010. Hansol (Topp Dogg) - Oppa, czy ty mnie śledziłeś?

Hej, witam wszystkich!
Jak widać, ten scenariusz dodaję dosyć szybko. Dzieje się tak, ponieważ jestem chora, a dostałam przypływu weny akurat na to i postanowiłam jak najszybciej to zamówienie zrealizować ^^
Mimo wszystko nie jestem z tego dzieła zadowolona (ale z czego jestem? xd). Napisałam je w parę godzin i palce mnie już bolą od stukania w klawiaturę xd Uważam też, że jest to jedno z moich krótszych "dzieł". Nie poprawiałam tego, nie chciało mi się, nie mam bety, o.
Długość: 6 stron i dwie linijki siódmej w Wordzie czcionką Times New Roman 12 pkt.
Życzę miłego czytania!

Ps. Nie jestem pewna, czy na gifie jest Hansol. Nie znam piesków na tyle dobrze. O, no i charaktery chyba też pozmieniałam na potrzeby tego czegoś xd


Hansol (Topp Dogg) – Oppa, czy ty mnie śledziłeś?

            - Hansol, padalcu, bierz tą łopatę z mojej szyi! – wrzasnęłam, gdy jakimś cudem stopa chłopaka wylądowała na moim ciele, dokładnie na wcześniej wspomnianym miejscu. Nie mogłam tutaj nawet spokojnie poleżeć na kanapie przed telewizorem, bo od razu ktoś na mnie napadał, tak jak ta menda w tym momencie. Czy ja kiedyś zaznam, choć chwili ciszy przy tej trzynastce nieokrzesanych dzieciaków? Mogliby trochę wydorośleć, nie ma, co. Ale co ja jedna mogę zrobić w ich dormie? Niby staram się trzymać tutaj porządek, ale to stado baranów nikogo się nie słucha.
            Pewnie teraz większość z was zapyta, co takiego robiłam w ich dormie. Otóż, byłam od dzieciństwa przyjaciółką Hansola i teraz tak jakby utrzymywałam tutaj porządek. Tak jakby, ponieważ ostatnio nie miałam się gdzie podziać i akurat Kim postanowił mnie przygarnąć na jakiś czas. Owszem, mówił, że mieszka z chłopakami z zespołu, ale nawet nie raczył wspomnieć, iż jest to zgraja nieokrzesanych idiotów. I tak oto na mnie spoczęły obowiązki gotowania, sprzątania i utrzymywania tego wszystkiego w ryzach, bo menedżerowi się najzwyczajniej w świecie nie chciało. Wiecie jak ciężko tych matołów obudzić? A teraz jeszcze ten najgorszy z nich bezkarnie kładzie sobie swoją stopę na MOIM ciele.
            - Ale _____, dlaczego? Tak jest wygodnie! – jakby wykrzywienie kręgosłupa na wszystkie strony i głowa w dole było wygodne…
- Bo to MOJA szyja i sobie tego nie życzę, cielaku – burknęłam i siłą strzepnęłam ręką jego stopę, która po chwili ułożyła się na oparciu kanapy bardzo blisko mnie. I co ja z nimi mam? Tego bydła nie da się ogarnąć.
            Rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając kogoś, kto mógłby mi pomóc, na przykład lidera, ale jak na złość, wszyscy zaszyli się w swoich pokojach i tylko ta małpa obok raczyła mnie irytować tego popołudnia. Gdy mój wzrok padł na zegar, wiszący na ścianie, zerwałam się ze swojego miejsca i pognałam do swojego pokoju. W środku przekręciłam kluczyk w drzwiach, aby nie mieć nieproszonych gości (chociaż raz o tym nie zapomniałam) i zaczęłam grzebać w swojej szafie. W między czasie usłyszałam lekkie pociągnięcie za klamkę, a zaraz potem pukanie do drzwi.
- Czego? – warknęłam. Nie miałam teraz czasu na Topp Dogg.
- Coś się stało? Tak nagle wyleciałaś…
- Nie, nic się nie stało. Możesz sobie iść – przerwałam mu w połowie zdania, dalej nie przerywając wcześniejszej czynności. Chyba podziałało, bo chłopak już się nie odzywał, a parę sekund później nastąpiły oddalające się kroki. Westchnęłam cicho. Nareszcie trochę spokoju.
            Wyciągnęłam z szafy czarną sukienkę do połowy ud z długim rękawem i wycięciem na plecach oraz czarne szpilki. Tego typu obuwie musiałam trzymać u siebie, bo inaczej to niedorozwinięte umysłowo stado bałwanów by mi je w nocy połamało, niby przypadkowo, nawet jakby było w najwyższej szafce na korytarzu. W tymi rzeczami w rękach ruszyłam do łazienki. Tak, miałam własną. Menager się o to postarał. Chociaż jedna rzecz, za którą mogę mu dziękować i na niego nie narzekać.
            Wzięłam szybki prysznic, po czym wcisnęłam się w wybranie ubrania. Włosy ułożyłam w koka, a na mojej twarzy pojawił się lekki makijaż. Nie było to nic specjalnego. Przechodząc przez swój pokój, chwyciłam jeszcze kopertówkę tego samego koloru, co mój ubiór i wepchnęłam do niej telefon i portfel, a zaraz potem, gdy opuściłam pomieszczenie, do tych przedmiotów dołączył także kluczyk do mojego pokoju. Nie chcę przecież, by któryś z chłopaków wpakował mi się do środka i zaczął bawić moją bielizną. Tak, już raz to się zdarzyło. Potem zrobiłam ciasto czekoladowe i bardzo dobrze go pilnowałam, by nie zjadł nawet kawałeczka. Kogo na tym przyłapałam? Yano. Maknae tego zespołu nagrabił sobie u mnie już pierwszego dnia, wylewając na mnie wiadro wody, ale kto by to tam rozpamiętywał. W moich oczach jest kompletną łamagą, ale może, kiedy indziej na niego pomarudzę.
            Wychodząc z pokoju rozejrzałam się na wszystkie strony, czy aby na pewno jest pusto. Dopiero, gdy utwierdziłam się w tym przekonaniu, najciszej jak potrafiłam, ruszyłam do drzwi wyjściowych. Byłam na tyle umiejętna, że nawet obcasy nie stukały głośno o panele w niektórych miejscach. Dopiero, gdy chwytałam klamkę i już miałam za nią pociągnąć, dobiegł mnie głos Hansola. Odwróciłam się w jego stronę.
- _____, gdzie się wybierasz? – zapytał zdziwionym głosem.
- Wychodzę, mam spotkanie – odparłam obojętnym tonem.
- Z kim?
- Co to, przesłuchanie jakieś? – rzekłam tonem pełnym pretensji. Byłam już dorosłą dziewczynką i, nawet, jeśli był moim przyjacielem, nie musiał znać niektórych faktów z mojego życia.
- Nie wypuszczę cię stąd, póki nie odpowiesz – warknął. Nie no, tego już za wiele! Spojrzałam na godzinę, miałam niewiele czasu, więc musiałam się pośpieszyć, by się nie spóźnić.
- Z SeokJinem.
- Tym od Kidoha? – kiwnęłam głową. – Tym z BTS? – ponowne skinięcie. – Po co?
- Serio myślisz, że mam ochotę ci się zwierzać? – syknęłam, a on wzruszył ramionami, nic nie mówiąc. Odwróciłam się z powrotem w stronę drzwi, jednak ten zacisnął swoją rękę na moim ramieniu.
- O coś pytałem.
- Na randkę. Zadowolony? – wyrwałam się z jego uścisku i czym prędzej zbiegłam ze schodów w dół, co było nie lada wyczynem, szczególnie, że obuwie, jakie miałam na sobie, miało dwunastocentymetrowy obcas. Po prostu nie chciałam czekać na windę.
Przed blokiem złapałam akurat przejeżdżającą obok taksówkę i wsiadłam od niej, wypuszczając powietrze z ust. Hansola nie powinno obchodzić to, z kim się umawiam. Nie miał na to wpływu, przecież i tak postawię na swoim. Fakt faktem, jak na razie nic nie powiedział. Po prostu nie zdążył.
            Podałam kierowcy adres restauracji i ruszyliśmy z miejsca. Ten wieczór miło się zapowiadał.

***

Hansol ~
            _____ tak po prostu wyszarpała się z mojego uścisku i wybiegła. Wyglądała oszołamiająco, czego jej nie powiedziałem. Byłem strasznie zazdrosny o to, że dla tego chłopaka się nieźle wystroiła, a przy mnie nigdy jeszcze się tak nie pokazała.
- Nieźle Hansol. Jeszcze trochę i ona stąd zniknie – znikąd pojawił się A-Tom z rękami w kieszeni spodni. Nie odpowiadając mu, wybiegłem przez wciąż otwarte drzwi, w duchu mając nadzieję, że jeszcze ją dogonię i powiem wszystko, co leży mi na sercu, całkiem zapominając o jej dzisiejszym wyglądzie. Za sobą usłyszałem tylko przyśpieszone kroki, co oznaczało, że SangGyun wyleciał za mną. Na zewnątrz widziałem tylko odjeżdżającą taksówkę. Miałem przeczucie, że to właśnie nią odjechała, więc szybko złapałem kolejną i w momencie, gdy mówiłem, by kierowca ruszył za tamtą, do pojazdu wtargną Sang. Westchnąłem tylko i przykleiłem się do szyby, ufając kierowcy, że nie zgubi wzroku z tamtego pojazdu.
- Dlaczego tutaj jesteś? – zapytałem znudzonym tonem przyjaciela z zespołu.
- Ktoś musi pilnować, żebyś nie popełnił jakiegoś głupstwa, hyung – zaśmiał się.
- Yah!
- Wiesz… Może powinieneś zrezygnować? Skoro wybiera się na randkę, to najprawdopodobniej kocha Jin’a. Może dzięki temu będzie szczęśliwa? Zdaje mi się, że ciebie traktuje tylko, jako przyjaciela od dzieciństwa. Nigdy nie pokazywałeś jej jakoś większych uczuć i może sobie nie wyobrażać ciebie w innej roli – a ten to zawsze musi największą prawdę prosto w twarz wygarnąć.
- Pewnie masz rację. Poobserwujmy ich dzisiaj trochę, chcę zobaczyć, jak będzie ją traktował – mruknąłem i przymknąłem powieki. Mimo wszystko chciałem mieć pewność, że będzie szczęśliwa. Czy ją kochałem? Tak. Już od dawna, jednak bałem się jej to powiedzieć. W końcu byliśmy tylko przyjaciółmi od dziecka. A-Tom miał rację. Mogła mnie nie widzieć w innej roli, a i ja nie starałem się jej jakoś pokazać tych głębszych uczuć do niej, przecież mogła mnie wyśmiać lub nasza przyjaźń obrócić się w proch.
            Nagle pojazd zatrzymał się. Widziałem ją, jak znika w drzwiach jednej z restauracji. Skinąłem głową na SangGyuna, który zapłacił kierowcy i wyleciałem zaraz za nią. Szkoda tylko, że już na starcie powstały problemy. Otóż, żadnego z nas nie chciano wpuścić do środka z tego względu, iż nasze stroje nie były, jak to określił ten parszywy starzec w holu, „zbyt eleganckie”. Chciałem dobijać się siłą do środka, ale Gyun mnie powstrzymał, na szczęście. Jakoś gnicie w więzieniu za pobicie staruszka mi się nie marzyło.
- Serio Han, dzisiaj nie myślisz. Nie lepiej spróbować z wejściem dla pracowników? – rzekł zrezygnowanym tonem mój przyjaciel. Miał rację. Pociągnąłem go więc na tyły budynku, rozglądając się za odpowiednimi drzwiami. W końcu jedne z nich się otworzyły i wyszedł przez nie jeden z kelnerów, by sobie zapalić, bo czemu nie, przerwa od pracy każdemu się należy. Uśmiechnąłem się na ten widok. Tom spojrzał na mnie porozumiewawczym wzrokiem i ruszył do przodu.
- Przepraszam, czy wiesz może, gdzie jest apteka? – usłyszałem i o mało nie buchnąłem śmiechem. Apteka? Serio?! No to się chłopaczyna w pracowniczym stroju namęczy, bo droga do apteki jest strasznie zawiła.
            Dusząc w sobie chichot, czekałem na odpowiedni znak od przyjaciela. W końcu odciągnął chłopaczka dalej od drzwi i za plecami pokazał mi znak „V.” Ruszyłem do wejścia i otworzyłem je, rozglądając się dookoła. Zakradłem się do środka. Tym razem mi się poszczęściło i zobaczyłem pełno uniformów kelnerów po swojej prawej. Zwinąłem jeden, pasujący na mnie i szybko zniknąłem pomiędzy różnymi pudłami, by się w niego przebrać. W zagłębieniu zostawiłem swoje własne ubrania i czekałem. W końcu usłyszałem trzask zamykanych drzwi i chłopaczka, który odetchnął głęboko. Upewniłem się jeszcze, czy nikt nie idzie i otworzyłem drzwi dla A-Toma, który zaraz potem wszedł do środka i postąpił jak ja wcześniej ze swoim strojem. Gdy już oboje byliśmy gotowi, skierowaliśmy się w kierunku kuchni. Już mieliśmy przejść na salę dla gości i ukryć się za barem, gdy nasze ramiona chwycił jeden z kucharzy.
- A wy gdzie? Już do pracy, nowi! Klienci sami się nie obsłużą! – i wcisnął nam talerze z daniami do rąk, mówiąc tylko, co jest, dla którego stolika. Zaraz potem wypchnął nas przez drzwi na salę i radźcie sobie sami. No serio. I co my teraz mamy zrobić? Dobrymi kelnerami raczej nie jesteśmy. Aish i po co chciałem ją obserwować? Przecież jakby już wróciła do domu, to od razu bym rozpoznał, czy coś jest nie tak, czy jednak wszystko w porządku. Wpakowałem nas w niezłe bagno…
- Dzięki hyung – mruknął niezadowolony A-Tom. Tak, on musiał o sobie przypomnieć i dobić moje samopoczucie, bo inaczej nie byłby sobą.
- Ależ nie ma, za co, dongsaeng – specjalnie zaakcentowałem swoje ostatnie słowo. Hyunga się słucha tak? No to niech mnie słucha i nie narzeka.
            Rozeszliśmy się po sali, szukając tej jednej dziewczyny. Gdy rozdałem dwa z czterech dań do odpowiednich stolików, został mi tylko jeden do obsłużenia. Nie mogłem przecież skierować na siebie podejrzeń innych pracowników, nie? Skierowałem się w odpowiednią stronę i wtem zatrzymałem się wpół kroku. Ona siedziała przy tym stoliku, wraz z SeokJinem. Przełknąłem ślinę, rozglądając się na wszystkie strony w poszukiwaniu ratunku, albo SangGyuna, który zawsze ma jakiś dobry pomysł, jednak żadna z tych rzeczy nie padła ofiarą mojego spojrzenia.
            Powoli nabrałem powietrza i podszedłem tak, że stałem z tyłu niej. Jin chyba jeszcze nigdy mnie nie widział. Jedno szczęście, że zawsze, kiedy Kidoh chciał nas sobie przedstawić, byłem zajęty czymś innym.
- Oto państwa dania – odparłem i uśmiechnąłem się do niego lekko, stawiając jedzenie na stole przed obojgiem i zmyłem się stamtąd, zanim _____ zdążyła na mnie spojrzeć. Stanąłem za kontuarem, który był całkiem blisko nich i zacząłem polerować kieliszki na wino, starając się usłyszeć jak najwięcej z ich rozmowy. Gdzieś w tle dostrzegłem także rapera z mojego zespołu, borykającego się z jakąś niezadowoloną staruszką.

***

_____ ~
Weszłam do restauracji, niczym się nie przejmując. Zajęłam stolik, do którego poprowadził mnie kelner, wskazany przez przemiłego staruszka przy wejściu. Chłopak zapytał czy coś podać, jednak ja odmówiłam, mówiąc, że na kogoś czekam i nie chciałabym zaczynać bez niego. Jin zjawił się dopiero po paru minutach, nieco spóźniony. Zamówiliśmy jakieś dania, a on wytłumaczył swoje spóźnienie tym, że choreograf go dłużej na treningu przetrzymał i nie miał się jak wymigać, a nie chciał przychodzić do mnie nieprzygotowany odpowiednio. Może i było to miłe z jego strony, ale zabolało mnie to, że nie zwrócił w ogóle uwagi na mój strój, a niecodziennie widzi się mnie w sukienkach. W sumie to tylko w dresach, jeansach oraz za dużych koszulkach i bluzach. Ze stylu byłam bardziej męska, niż niejeden chłopak, ale tak mi się po prostu podobało.
- Wyglądasz dzisiaj wyśmienicie oppa – uśmiechnęłam się do niego ciepło, jakoś rozpoczynając ten temat.
- Prawda? Dzisiaj wyjątkowo się starałem, ale poza tym, ja zawsze tak wyglądam – zaśmiał się i zabrał za jedzenie, jakie przyniósł nam kelner, na którego nawet nie zdążyłam spojrzeć.
- Tak, masz rację, zawsze wyglądasz dobrze, ale dzisiaj jeszcze lepiej – odparłam, tym razem bez cienia entuzjazmu. Owszem, Jin mi się podobał, ale czy było dla niego coś więcej prócz jedzenia i jego wyglądu? Myślałam, że tak będzie. Odkąd się poznaliśmy, bardzo dobrze się razem dogadywaliśmy. W końcu to ja zaprosiłam go na randkę, na którą się zgodził. Wyszłam z inicjatywą. Jak widać, myliłam się i on jeszcze po prostu nie dorósł do tego, by być z kimś w związku.
- Bardzo dobre miejsce wybrałaś na to spotkanie. Nie spodziewałbym się tego po tobie – mruknął, a na jego twarzy dostrzegłam nieco złośliwy uśmieszek, chociaż może źle to zinterpretowałam.
- Ach, ludzie polecali to miejsce, a chciałam cię zabrać w coś, co przypadnie ci do gustu – uśmiechnęłam się niewinnie, niczym pierwsza lepsza, głupia dziewczyna, która go podrywa na duże cycki. No dobra, na mały biust to ja nie narzekałam, ale… mniejsza z tym.
- Nie byłaś tu wcześniej? Szkoda – tym razem na pewno usłyszałam nutkę kpiny w jego głosie.
- Nie podoba ci się oppa? Jeśli chcesz, możemy stąd iść – rzekłam zawiedzionym tonem.
- Oczywiście, że mi się podoba, nawet bardzo. Idealne miejsce na randkę, szczególnie dla mnie. Tylko nie bardzo odpowiada mi twoje towarzystwo tutaj. Nie jesteś w moim typie _____. Nie mówiłem ci tego, bo nie chciałem cię zranić, w końcu dobrze się dogadywaliśmy, ale nie mogę cię dłużej oszukiwać.
- Czyli dalej najważniejsze dla ciebie jest jedzenie i Bangtan Boys? – uśmiechnęłam się, jednak był to raczej grymas, jakbym właśnie zjadła cytrynę.
- Oczywiście – przytaknął mi i tym razem posłał mi ciepły uśmiech.
- Oppa, dokończmy posiłek i skończmy to spotkanie – poprosiłam, na co ten skinął mi głową i na powrót zaczął jeść. Ja jednak nie miałam apetytu i szło mi to opornie. Moje myśli błądziły w innym kierunku. Mimo tego, co mi powiedział, nie czułam jakiejś wielkiej pustki w sercu, a jedynie zawiedzenie. Przecież bardzo go lubiłam, a on lubił mnie. Oboje lubiliśmy być złośliwi w stosunku do innych, jednak dla siebie często byliśmy w miarę mili. Mimo wszystko, on dalej miał to wysokie mniemanie o sobie. Jeśli kiedyś spodoba się znowu jakiejś dziewczynie, a co gorsza, ona się w nim zakocha, to będzie miała z nim niezłe utrapienie, póki on nie zaakceptuje jej uczuć lub jej nie spławi, jak mnie dzisiaj. Gdy już nie wytrzymałam, odsunęłam od siebie talerz.
- Ja już pójdę – rzekłam z maską obojętności na twarzy i poprosiłam pierwszego lepszego kelnera o rachunek. Gdy go przyniósł, odliczyłam połowę danej sumy, kładąc ją na stole, i, mówiąc ciche „do zobaczenia” SeokJinowi, wyszłam z restauracji. Zadzwoniłam po taksówkę i wsiadłam do niej, gdy tylko przyjechała.

***

Hansol ~
Słyszałem całą rozmowę. Mimo wszystko ulżyło mi, że z tego związku nic nie będzie. Mało tego. Cieszyłem się jak małe dziecko. W końcu… miałem swoją szansę i mogłem zagrzać swoje miejsce w jej sercu. Widząc, jak zbiera się do wyjścia, szybko ruszyłem na zaplecze, przebrałem się w swoje ubrania i wyleciałem wyjściem dla pracowników, całkiem zapominając o SangGyunie, będącym dalej na sali. Jakoś sobie poradzi, a może jego zachowanie w stosunku do hyunga się trochę utemperuje. Poza tym, nabierze trochę doświadczenia, jako kelner. Same plusy!
            Wyszedłem na główną ulicę. Chyba czekała na taksówkę. Biegiem ruszyłem do dormu, by być tam jak najszybciej. Przecież nie mogła wiedzieć, że za nią wybiegłem i ją… śledziłem! Wyszedłbym na kompletnego idiotę w jej oczach!
            Będąc już spory kawał drogi od miejsca, w którym czekała na taksówkę, również jedną złapałem i szybko powiedziałem kierowcy by ruszył dalej, prawie na jednym wydechu dyktując mu adres. Śpieszyło mi się i to bardzo. W końcu dotarłem na miejsce, wcisnąłem mężczyźnie jakieś banknoty i pobiegłem do bloku, w którym znajdował się nasz dorm. Kierowca wrzeszczał coś za mną, że dałem mu za dużo pieniędzy. Machnąłem za siebie na to ręką.
            Wpadłem do windy, która akurat znajdowała się na dole i wcisnąłem odpowiedni przycisk. Gdy znalazłem się na odpowiednim piętrze, dopadłem drzwi od mieszkania i wleciałem przez nie. Chłopacy chyba dalej siedzieli w swoich pokojach, bo nikt nie kręcił się po kuchni, korytarzu, czy też salonie. Runąłem na kanapę przed telewizorem, który wciąż był włączony i chwyciłem za pilota, zaczynając przełączać kanały. Dosłownie dwie minuty później usłyszałem odskakującą klamkę i dźwięk obcasów spadających na panele w przedpokoju. Leniwie podniosłem się z kanapy i skierowałem się w tamtą stronę, choć w środku gotowało się we mnie. Musiałem się powstrzymywać.
- I jak było? – zapytałem obojętnym tonem. Na mój głos podniosła głowę i uśmiechnęła się sztucznie. Wiedziałem, kiedy udawała radość, a kiedy nie. Znaliśmy się od dziecka, tak?
- Było świetnie! Jin zabrał mnie do bardzo dobrej restauracji, którą poleca wielu ludzi, zjedliśmy razem, opowiadaliśmy sobie różne historie…
- Nie musisz kłamać _____. Jeśli ci z nim nie wyszło to to powiedz – uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- Masz rację, nie wyszło nam. Po prostu nie jesteśmy dla siebie stworzeni – mruknęła i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Zawahałem się. Powiedzieć jej to teraz, czy kiedy indziej? Przygryzłem dolną wargę i powoli ruszyłem jej śladem. Zapukałem do drzwi jej świata. Usłyszałem ciche „proszę”, więc wszedłem do środka. Leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Usiadłem na skraju i chwyciłem jej dłonie w swoje ręce. Lekko ucałowałem jej wierzch i spojrzałem jej w oczy. Teraz, po tym geście, jaki wykonałem, nie miałem innego wyboru. Takie zachowanie było do mnie niepodobne i dobrze o tym wiedziałem. Od razu zaczęłaby się wypytywać.
- Hansol, co ty… - nie dokończyła. Przerwałem jej, przylegając do jej warg swoimi. Czułem się jak w niebie, a mój brzuch niemalże rozsadzały tak zwane motyle.

***

_____ ~
            Wróciłam do dormu chłopaków. Panowała w nim cisza, co raczej oznaczało, że żaden z nich nie opuścił jeszcze swojej jaskini. Słyszałam jedynie telewizor gdzieś w salonie.
            Szpilki, które miałam w rękach po prostu opuściłam na podłogę, co dało lekki trzask, jednak nie przejęłam się tym. Spojrzałam jeszcze na nie i wtedy usłyszałam głos mojego przyjaciela. Uniosłam głowę.
- Było świetnie! Jin zabrał mnie do bardzo dobrej restauracji, którą poleca wielu ludzi, zjedliśmy razem, opowiadaliśmy sobie różne historie… - zaczęłam, jednak ten przerwał mi, mówiąc, bym nie kłamała. Przyznałam mu rację, mówiąc, że nie wyszło mi i Jin’owi, po czym ruszyłam do swojego pokoju. Delikatnie zamknęłam za sobą drzwi i nie robiąc nic innego, po prostu położyłam się na łóżku i zaczęłam wgapiać w sufit. Nie czułam smutku po tym… czymś. Tylko zawód, ale nic więcej.
            Mój spokój nie trwał długo. Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi.
- Proszę – mruknęłam, jednak na tyle głośno, by dało się to usłyszeć po drugiej stronie. Nawet nie patrzyłam, kto przyszedł, ponieważ domyślałam się tego. Łóżko ugięło się pod ciężarem drugiej osoby, a moja dłoń spoczęła w jego rękach. Ucałował jej wierzch. Przez kolejne sekundy nic nie nastąpiło.
- Hansol, co ty… - wyrwało mi się, jednak nie zdążyłam dokończyć myśli, ponieważ poczułam na swoich ustach jego wargi. Oddałam pocałunek, w brzuchu czując przyjemne mrowienie. I wtedy zrozumiałam, że to jego tak naprawdę od dawna kochałam, tylko nie chciałam do siebie dopuścić tej myśli. Zawsze wmawiałam sobie, że był dla mnie tylko przyjacielem i nie mógł być nikim więcej. Oj, jak bardzo się myliłam…

            Leżeliśmy razem na łóżku już jakieś dwie godziny i rozmawialiśmy na różne tematy.
- Serio, Jin ci się podobał? – zapytał z niedowierzaniem.
- Tak myślałam, ale chłopaka, którego kochałam już od dawna, miałam tuż pod nosem – uśmiechnęłam się lekko i musnęłam ustami jego policzek. Zamruczał na tę pieszczotę, na co zachichotałam, niczym nastolatka. Co ta miłość robi z ludźmi…
- I dobrze. Wiesz, jak mnie serce bolało, gdy się dowiedziałem, że idziesz z nim na randkę?
- Nie wątpię w to… oppa – pierwszy raz w życiu tak go nazwałam, a w moim sercu zapalił się ogień. Było to dla mnie miłe przeżycie.
- Dobrze, że wszystko sobie wyjaśniliście i poszłaś stamtąd szybciej…
- Skąd to wiesz, Hansol? – zapytałam zdziwionym tonem. Nie mówiłam mu tego.
- Co wiem? Mówiłem coś?
- Oppa, czy ty mnie śledziłeś? – przeciągnęłam pierwszy wyraz. Nawet jeśli tak było, to nie będę na niego zła. Przecież go kocham, a to było bardzo romantyczne!
- Ja? No, co ty, _____. Jak możesz mnie o coś takiego posądzać?

- I tak wiem swoje! – zaśmiałam się, a on zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się do rozpuku, nie mogąc uwierzyć, że swoje szczęście od dawna miałam tak blisko.

Komentarze

  1. Nie mam pojęcia czemu na Twoim blogu jest tak mało komentarzy. No naprawdę, jak można nie doceniać tak cudnej pracy? Dziewczyno, masz prawdziwy talent! Otwórz już kolejkę, bo chcę złożyć zamówienie, plose~
    A co do opowiadania: Boskie, boskie i jeszcze milion razy boskie. Szkoda, że Jin wyszedł tu na takiego narcyza, ale bez tego nie rozegrałaby się cała akcja, więc w sumie to chyba dobrze xD Ciekawe czy dla niego serio jedzenie jest ważniejsze od miłości... Bardzo ciekawe... Przyznam, że nigdy w życiu nie słyszałam o zespole Topp Dogg (Mam nadzieję, że dobrze to napisałam) ale dzięki Tobie zostali wyguglowani (Nie mam pojęcia jak to się pisze xD). Co z tego skoro i tak ich nie rozpoznam? Za dużo tych ludziów xD Scenariusz bardzo mi się podobał i czekam na dużo~ więcej :)
    Hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Cię za tenscenariusz <3 nie dość, że z moim ukochanym Hansolem to jeszcze taki cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne teksty tu były xD Bardzo fajnie wyszedł ci ten scenariusz. Wciągnął mnie i dobrze mi się go czytało. Nie znam za bardzo Topp Dogg, ale teraz mam ochotę to zmienić...
    Weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, świetne i jeszcze raz świetne! Boże dlaczego mi się to tak podoba, aż przeczytam jeszcze raz! Naprawdę aż brak mi słów :') Bardzo lubię opowiadania z Topp Dogg, ale nie ma ich za dużo także cieszę się, że napisałaś właśnie o nich x'D Jak czytam coś z Topp Dogg to zawsze mi się moje pierwsze opowiadania przypominają, nie wiem czemu xD
    Życzę weny, pozdrawiam i zapraszam na bloga, gdzie pojawiła się druga część opowiadania z Woozim!
    http://200-percent-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

V (BTS) - My Only Love? Speed. #1

007. Taemin (SHINee) - Dopiero, gdy coś tracimy, uświadamiamy sobie, jak wiele dla nas znaczyło

017. Daesung (Big Bang) - Life in a Strange City