
Nie mogłam tutaj nawet spokojnie poleżeć na kanapie przed telewizorem, bo od
razu ktoś na mnie napadał, tak jak ta menda w tym momencie. Czy ja kiedyś
zaznam, choć chwili ciszy przy tej trzynastce nieokrzesanych dzieciaków?
Mogliby trochę wydorośleć, nie ma, co. Ale co ja jedna mogę zrobić w ich
dormie? Niby staram się trzymać tutaj porządek, ale to stado baranów nikogo się
nie słucha.
Pewnie
teraz większość z was zapyta, co takiego robiłam w ich dormie. Otóż, byłam od
dzieciństwa przyjaciółką Hansola i teraz tak jakby utrzymywałam tutaj porządek.
Tak jakby, ponieważ ostatnio nie miałam się gdzie podziać i akurat Kim
postanowił mnie przygarnąć na jakiś czas. Owszem, mówił, że mieszka z
chłopakami z zespołu, ale nawet nie raczył wspomnieć, iż jest to zgraja
nieokrzesanych idiotów. I tak oto na mnie spoczęły obowiązki gotowania,
sprzątania i utrzymywania tego wszystkiego w ryzach, bo menedżerowi się
najzwyczajniej w świecie nie chciało. Wiecie jak ciężko tych matołów obudzić? A
teraz jeszcze ten najgorszy z nich bezkarnie kładzie sobie swoją stopę na MOIM
ciele.
- Ale
_____, dlaczego? Tak jest wygodnie! – jakby wykrzywienie kręgosłupa na
wszystkie strony i głowa w dole było wygodne…
- Bo to MOJA szyja i sobie tego nie życzę, cielaku –
burknęłam i siłą strzepnęłam ręką jego stopę, która po chwili ułożyła się na
oparciu kanapy bardzo blisko mnie. I co ja z nimi mam? Tego bydła nie da się
ogarnąć.
Rozejrzałam
się po pomieszczeniu, szukając kogoś, kto mógłby mi pomóc, na przykład lidera,
ale jak na złość, wszyscy zaszyli się w swoich pokojach i tylko ta małpa obok
raczyła mnie irytować tego popołudnia. Gdy mój wzrok padł na zegar, wiszący na
ścianie, zerwałam się ze swojego miejsca i pognałam do swojego pokoju. W środku
przekręciłam kluczyk w drzwiach, aby nie mieć nieproszonych gości (chociaż raz
o tym nie zapomniałam) i zaczęłam grzebać w swojej szafie. W między czasie
usłyszałam lekkie pociągnięcie za klamkę, a zaraz potem pukanie do drzwi.
- Czego? – warknęłam. Nie miałam teraz czasu na Topp Dogg.
- Coś się stało? Tak nagle
wyleciałaś…
- Nie, nic się nie stało. Możesz sobie iść – przerwałam mu w
połowie zdania, dalej nie przerywając wcześniejszej czynności. Chyba
podziałało, bo chłopak już się nie odzywał, a parę sekund później nastąpiły
oddalające się kroki. Westchnęłam cicho. Nareszcie trochę spokoju.
Wyciągnęłam
z szafy czarną sukienkę do połowy ud z długim rękawem i wycięciem na plecach
oraz czarne szpilki. Tego typu obuwie musiałam trzymać u siebie, bo inaczej to
niedorozwinięte umysłowo stado bałwanów by mi je w nocy połamało, niby
przypadkowo, nawet jakby było w najwyższej szafce na korytarzu. W tymi rzeczami
w rękach ruszyłam do łazienki. Tak, miałam własną. Menager się o to postarał.
Chociaż jedna rzecz, za którą mogę mu dziękować i na niego nie narzekać.
Wzięłam
szybki prysznic, po czym wcisnęłam się w wybranie ubrania. Włosy ułożyłam w
koka, a na mojej twarzy pojawił się lekki makijaż. Nie było to nic specjalnego.
Przechodząc przez swój pokój, chwyciłam jeszcze kopertówkę tego samego koloru,
co mój ubiór i wepchnęłam do niej telefon i portfel, a zaraz potem, gdy opuściłam
pomieszczenie, do tych przedmiotów dołączył także kluczyk do mojego pokoju. Nie
chcę przecież, by któryś z chłopaków wpakował mi się do środka i zaczął bawić
moją bielizną. Tak, już raz to się zdarzyło. Potem zrobiłam ciasto czekoladowe
i bardzo dobrze go pilnowałam, by nie zjadł nawet kawałeczka. Kogo na tym
przyłapałam? Yano. Maknae tego zespołu nagrabił sobie u mnie już pierwszego
dnia, wylewając na mnie wiadro wody, ale kto by to tam rozpamiętywał. W moich
oczach jest kompletną łamagą, ale może, kiedy indziej na niego pomarudzę.
Wychodząc z
pokoju rozejrzałam się na wszystkie strony, czy aby na pewno jest pusto.
Dopiero, gdy utwierdziłam się w tym przekonaniu, najciszej jak potrafiłam,
ruszyłam do drzwi wyjściowych. Byłam na tyle umiejętna, że nawet obcasy nie
stukały głośno o panele w niektórych miejscach. Dopiero, gdy chwytałam klamkę i
już miałam za nią pociągnąć, dobiegł mnie głos Hansola. Odwróciłam się w jego
stronę.
- _____, gdzie się wybierasz? – zapytał zdziwionym głosem.
- Wychodzę, mam spotkanie – odparłam obojętnym tonem.
- Z kim?
- Co to, przesłuchanie jakieś? – rzekłam tonem pełnym
pretensji. Byłam już dorosłą dziewczynką i, nawet, jeśli był moim przyjacielem,
nie musiał znać niektórych faktów z mojego życia.
- Nie wypuszczę cię stąd, póki nie odpowiesz – warknął. Nie
no, tego już za wiele! Spojrzałam na godzinę, miałam niewiele czasu, więc
musiałam się pośpieszyć, by się nie spóźnić.
- Z SeokJinem.
- Tym od Kidoha? – kiwnęłam głową. – Tym z BTS? – ponowne
skinięcie. – Po co?
- Serio myślisz, że mam ochotę ci się zwierzać? – syknęłam,
a on wzruszył ramionami, nic nie mówiąc. Odwróciłam się z powrotem w stronę
drzwi, jednak ten zacisnął swoją rękę na moim ramieniu.
- O coś pytałem.
- Na randkę. Zadowolony? – wyrwałam się z jego uścisku i
czym prędzej zbiegłam ze schodów w dół, co było nie lada wyczynem, szczególnie,
że obuwie, jakie miałam na sobie, miało dwunastocentymetrowy obcas. Po prostu
nie chciałam czekać na windę.
Przed blokiem złapałam akurat
przejeżdżającą obok taksówkę i wsiadłam od niej, wypuszczając powietrze z ust.
Hansola nie powinno obchodzić to, z kim się umawiam. Nie miał na to wpływu,
przecież i tak postawię na swoim. Fakt faktem, jak na razie nic nie powiedział.
Po prostu nie zdążył.
Podałam
kierowcy adres restauracji i ruszyliśmy z miejsca. Ten wieczór miło się
zapowiadał.
***
Hansol ~
_____ tak
po prostu wyszarpała się z mojego uścisku i wybiegła. Wyglądała oszołamiająco,
czego jej nie powiedziałem. Byłem strasznie zazdrosny o to, że dla tego
chłopaka się nieźle wystroiła, a przy mnie nigdy jeszcze się tak nie pokazała.
- Nieźle Hansol. Jeszcze trochę i ona stąd zniknie – znikąd
pojawił się A-Tom z rękami w kieszeni spodni. Nie odpowiadając mu, wybiegłem
przez wciąż otwarte drzwi, w duchu mając nadzieję, że jeszcze ją dogonię i
powiem wszystko, co leży mi na sercu, całkiem zapominając o jej dzisiejszym
wyglądzie. Za sobą usłyszałem tylko przyśpieszone kroki, co oznaczało, że
SangGyun wyleciał za mną. Na zewnątrz widziałem tylko odjeżdżającą taksówkę.
Miałem przeczucie, że to właśnie nią odjechała, więc szybko złapałem kolejną i
w momencie, gdy mówiłem, by kierowca ruszył za tamtą, do pojazdu wtargną Sang.
Westchnąłem tylko i przykleiłem się do szyby, ufając kierowcy, że nie zgubi
wzroku z tamtego pojazdu.
- Dlaczego tutaj jesteś? – zapytałem znudzonym tonem
przyjaciela z zespołu.
- Ktoś musi pilnować, żebyś nie popełnił jakiegoś głupstwa,
hyung – zaśmiał się.
- Yah!
- Wiesz… Może powinieneś zrezygnować? Skoro wybiera się na
randkę, to najprawdopodobniej kocha Jin’a. Może dzięki temu będzie szczęśliwa?
Zdaje mi się, że ciebie traktuje tylko, jako przyjaciela od dzieciństwa. Nigdy
nie pokazywałeś jej jakoś większych uczuć i może sobie nie wyobrażać ciebie w
innej roli – a ten to zawsze musi największą prawdę prosto w twarz wygarnąć.
- Pewnie masz rację. Poobserwujmy ich dzisiaj trochę, chcę
zobaczyć, jak będzie ją traktował – mruknąłem i przymknąłem powieki. Mimo
wszystko chciałem mieć pewność, że będzie szczęśliwa. Czy ją kochałem? Tak. Już
od dawna, jednak bałem się jej to powiedzieć. W końcu byliśmy tylko
przyjaciółmi od dziecka. A-Tom miał rację. Mogła mnie nie widzieć w innej roli,
a i ja nie starałem się jej jakoś pokazać tych głębszych uczuć do niej,
przecież mogła mnie wyśmiać lub nasza przyjaźń obrócić się w proch.
Nagle
pojazd zatrzymał się. Widziałem ją, jak znika w drzwiach jednej z restauracji.
Skinąłem głową na SangGyuna, który zapłacił kierowcy i wyleciałem zaraz za nią.
Szkoda tylko, że już na starcie powstały problemy. Otóż, żadnego z nas nie
chciano wpuścić do środka z tego względu, iż nasze stroje nie były, jak to
określił ten parszywy starzec w holu, „zbyt eleganckie”. Chciałem dobijać się
siłą do środka, ale Gyun mnie powstrzymał, na szczęście. Jakoś gnicie w
więzieniu za pobicie staruszka mi się nie marzyło.
- Serio Han, dzisiaj nie myślisz. Nie lepiej spróbować z
wejściem dla pracowników? – rzekł zrezygnowanym tonem mój przyjaciel. Miał
rację. Pociągnąłem go więc na tyły budynku, rozglądając się za odpowiednimi
drzwiami. W końcu jedne z nich się otworzyły i wyszedł przez nie jeden z
kelnerów, by sobie zapalić, bo czemu nie, przerwa od pracy każdemu się należy.
Uśmiechnąłem się na ten widok. Tom spojrzał na mnie porozumiewawczym wzrokiem i
ruszył do przodu.
- Przepraszam, czy wiesz może, gdzie jest apteka? –
usłyszałem i o mało nie buchnąłem śmiechem. Apteka? Serio?! No to się
chłopaczyna w pracowniczym stroju namęczy, bo droga do apteki jest strasznie
zawiła.
Dusząc w
sobie chichot, czekałem na odpowiedni znak od przyjaciela. W końcu odciągnął
chłopaczka dalej od drzwi i za plecami pokazał mi znak „V.” Ruszyłem do wejścia
i otworzyłem je, rozglądając się dookoła. Zakradłem się do środka. Tym razem mi
się poszczęściło i zobaczyłem pełno uniformów kelnerów po swojej prawej.
Zwinąłem jeden, pasujący na mnie i szybko zniknąłem pomiędzy różnymi pudłami,
by się w niego przebrać. W zagłębieniu zostawiłem swoje własne ubrania i
czekałem. W końcu usłyszałem trzask zamykanych drzwi i chłopaczka, który
odetchnął głęboko. Upewniłem się jeszcze, czy nikt nie idzie i otworzyłem drzwi
dla A-Toma, który zaraz potem wszedł do środka i postąpił jak ja wcześniej ze
swoim strojem. Gdy już oboje byliśmy gotowi, skierowaliśmy się w kierunku
kuchni. Już mieliśmy przejść na salę dla gości i ukryć się za barem, gdy nasze
ramiona chwycił jeden z kucharzy.
- A wy gdzie? Już do pracy, nowi! Klienci sami się nie
obsłużą! – i wcisnął nam talerze z daniami do rąk, mówiąc tylko, co jest, dla
którego stolika. Zaraz potem wypchnął nas przez drzwi na salę i radźcie sobie
sami. No serio. I co my teraz mamy zrobić? Dobrymi kelnerami raczej nie
jesteśmy. Aish i po co chciałem ją obserwować? Przecież jakby już wróciła do
domu, to od razu bym rozpoznał, czy coś jest nie tak, czy jednak wszystko w porządku.
Wpakowałem nas w niezłe bagno…
- Dzięki hyung – mruknął niezadowolony A-Tom. Tak, on musiał
o sobie przypomnieć i dobić moje samopoczucie, bo inaczej nie byłby sobą.
- Ależ nie ma, za co, dongsaeng – specjalnie zaakcentowałem
swoje ostatnie słowo. Hyunga się słucha tak? No to niech mnie słucha i nie
narzeka.
Rozeszliśmy
się po sali, szukając tej jednej dziewczyny. Gdy rozdałem dwa z czterech dań do
odpowiednich stolików, został mi tylko jeden do obsłużenia. Nie mogłem przecież
skierować na siebie podejrzeń innych pracowników, nie? Skierowałem się w
odpowiednią stronę i wtem zatrzymałem się wpół kroku. Ona siedziała przy tym
stoliku, wraz z SeokJinem. Przełknąłem ślinę, rozglądając się na wszystkie strony
w poszukiwaniu ratunku, albo SangGyuna, który zawsze ma jakiś dobry pomysł,
jednak żadna z tych rzeczy nie padła ofiarą mojego spojrzenia.
Powoli nabrałem
powietrza i podszedłem tak, że stałem z tyłu niej. Jin chyba jeszcze nigdy mnie
nie widział. Jedno szczęście, że zawsze, kiedy Kidoh chciał nas sobie
przedstawić, byłem zajęty czymś innym.
- Oto państwa dania – odparłem i uśmiechnąłem się do niego
lekko, stawiając jedzenie na stole przed obojgiem i zmyłem się stamtąd, zanim _____
zdążyła na mnie spojrzeć. Stanąłem za kontuarem, który był całkiem blisko nich
i zacząłem polerować kieliszki na wino, starając się usłyszeć jak najwięcej z
ich rozmowy. Gdzieś w tle dostrzegłem także rapera z mojego zespołu,
borykającego się z jakąś niezadowoloną staruszką.
***
_____ ~
Weszłam do restauracji, niczym
się nie przejmując. Zajęłam stolik, do którego poprowadził mnie kelner,
wskazany przez przemiłego staruszka przy wejściu. Chłopak zapytał czy coś
podać, jednak ja odmówiłam, mówiąc, że na kogoś czekam i nie chciałabym
zaczynać bez niego. Jin zjawił się dopiero po paru minutach, nieco spóźniony. Zamówiliśmy
jakieś dania, a on wytłumaczył swoje spóźnienie tym, że choreograf go dłużej na
treningu przetrzymał i nie miał się jak wymigać, a nie chciał przychodzić do
mnie nieprzygotowany odpowiednio. Może i było to miłe z jego strony, ale
zabolało mnie to, że nie zwrócił w ogóle uwagi na mój strój, a niecodziennie
widzi się mnie w sukienkach. W sumie to tylko w dresach, jeansach oraz za
dużych koszulkach i bluzach. Ze stylu byłam bardziej męska, niż niejeden
chłopak, ale tak mi się po prostu podobało.
- Wyglądasz dzisiaj wyśmienicie oppa – uśmiechnęłam się do
niego ciepło, jakoś rozpoczynając ten temat.
- Prawda? Dzisiaj wyjątkowo się starałem, ale poza tym, ja zawsze
tak wyglądam – zaśmiał się i zabrał za jedzenie, jakie przyniósł nam kelner, na
którego nawet nie zdążyłam spojrzeć.
- Tak, masz rację, zawsze wyglądasz dobrze, ale dzisiaj
jeszcze lepiej – odparłam, tym razem bez cienia entuzjazmu. Owszem, Jin mi się
podobał, ale czy było dla niego coś więcej prócz jedzenia i jego wyglądu?
Myślałam, że tak będzie. Odkąd się poznaliśmy, bardzo dobrze się razem
dogadywaliśmy. W końcu to ja zaprosiłam go na randkę, na którą się zgodził.
Wyszłam z inicjatywą. Jak widać, myliłam się i on jeszcze po prostu nie dorósł
do tego, by być z kimś w związku.
- Bardzo dobre miejsce wybrałaś na to spotkanie. Nie
spodziewałbym się tego po tobie – mruknął, a na jego twarzy dostrzegłam nieco
złośliwy uśmieszek, chociaż może źle to zinterpretowałam.
- Ach, ludzie polecali to miejsce, a chciałam cię zabrać w
coś, co przypadnie ci do gustu – uśmiechnęłam się niewinnie, niczym pierwsza
lepsza, głupia dziewczyna, która go podrywa na duże cycki. No dobra, na mały
biust to ja nie narzekałam, ale… mniejsza z tym.
- Nie byłaś tu wcześniej? Szkoda – tym razem na pewno
usłyszałam nutkę kpiny w jego głosie.
- Nie podoba ci się oppa? Jeśli chcesz, możemy stąd iść –
rzekłam zawiedzionym tonem.
- Oczywiście, że mi się podoba, nawet bardzo. Idealne
miejsce na randkę, szczególnie dla mnie. Tylko nie bardzo odpowiada mi twoje
towarzystwo tutaj. Nie jesteś w moim typie _____. Nie mówiłem ci tego, bo nie
chciałem cię zranić, w końcu dobrze się dogadywaliśmy, ale nie mogę cię dłużej
oszukiwać.
- Czyli dalej najważniejsze dla ciebie jest jedzenie i
Bangtan Boys? – uśmiechnęłam się, jednak był to raczej grymas, jakbym właśnie
zjadła cytrynę.
- Oczywiście – przytaknął mi i tym razem posłał mi ciepły
uśmiech.
- Oppa, dokończmy posiłek i skończmy to spotkanie –
poprosiłam, na co ten skinął mi głową i na powrót zaczął jeść. Ja jednak nie
miałam apetytu i szło mi to opornie. Moje myśli błądziły w innym kierunku. Mimo
tego, co mi powiedział, nie czułam jakiejś wielkiej pustki w sercu, a jedynie
zawiedzenie. Przecież bardzo go lubiłam, a on lubił mnie. Oboje lubiliśmy być
złośliwi w stosunku do innych, jednak dla siebie często byliśmy w miarę mili.
Mimo wszystko, on dalej miał to wysokie mniemanie o sobie. Jeśli kiedyś spodoba
się znowu jakiejś dziewczynie, a co gorsza, ona się w nim zakocha, to będzie
miała z nim niezłe utrapienie, póki on nie zaakceptuje jej uczuć lub jej nie
spławi, jak mnie dzisiaj. Gdy już nie wytrzymałam, odsunęłam od siebie talerz.
- Ja już pójdę – rzekłam z maską obojętności na twarzy i
poprosiłam pierwszego lepszego kelnera o rachunek. Gdy go przyniósł, odliczyłam
połowę danej sumy, kładąc ją na stole, i, mówiąc ciche „do zobaczenia” SeokJinowi,
wyszłam z restauracji. Zadzwoniłam po taksówkę i wsiadłam do niej, gdy tylko
przyjechała.
***
Hansol ~
Słyszałem całą rozmowę. Mimo
wszystko ulżyło mi, że z tego związku nic nie będzie. Mało tego. Cieszyłem się
jak małe dziecko. W końcu… miałem swoją szansę i mogłem zagrzać swoje miejsce w
jej sercu. Widząc, jak zbiera się do wyjścia, szybko ruszyłem na zaplecze,
przebrałem się w swoje ubrania i wyleciałem wyjściem dla pracowników, całkiem
zapominając o SangGyunie, będącym dalej na sali. Jakoś sobie poradzi, a może
jego zachowanie w stosunku do hyunga się trochę utemperuje. Poza tym, nabierze
trochę doświadczenia, jako kelner. Same plusy!
Wyszedłem
na główną ulicę. Chyba czekała na taksówkę. Biegiem ruszyłem do dormu, by być
tam jak najszybciej. Przecież nie mogła wiedzieć, że za nią wybiegłem i ją…
śledziłem! Wyszedłbym na kompletnego idiotę w jej oczach!
Będąc już
spory kawał drogi od miejsca, w którym czekała na taksówkę, również jedną
złapałem i szybko powiedziałem kierowcy by ruszył dalej, prawie na jednym
wydechu dyktując mu adres. Śpieszyło mi się i to bardzo. W końcu dotarłem na
miejsce, wcisnąłem mężczyźnie jakieś banknoty i pobiegłem do bloku, w którym
znajdował się nasz dorm. Kierowca wrzeszczał coś za mną, że dałem mu za dużo
pieniędzy. Machnąłem za siebie na to ręką.
Wpadłem do
windy, która akurat znajdowała się na dole i wcisnąłem odpowiedni przycisk. Gdy
znalazłem się na odpowiednim piętrze, dopadłem drzwi od mieszkania i wleciałem
przez nie. Chłopacy chyba dalej siedzieli w swoich pokojach, bo nikt nie kręcił
się po kuchni, korytarzu, czy też salonie. Runąłem na kanapę przed telewizorem,
który wciąż był włączony i chwyciłem za pilota, zaczynając przełączać kanały. Dosłownie
dwie minuty później usłyszałem odskakującą klamkę i dźwięk obcasów spadających
na panele w przedpokoju. Leniwie podniosłem się z kanapy i skierowałem się w
tamtą stronę, choć w środku gotowało się we mnie. Musiałem się powstrzymywać.
- I jak było? – zapytałem obojętnym tonem. Na mój głos
podniosła głowę i uśmiechnęła się sztucznie. Wiedziałem, kiedy udawała radość,
a kiedy nie. Znaliśmy się od dziecka, tak?
- Było świetnie! Jin zabrał mnie do bardzo dobrej
restauracji, którą poleca wielu ludzi, zjedliśmy razem, opowiadaliśmy sobie
różne historie…
- Nie musisz kłamać _____. Jeśli ci z nim nie wyszło to to
powiedz – uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- Masz rację, nie wyszło nam. Po prostu nie jesteśmy dla
siebie stworzeni – mruknęła i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Zawahałem się.
Powiedzieć jej to teraz, czy kiedy indziej? Przygryzłem dolną wargę i powoli
ruszyłem jej śladem. Zapukałem do drzwi jej świata. Usłyszałem ciche „proszę”,
więc wszedłem do środka. Leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Usiadłem na
skraju i chwyciłem jej dłonie w swoje ręce. Lekko ucałowałem jej wierzch i
spojrzałem jej w oczy. Teraz, po tym geście, jaki wykonałem, nie miałem innego
wyboru. Takie zachowanie było do mnie niepodobne i dobrze o tym wiedziałem. Od
razu zaczęłaby się wypytywać.
- Hansol, co ty… - nie dokończyła. Przerwałem jej, przylegając
do jej warg swoimi. Czułem się jak w niebie, a mój brzuch niemalże rozsadzały
tak zwane motyle.
***
_____ ~
Wróciłam do
dormu chłopaków. Panowała w nim cisza, co raczej oznaczało, że żaden z nich nie
opuścił jeszcze swojej jaskini. Słyszałam jedynie telewizor gdzieś w salonie.
Szpilki,
które miałam w rękach po prostu opuściłam na podłogę, co dało lekki trzask,
jednak nie przejęłam się tym. Spojrzałam jeszcze na nie i wtedy usłyszałam głos
mojego przyjaciela. Uniosłam głowę.
- Było świetnie! Jin zabrał mnie do bardzo dobrej
restauracji, którą poleca wielu ludzi, zjedliśmy razem, opowiadaliśmy sobie
różne historie… - zaczęłam, jednak ten przerwał mi, mówiąc, bym nie kłamała.
Przyznałam mu rację, mówiąc, że nie wyszło mi i Jin’owi, po czym ruszyłam do
swojego pokoju. Delikatnie zamknęłam za sobą drzwi i nie robiąc nic innego, po
prostu położyłam się na łóżku i zaczęłam wgapiać w sufit. Nie czułam smutku po
tym… czymś. Tylko zawód, ale nic więcej.
Mój spokój
nie trwał długo. Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi.
- Proszę – mruknęłam, jednak na tyle głośno, by dało się to
usłyszeć po drugiej stronie. Nawet nie patrzyłam, kto przyszedł, ponieważ
domyślałam się tego. Łóżko ugięło się pod ciężarem drugiej osoby, a moja dłoń
spoczęła w jego rękach. Ucałował jej wierzch. Przez kolejne sekundy nic nie
nastąpiło.
- Hansol, co ty… - wyrwało mi się, jednak nie zdążyłam
dokończyć myśli, ponieważ poczułam na swoich ustach jego wargi. Oddałam
pocałunek, w brzuchu czując przyjemne mrowienie. I wtedy zrozumiałam, że to
jego tak naprawdę od dawna kochałam, tylko nie chciałam do siebie dopuścić tej
myśli. Zawsze wmawiałam sobie, że był dla mnie tylko przyjacielem i nie mógł
być nikim więcej. Oj, jak bardzo się myliłam…
Leżeliśmy
razem na łóżku już jakieś dwie godziny i rozmawialiśmy na różne tematy.
- Serio, Jin ci się podobał? – zapytał z niedowierzaniem.
- Tak myślałam, ale chłopaka, którego kochałam już od dawna,
miałam tuż pod nosem – uśmiechnęłam się lekko i musnęłam ustami jego policzek.
Zamruczał na tę pieszczotę, na co zachichotałam, niczym nastolatka. Co ta
miłość robi z ludźmi…
- I dobrze. Wiesz, jak mnie serce bolało, gdy się
dowiedziałem, że idziesz z nim na randkę?
- Nie wątpię w to… oppa – pierwszy raz w życiu tak go
nazwałam, a w moim sercu zapalił się ogień. Było to dla mnie miłe przeżycie.
- Dobrze, że wszystko sobie wyjaśniliście i poszłaś stamtąd
szybciej…
- Skąd to wiesz, Hansol? – zapytałam zdziwionym tonem. Nie
mówiłam mu tego.
- Co wiem? Mówiłem coś?
- Oppa, czy ty mnie śledziłeś? – przeciągnęłam pierwszy
wyraz. Nawet jeśli tak było, to nie będę na niego zła. Przecież go kocham, a to
było bardzo romantyczne!
- Ja? No, co ty, _____. Jak możesz mnie o coś takiego
posądzać?
- I tak wiem swoje! – zaśmiałam się, a on zaczął mnie
łaskotać. Śmiałam się do rozpuku, nie mogąc uwierzyć, że swoje szczęście od
dawna miałam tak blisko.
❤
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia czemu na Twoim blogu jest tak mało komentarzy. No naprawdę, jak można nie doceniać tak cudnej pracy? Dziewczyno, masz prawdziwy talent! Otwórz już kolejkę, bo chcę złożyć zamówienie, plose~
OdpowiedzUsuńA co do opowiadania: Boskie, boskie i jeszcze milion razy boskie. Szkoda, że Jin wyszedł tu na takiego narcyza, ale bez tego nie rozegrałaby się cała akcja, więc w sumie to chyba dobrze xD Ciekawe czy dla niego serio jedzenie jest ważniejsze od miłości... Bardzo ciekawe... Przyznam, że nigdy w życiu nie słyszałam o zespole Topp Dogg (Mam nadzieję, że dobrze to napisałam) ale dzięki Tobie zostali wyguglowani (Nie mam pojęcia jak to się pisze xD). Co z tego skoro i tak ich nie rozpoznam? Za dużo tych ludziów xD Scenariusz bardzo mi się podobał i czekam na dużo~ więcej :)
Hwaiting~!
Kocham Cię za tenscenariusz <3 nie dość, że z moim ukochanym Hansolem to jeszcze taki cudowny <3
OdpowiedzUsuńŚwietne teksty tu były xD Bardzo fajnie wyszedł ci ten scenariusz. Wciągnął mnie i dobrze mi się go czytało. Nie znam za bardzo Topp Dogg, ale teraz mam ochotę to zmienić...
OdpowiedzUsuńWeny życzę :D
Świetne, świetne i jeszcze raz świetne! Boże dlaczego mi się to tak podoba, aż przeczytam jeszcze raz! Naprawdę aż brak mi słów :') Bardzo lubię opowiadania z Topp Dogg, ale nie ma ich za dużo także cieszę się, że napisałaś właśnie o nich x'D Jak czytam coś z Topp Dogg to zawsze mi się moje pierwsze opowiadania przypominają, nie wiem czemu xD
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, pozdrawiam i zapraszam na bloga, gdzie pojawiła się druga część opowiadania z Woozim!
http://200-percent-of-love.blogspot.com/