002. Jimin (BTS) - Album

Witam!
Tym razem postanowiłam wrócić trochę szybciej, ponieważ wstawiam coś, co już było gdzieś udostępniane.
Nie jestem aż tak zachwycona tym scenariuszem, ale nie jestem też nim zniechęcona. Myślę, że jest ok ^^
Pozdrawiam i miłego czytania życzę ^^


Jimin (BTS) - Album

            Siedziałam na łóżku i przeglądałam album ze zdjęciami, który podarował mi niegdyś mój chłopak Jimin. Niestety, ale musiałam go opuścić, tak samo jak i Koreę, by wrócić do Polski. Obiecałam mu, że kiedyś wrócę, że jeszcze się spotkamy i miałam zamiar dotrzymać danego słowa. Niestety, nasz kontakt powoli zanikał z różnych powodów. Jednym z nich była chociażby różnica stref czasowych, w jakich żyliśmy i natłok różnych obowiązków. Ja w końcu miałam szkołę, a on był idolem wielu Koreanek, wokalem i tancerzem w zespole Bangtan Sonyondan. Przez ostatnie parę tygodni nie zamieniliśmy ze sobą nawet słówka. Bardzo za nim tęskniłam, ale wierzyłam w nasz związek. Na szczęście w Polsce właśnie zbliżały się wakacje, więc będę mogła go zobaczyć już niedługo.
            Przewróciłam stronę, a moim oczom ukazało się zdjęcie z naszej pierwszej randki. Na moją twarz wstąpił uśmiech na samo jej wspomnienie. Byliśmy wtedy w parku na spacerze, pojadaliśmy watę cukrową. W pewnym momencie Jiminnie poprosił jakieś pana przechodzącego obok nas, by zrobił nam zdjęcie. Nigdy nie zapomnę tamtej chwili.

***

            Parę tygodni później wysiadłam z samolotu na lotnisku w Korei Południowej. Postanowiłam zrobić niespodziankę Jiminowi i nie poinformowałam go o moim przyjeździe.
            Odebrałam swoje bagaże i złapałam pierwszą lepszą taksówkę. Podałam kierowcy adres dormu BTS i po kwadransie byłam już na miejscu. Zapukałam do drzwi i ustawiłam się centralnie naprzeciwko nich z rękami założonymi za plecami, czekając aż ktoś mi otworzy. Byłam pewna, że mają dzisiaj wolne. Sprawdziłam to wcześniej, by mieć pewność, że dobrze trafię. Chwilę potem otworzył mi Jungkook.
            - Noona! – krzyknął uradowany i uczepił się mojej szyi. Przytuliłam się do niego. Był uroczy i, mimo że młodszy ode mnie, to wyższy. W końcu jednak oderwał się ode mnie i uśmiechnął ciepło, patrząc mi prosto w oczy.
            - Jimin Hyung! _____ Noona przyjechała! – krzyknął na cały dom tak, że zapewne wszyscy chłopacy go usłyszeli, nie ważne gdzie się znajdowali.
- Jungkookie, przecież to niemożliwe! Nie rób sobie żartów i mnie nie strasz! Przecież ci mówiłem, że zerwaliśmy! – zawołał w odpowiedzi, a na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie i niedowierzanie. Jak to zerwaliśmy? Przecież żadne z nas nigdy niczego takiego nie powiedziało podczas żadnej z rozmów. Zawsze powtarzaliśmy sobie, że się kochamy oraz że będziemy razem, gdy tylko przyjadę. To, że nie rozmawialiśmy od dłuższego czasu nic nie znaczyło. Mieliśmy przecież wiele zajęć, nie chcieliśmy przeszkadzać sobie nawzajem.
- Hyung, ale nie żartuję! – Mój chłopak jak na zawołanie zjawił się przy drzwiach. Wydawało mi się, że Kookie zaplanował naszą konfrontację. Miał wiele talentów i pod maską głupoty ukrywał swoją mądrość. Nie bez powodów przecież nazywa się go Golden Maknae. Jimin patrzył się na mnie z szeroko rozdziawionymi ustami, jakby dopiero, co zobaczył ducha.
- Zamknij usta, bo ci mucha wleci – burknęłam, a ten jakby obudził się ze snu. Chyba nie ucieszył się na mój widok.
- Em… _____, musimy porozmawiać. Chodź za mną – rzekł i po prostu odwrócił się do mnie plecami, nawet nie oglądając się za siebie. Czy miałam inny wybór oprócz pójścia za nim? Nie. Musiałam się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Przecież to jakiś absurd! Czemu powiedział maknae, że zerwaliśmy, skoro tak nie było? W sumie… skoro powiedział to jemu, to pewnie i całej reszcie.
            Weszliśmy do jednego z pustych pokoi. Chłopak zamknął za nami drzwi, upewniając się, że z drugiej strony nikt nie będzie nas podsłuchiwał.
- Posłuchaj mnie… To już jest koniec. Nie spodziewałem się, że wrócisz. Znalazłem sobie już kogoś innego i jestem z nią szczęśliwy. Jak sama zauważyłaś, kontakt nam się urwał dosyć spory czas temu. Nie bez powodu nie napisałem do ciebie ani razu, a i ty jakoś tego nie zrobiłaś – z każdym jego słowem w moich oczach zbierało się coraz więcej łez. Nic nie mówiąc wyszłam z pokoju, przechwyciłam moje rzeczy, stojące w korytarzu i opuściłam budynek, słysząc za sobą różne pytania, kierowane od chłopaków. Byli moimi przyjaciółmi, mogłam im wszystko powiedzieć. Niestety, każda sekunda w dormie byłaby dla mnie katorgą, wiedząc, że ON też tam mieszka i może wyjść ze swojego ukrycia w każdej chwili. Poza tym, nie miałam ochoty o tym rozmawiać. Czułam się jak ostatnia idiotka. Mogłam napisać chociaż raz… tylko, że nie chciałam mu przeszkadzać w czasie, gdy w Polsce było popołudnie, a u nich już noc. Potrzebował snu, odpoczynku. W każdej chwili mógł być też w studiu nagraniowym, mieć trening lub cokolwiek innego, co było równie ważne.
            Usiadłam na łóżku w pokoju hotelowym. Dziwnie się czułam, jakbym była z jakiegoś innego wymiaru i w tym momencie znalazła się tutaj. Seul nagle stał się dla mnie obcy. Sam w sobie zmienił się niewiele. Wieżowce były na swoim miejscu, rzeka Han płynęła takim samym tempem jak zawsze, ludzie jak zwykle zabiegani, goniący za swoimi marzeniami. To ja się zmieniłam, nie miasto, czy ludzie w nim mieszkający. Nie wiedziałam tylko, jak bardzo i pod jakim względem nastąpiła ta przemiana. Czy tak będzie lepiej? – zadałam sobie to pytanie i przez dobre parę minut starałam się znaleźć na nie odpowiedź. Dopiero po jakimś czasie dałam sobie spokój, stwierdzając, że odpowiedź sama przyjdzie, gdy będzie potrzebna.
            Uwięziona gdzieś pomiędzy światem własnego umysłu, a rzeczywistym, sięgnęłam do swojej torby podróżnej i wyciągnęłam z niej album od mojego, już teraz, byłego chłopaka. Otworzyłam go na losowej stronie. Było na niej zdjęcie wykonane po pierwszym koncercie chłopaków. Staliśmy na scenie razem, obejmując się ramionami, jak jedna wielka rodzina. Pamiętałam to, jakby wydarzyło się wczoraj, jednak wiedziałam, że czas nieubłaganie biegnie do przodu, nie zatrzymując się nawet na sekundę.
            Z transu wyrwał mnie dopiero dźwięk mojego telefonu, a piosenka, którą miałam ustawioną, jako dzwonek zaczęła mnie irytować niemiłosiernie. Była to „95 Graduation”, którą śpiewał Jimin wraz z V. Nie miałam nic przeciwko temu drugiemu, jednak o tym pierwszym nie chciałam nawet pamiętać. Zerknęłam na wyświetlacz. Dzwonił  J-Hope. Odrzuciłam połączenie w momencie, gdy miała nastąpić w piosence kwestia chłopaka, którego wciąż kochałam. Niestety, telefon odezwał się ponownie. Postanowiłam go wyciszyć, żeby mnie nie denerwował i poszłam wziąć długą kąpiel, by jakoś się zrelaksować i wyciszyć swój umysł. Dopiero, gdy wyszłam z łazienki, po dobrych dwóch godzinach, spojrzałam na telefon. Było trzydzieści ileś nieodebranych połączeń od wszystkich członków BTS oraz jeden SMS od Sugi.
- „Spotkajmy się jutro o 12 w parku, przy rzece Han” – przeczytałam na głos wiadomość tekstową. Zablokowując ekran telefonu, rzuciłam go na łóżko, by zaraz potem pójść w jego ślady. Głośno westchnęłam. YoonGi robił za psychologa zespołu, a odmowy nie znosił. Byłby na mnie zły, gdybym jutro nie przyszła, ponieważ w wolne dni on woli nic nie robić, tylko leżeć. No i zazwyczaj to robi… O ile nie musi naprawiać niczego, co wcześniej zniszczył w dormie Rap Mon, a do tego to on miał zdecydowanie talent. Myśląc o chłopakach z zespołu, za wyjątkiem Jimina, zasnęłam.

***

            Następnego dnia obudziłam się około jedenastej, a więc miałam godzinę, aby zebrać się na spotkanie z Sugą. Z hotelu nad rzekę, jak i do parku nie było daleko – około piętnastu minut spacerkiem. Wykonałam wszystkie poranne czynności związane z toaletą, po czym ubrałam się w czarne rurki i jakąś bluzę. Wzięłam ze sobą jeszcze portfel i telefon, po czym pokój zamknęłam na klucze i wyszłam. Nie miałam ochoty nic zjeść, więc o śniadaniu nawet nie myślałam.
            W parku byłam punktualnie o dwunastej. Suga już czekał na mnie przed wejściem z dużymi okularami przeciwsłonecznymi na twarzy i jakąś czapką z daszkiem na głowie. Ręce miał włożone do kieszeni spodni. Nigdy nie mogłam napatrzeć się na jego chude nogi, których swoją drogą mu zazdrościłam. Były szczuplejsze od moich! I na pewno ładniejsze…
            - Hej _____ - przywitał się ze mną i uśmiechnął miło.
- Cześć – odpowiedziałam mu nieco obojętnie. – Po co chciałeś się ze mną spotkać? – zapytałam prosto z mostu.
- Chodź, najpierw gdzieś usiądziemy – rzekł, nie odpowiadając na moje pytanie i ruszył w głąb parku. W końcu przysiedliśmy na jakiejś ławce z dala od zgiełku miasta. Przez chwilę między nami panowała cisza, która dla mnie była ulgą i przyjemnością. W końcu YoonGi to mój przyjaciel i miło było mi spędzać z nim czas, nawet w ten sposób. Wiedziałam jednakże, że w końcu milczenie zostanie przerwane i nie myliłam się.
- On cię nadal kocha – powiedział bez zastanowienia, pewnym siebie tonem. Spojrzałam na niego jak na wariata, który dopiero, co urwał się ze szpitala psychiatrycznego. Automatycznie zacisnęłam ręce w pięści, które już po chwili zaczęły drżeć.
- Dlaczego tak mówisz? Sam ze mną zerwał. Gdyby mnie kochał, to by tego nie zrobił! – wykrzyczałam, a do moich oczu znowu zaczęły napływać łzy.
- To nie tak ______ … On po prostu się boi. Boi się, że cię straci, gdy znowu wyjedziesz, że zostawisz go bez słowa. Owszem, jest z inną związku, ale to tylko, dlatego, że ona jest tutaj, na miejscu, podczas gdy ty niedługo znowu wyjedziesz i cię nie będzie. On nie chce zostać sam. Mimo, iż wszyscy jesteśmy Bangtan, największe wsparcie zawsze miał w tobie, to ty dodawałaś mu najwięcej otuchy i nagle cię zabrakło. Teraz sama musisz pomyśleć, co z tym zrobić, jednak wierzę, że wybierzesz dobrze. Ty wiesz, jak będzie najlepiej – mówiąc to, patrzył gdzieś w dal, przed siebie, a gdy skończył, po prostu wstał. – Za godzinę mamy trening. Wiesz gdzie. Jeśli chcesz to przyjdź. Powiem, że cię zaprosiłem, jeśli się zjawisz – dodał jeszcze i odszedł, a ja siedziałam bez ruchu. Nagle czubki moich butów wydawały się być bardzo interesujące. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Zostawić go tutaj z tą, z którą jest i wyjechać? Chciałabym zostać, ale nie wiem, czy mogę. Gdyby jednak mi się udało, mogłabym odbudować swój związek z nim. Co prawda ostatni rok w starej szkole już ukończyłam i studia mogłabym zacząć tutaj, ale nie wiem, czy to by wypaliło. Nigdy nie ma do niczego pewności.
            Wstałam ze swojego miejsca i powolnym krokiem skierowałam się do wytwórni. Po drodze postanowiłam, ze jak wrócę do hotelu, to zadzwonię do moich najbliższych w Polsce i skonsultuję się z nimi. Mimo wszystko, musiałam wszystko porządnie przemyśleć.
            W wytwórni znalazłam się dokładnie w tym samym momencie, co BTS. Akurat wysiadali z vana. Wesoło mnie powitali, Rap Monster nawet poczochrał mnie po głowie. Kątem oka spojrzałam na Jimina. Nie był zadowolony z mojego przybycia. Zasmuciło mnie to. Widziałam też, jak czytał coś w telefonie, jednak nie zwróciłam na to większej uwagi. Wszyscy razem skierowaliśmy się na salę treningową.
Przyglądałam się, jak chłopcy tańczyli, a ich ciała ociekały potem. „I Need U” było piękną piosenką, a choreografia do niej bardzo mi się podobała. Musieli trenować, ponieważ niedługo mieli zawitać na kilka koncertów do USA. Bardzo się cieszyłam z tego, że im się powodzi.
Na przerwie wszyscy usiedli na podłodze, sącząc wodę z butelki i wygłupiając się nawzajem. Wszyscy z wyjątkiem Jimina, który wyszedł z sali. Oczywiście, wrócił po paru minutach, jednak nie był już sam. Towarzyszyła mu dziewczyna. I po tym, jak się obejmowali widać było, że to ona jest jego nową partnerką. Przyglądając jej się stwierdziłam, że nie mam szans. Była Azjatką, Bóg nie oszczędził dla niej urody, wyglądała także na mądrą i inteligentną. Mogła także być przy nim w każdej chwili, nie to, co ja przez ostatnie miesiące. Spuściłam głowę w dół, wpatrując się tym razem we własne dłonie.
- _____, poznaj proszę moją nową dziewczynę. Kim HyeRi. HyeRi, poznaj proszę _____, moją znajomą – powiedział nagle ChimChim złośliwym tonem, podchodząc do mnie i przy tym jedną ręką obejmując dziewczynę. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się lekko.
- Miło mi - powitałam ją, zmuszając się do ciepłego tonu.
- Mi również – odparła i uśmiechnęła się do mnie, a w jej oczach widać było jad, jakiego na pewno nie będzie na mnie szczędzić w przyszłości.
- Wiecie… Ja już chyba pójdę. Dobrze się bawiłam, ale muszę jeszcze coś zrobić – rzekłam w pewnym momencie i skierowałam się do wyjścia.
- Noona, gdzie idziesz? – zapytał maknae zawiedzionym tonem.
- Kookie, muszę załatwić parę spraw. Nie martw się – odparłam wymijająco i wyszłam z sali, by jak najszybciej się stamtąd ulotnić. Potem już tylko biegłam przed siebie… póki nie poczułam ostrego bólu, rozsadzającego całe moje ciało. Wkrótce potem straciłam kontakt z rzeczywistością.

***

            Obudziłam się, jednak nie chciałam otwierać oczu. Słyszałam jakieś pikające urządzenie gdzieś obok mnie. Czułam, jak ktoś ściska moją prawą dłoń i ciężar spoczywający na moich nogach. Czyjeś głosy dobiegały do mnie przytłumione, jakbym znajdowała się pod wodą, jednak z czasem zaczęły się wyostrzać.
- Wszystko będzie w porządku. Teraz musimy tylko zaczekać, aż się obudzi – w momencie, gdy nieznajomy męski głos dobiegł mych uszu już dosyć wyraźnie, uchyliłam leniwie powieki i rozejrzałam się. W całym pomieszczeniu panowała biel. Moja lewa ręka podłączona była rurkami do jakiejś aparatury, której przeznaczenia nawet nie chciałam znać, prawą natomiast ściskał Jimin, śpiący na moich nogach, o którego oparty drzemał sobie maknae. W rogu pomieszczenia rozwaleni na krzesłach spali w najlepsze SeokJin i TaeHyung. Głowa młodszego oparta była o ramię starszego, natomiast drugiego spoczywała oparta o głowę V. Hoseok rozłożył się na parapecie, a Namjoon w przeciwnym rogu sali na krześle. Wszyscy właśnie znajdowali się w krainie snów. Jedynie Suga właśnie rozmawiał z lekarzem. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Oni wszyscy byli tu ze mną… tylko ciekawi mnie, czemu Ji tutaj jest. Zerwał ze mną i skoro ma dziewczynę, nie powinnam go obchodzić. Nie traktował mnie przecież nawet jak przyjaciółki…
            Nagle do mojej głowy dotarły wcześniejsze słowa Sugi, kiedy to rzekł, że Jimin wciąż mnie kocha. Wyplątałam delikatnie dłoń z jego uścisku i pogłaskałam go po głowie. Poruszył się i po chwili wyprostował na krześle. Niechcący go obudziłam. Najpierw patrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem, a zaraz potem jego źrenice rozszerzyły się w geście zdziwienia.
- Chłopaki, obudziła się! – wrzasnął głośno, po czym niemalże rzucił się na mnie i mocno przytulił mnie do siebie. Zanim to zrobił, widziałam tylko, jak J-Hope spada z parapetu na podłogę. Zachichotałam w ramionach ukochanego.
- Jimin, nie tak mocno, udusisz mnie – jęknęłam w jego objęciach. Posłuchał mnie i poluźnił uścisk, a parę chwil potem puścił mnie całkowicie.
- Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem – wyszeptał, patrząc na mnie ze łzami w oczach.
- Nie tylko on! My też się martwiliśmy! – rzucił szybko, wesołym tonem Jin, który właśnie masował swoją głowę ręką. Pewnie zderzył się z Alienem, gdy ChimChim wszystkich obudził swoim wrzaskiem.
- Jak się panienka czuje? – zapytał doktor, który nagle znalazł się przy moim łóżku.
- Doskonale, tylko trochę bolą mnie kości – odparłam uśmiechając się ciepło.
- To normalne. Wypadek może i wyglądał groźnie, ale na szczęście obyło się bez większych obrażeń i, o dziwo, nawet żadna kość nie uległa złamaniu – powiedział i wyszedł.
- Jaki wypadek? – spojrzałam po twarzach moich przyjaciół niczego nieświadomym wzrokiem.
- Potrącił cię samochód, _____ . Wtedy, jak wyszłaś z wytwórni – odparł cicho TaeTae, a wydarzenia z tamtego dnia napłynęły do mnie całym strumieniem, przez co poczułam tępy ból w głowie. Jedna łza spłynęła mi po policzku, jakby zabłądziła. Poczułam czyichś palec na moim policzku. Lekko odwróciłam się w tamtą stronę. To Jimin starł tę kroplę. Patrzył na mnie z troską, a po chwili zatopił swoje usta w moich. Nasz pocałunek był namiętny, pełen tęsknoty. Żadne z nas też nie zwróciło uwagi na brawa i wiwaty reszty wariatów znajdujących się w tym pomieszczeniu, co było cudem, bo normalnie ktoś już oberwałby przynajmniej poduszką.
            W końcu nam obu zabrakło powietrza, więc pocałunek został przerwany.
- Kocham cię – usłyszałam tuż przy moim uchu, a po chwili znów utonęłam w objęciach mojego chłopaka.
- Ja ciebie też, Ji – wyszeptałam i już wiedziałam, że na pewno zostanę w Korei, by być możliwie jak najbliżej niego.

Komentarze

  1. Fajne czekam na dalsze scenariusze z Bangtanami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ^^ Mam nadzieję, że się w przyszłości nie zawiedziesz :3

      Usuń
    2. Napiszesz z Rap Monsterem ?

      Usuń
    3. Napiszę i to jeszcze nie raz, i następne także wstawiam z nim ;3

      Usuń
  2. Naprawdę przyjemnie się czyta! Od dzisiaj twój blog trafia do moich ulubionych. + czekam na ff z V! <3 Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za ciepłe słowa <3 Ff z V na pewno się pojawi, jednakże nie wiem kiedy, ponieważ jeśli chodzi o mojego UB to oczekuję sama od siebie czegoś naprawdę wyjątkowego, a ostatnie co z nim napisałam jest przynajmniej marne ;-; W każdym razie, na pewno coś z nim będzie ^^

      Usuń
  3. Czy tylko ja na początku myślałam że ona będzie z Sugą???
    A potem jak był wypadek to myślałam że zginęła o.O
    Wczorajsze ff przeczytałam oglądając Harrego Pottera, także potem musiałam czytać jeszcze raz bo wszystko mi się pomieszało xD

    A co z tą za przeproszeniem dzi*ką się stało?
    Rzucił ją i tak po prostu sobie odpuściła?
    Dziwna dziewczyna...

    Wspaniałe, a teraz wybacz, ale lece czytać dalej^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg, jakie słodkie *w* BTS nie są moim ulubionym zespołem, ale piosenka I need u powala na kolana ;3 No nic, przede mną jeszcze kilka scenariuszy, a po tych dwóch stwierdzam, że masz bardzo przyjemny styl pisania <3 Pozdrawiam i weny <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

V (BTS) - My Only Love? Speed. #1

007. Taemin (SHINee) - Dopiero, gdy coś tracimy, uświadamiamy sobie, jak wiele dla nas znaczyło

017. Daesung (Big Bang) - Life in a Strange City