001. Bobby (iKON) - I hate you

Cześć i czołem!
Posty ze scenariuszami będę zamieszczać co tydzień - we wakacjach. Jak to będzie w roku szkolnym - nie mam pojęcia. Będę je też numerować. Sądzę, że do liczb czterocyfrowych raczej nie dojdzie, więc z przodu, przed jedynką dałam tylko dwa zera xd
Na razie nie będę też pisać gatunków, ani ilości słów, czy czegoś podobnego. Na razie uznajmy to za zbędne.
Na tę notkę przygotowałam dla was scenario z Bobbym z zespołu iKON, który jeszcze nie zadebiutował, ale sam raper jest już dosyć znany. Aish, mój bias z tego zespołu robił tutaj za mendę ._.
Scenariusz ten przygotowałam na życzenie mojej przyjaciółki - Karo. Masz i się ciesz, bo ja Bobby'ego nie lubię xD A mimo to, ten scenariusz uznaję za jeden z najlepszych, jakie napisałam ._. Włożyłam w to moje serducho xD
Życzę miłego czytania i liczę na szczerą opinię!

Bobby (iKON) – I hate you

            - _____ przepraszam. Niedługo zadebiutujemy i zakazali nam związków. Nie chcę przez to wylecieć. Teraz musimy się rozstać, ale proszę, poczekaj na mnie. Gdy tylko zadebiutujemy i zniosą nam zakaz, wrócę do ciebie – czarnowłosy patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Ledwo powstrzymywałam łzy, jednak uśmiechnęłam się do niego.
- Rozumiem cię Ji Won. Oczywiście, że na ciebie poczekam. Bądź najlepszy. Dla mnie – odparłam i odwróciłam się do niego tyłem. Więc rozstania tak bolą osobę, która kocha kogoś najbardziej na świecie? Sama go przekonywałam, by poszedł na casting do wytwórni. Był utalentowany i cieszę się, że jest w zespole. Nie żałuję, że go do tego namówiłam. Wierzę, że wróci. Ruszyłam przed siebie. Na szczęście nie poszedł za mną. Dopiero, gdy oddaliłam się od niego, pozwoliłam moim łzom ujrzeć światło dzienne. To boli… tak bardzo boli!

***

            Minęły już dwa lata odkąd Ji Won zadebiutował w zespole. Trzy lata od naszej ostatniej rozmowy. Pół roku temu zdjęli mu zakaz umawiania się z kobietami. Nawet do mnie nie zadzwonił, mimo że obiecał wrócić. Od tamtej pory, co chwilę słychać, że jest z jakąś dziewczyną i byłam pewna, że jest to prawda. Parę razy widziałam, jak całuje się z innymi kobietami, na przykład, gdy szłam do biblioteki, na zakupy, czy wracałam ze szkoły, pracy.
            Modelki, pisarki, aktorki i tylko Bóg wie, kto jeszcze. Każda mu ulegała. Za każdym razem, gdy dowiadywałam się o jego nowej partnerce, moje serce pękało na coraz to mniejsze części. Mimo to, wciąż go kochałam, jednak straciłam już nadzieję, że kiedykolwiek będziemy razem. Muszę się w nim odkochać i znaleźć sobie kogoś innego, inaczej wciąż będę przez niego raniona. Wiem, że już nikogo nie będę kochać tak bardzo jak jego, wiem, że ciężko będzie mi zaufać nowej osobie, ale jestem pewna, że w końcu mi się to uda.
            Chwyciłam kurtkę i wyszłam z domu. Na dworze lekko prószył śnieg. W tym roku zima dopisywała. Było naprawdę pięknie. Na szczęście dzisiaj nie musiałam się uczyć, ani pracować. Była sobota, więc mogłam sobie na to pozwolić.
            Usiadłam na ławce w parku. Schowałam ręce do kieszeni. Ściemniało się, jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Nie raz wracałam po ciemku do domu. Przyzwyczaiłam się już do tego. Ostatnio coraz częściej tu przychodziłam. W jakiś sposób relaksowało mnie to. Zawsze siadałam w tym samym miejscu i rozmyślałam. Pogodziłam się już z tym, że go przy mnie nie ma i nie będzie. Tylko, dlaczego moje głupie serce nie może przestać go kochać?
            Wiatr rozwiał moje długie włosy, policzki zaróżowiły się od mrozu. Jedynym, co teraz czułam, była ogromna pustka. Jakbym była lalką. Dosłownie i w przenośni.
            Po jakimś czasie wstałam ze swojego miejsca i alejkami rozświetlonymi latarniami skierowałam się do domu. Nie patrzyłam na drogę. Znałam ją na pamięć, a wieczorami mało, kto się tu pałętał. Niestety, tym razem tyle szczęścia nie miałam i wpadłam na kogoś.
- Przepraszam – mruknęłam tylko, tak by mnie ta osoba usłyszała i nawet na nią nie spoglądając, ruszyłam dalej… a przynajmniej chciałam. Gdy miałam wyminąć tę osobę, poczułam uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się i ujrzałam chłopaka może centymetr wyższego ode mnie. Jego brązowe oczy przenikały mnie na wylot. Skądś go kojarzyłam, jednak nie mogłam wpaść na to gdzie go wcześniej widziałam.
- Um… Zgubiłem się. Czy mogłabyś mi pokazać, gdzie mam iść? – zapytał. Skinęłam lekko głową, a on pokazał mi kartkę z adresem. Chwilę się zastanowiłam, po czym zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. Patrzył na mnie jak uczeń, który nie rozumie, co nauczyciel właśnie tłumaczy. Westchnęłam zrezygnowana.
- Nie jestem dobra w przekazywaniu drogi ustnie. Chodź ze mną. Pokarzę ci, gdzie to jest – powiedziałam i zawróciłam się w kierunku, z którego przyszłam. Brązowooki szedł za mną.
- Na pewno? Jest już ciemno. To niebezpieczne, żebyś potem sama wracała do domu.
- Przyzwyczaiłam się już do wieczornych spacerów. Znam te drogi jak własną kieszeń. Nic mi nie będzie – mój ton był lodowaty. Nie chciałam, żeby taki był, ale nie panowałam nad tym. Nie będę go za to przepraszać. To tylko jednorazowe spotkanie.
            Wkrótce potem znaleźliśmy się pod odpowiednim budynkiem. Był to ogromny, nowoczesny blok. Nie jeden marzył o mieszkaniu tutaj, jednak żeby je dostać, trzeba naprawdę nieźle zarabiać. Może kiedyś będzie to dla mnie możliwe. Póki, co studiuję i muszę się jakoś utrzymać.
- To tutaj – rzekłam na wydechu.
- Dziękuję. Może wejdziesz na herbatę, czy coś? Chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć.
- Nie, będę już szła do siebie. Nie musisz mi za nic dziękować, dla mnie to żaden problem.
- Ale naprawdę chcę ci się za to jakoś odpłacić!
- Dobrze, dobrze, tylko już nie dzisiaj – uległam mu w końcu. Co miałam zrobić innego? Był strasznie uparty. Jeszcze by za mną poszedł do domu i znowu się zgubił.
- Ok! Możemy się wymienić naszymi numerami? Jutro do ciebie zadzwonię – uśmiechnął się uroczo. Skinęłam głową w ramach zgody i już po chwili byłam posiadaczką jego numeru. Zostało tylko wpisać imię i ewentualnie dodać zdjęcie kontaktu.
- Jak masz na imię? – zapytałam ni stąd ni zowąd.
- Och, przepraszam, że jeszcze się nie przedstawiłem. Jestem Kim Jinhwan. A ty?
- _____ _____ - odparłam uzupełniając przy tym odpowiednią rubrykę w swojej komórce. – Do jutra – dodałam jeszcze i zaczęłam iść w swoją stronę.
- Tak… do jutra – usłyszałam jeszcze, zanim całkiem się oddaliłam.

            Następnego dnia chłopak zadzwonił do mnie od razu, gdy skończyłam zajęcia na uczelni. Umówiliśmy się na buble tea. Rozmawiało nam się bardzo dobrze. Nie było momentu, byśmy nie mieli, o czym mówić. Od tamtej pory także spotykaliśmy się niemal codziennie. Czy moje serce w końcu zaczęło zapominać o Ji Wonie? Raczej tak. Przynajmniej tak myślałam. Do czasu.
            Jinhwan zaprosił mnie do siebie. Gdy otworzył przede mną drzwi mieszkania, do którego jeszcze jakiś czas temu go odprowadzałam, powiedział, że chce mnie komuś przedstawić. Razem weszliśmy do salonu i zastaliśmy tam sześciu chłopaków. Wstali ze swoich miejsc na nasz widok, jakby się czymś oparzyli. Od razu ich rozpoznałam. Cały zespół Ikon stał przede mną we własnej osobie. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Najniższy zaczął mi przedstawiać wszystkich po kolei, aż w końcu doszedł do Ji Wona.
- My się już znamy – przerwałam Jinhwanowi zimnym tonem, patrząc na mojego byłego przeszywającym wzrokiem. Nagle ogarnęła mnie złość. Miałam mu za złe, że nie dotrzymał danego słowa. Spojrzałam wyczekująco na tego, który mnie tu przyprowadził. Chłopak w geście zdenerwowania podrapał się z tyłu głowy, głupio się uśmiechając i skinął mi głową, bym za nim poszła. Bez słowa ruszyłam z miejsca, w którym stałam, a po chwili znalazłam się w pokoju, do którego mnie zaprowadził. Stały w nim trzy łóżka, więc domyśliłam się, że miał jeszcze dwóch współlokatorów. Wskazał mi na jedno z łóżek i powiedział, bym usiadła. Zrobiłam jak kazał. Zapanowała między nami niezręczna cisza. Zaczęłam rozglądać się dookoła.
- Z… kim dzielisz ten pokój? – zaczęłam. Mój głos lekko drżał. Już nawet nie pytałam, czemu wcześniej nie powiedział mi, że należy do dość popularnego w Korei Południowej zespołu. Spotkanie Ji Wona… albo raczej Bobby’ego po tylu latach było dla mnie niemałym szokiem. Szczególnie w tych okolicznościach.
- Z B.I i Bobby’m… - odparł niepewnie. Był zdecydowanie zmieszany i zaskoczony zaistniałą sytuacją. Nie dziwiłam mu się zresztą. – Powiedz mi… skąd znasz Hulka?
- Hulka? – powtórzyłam po nim, nie wiedząc, o kogo mu chodzi. Przewrócił lekko oczami.
- Bobby’ego – poprawił się.
- Nie wiem, czy potrafię o tym mówić, jednak spróbuję. Nie chcę mieć przed tobą tajemnic – odparłam prosto z serca. Traktowałam go jak przyjaciela. Najlepszego. Wzięłam głęboki wdech. – Ja i on… byliśmy parą jeszcze trzy lata temu. Szczęście nas wypełniało, każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Namówiłam go, by zgłosił się na catingi do YG. Dostał się i jakiś czas potem postawili mu zakaz na związki. Rozstaliśmy się, jednak obiecał, że wróci, gdy tylko zniosą to postanowienie. Czekałam na niego dwa i pół roku. Pozwolili mu na związki, jednak on… już nie wrócił. Kolejne pół roku po debiucie jeszcze żyłam nadzieją, że w końcu zapuka do moich drzwi, mimo że umawiał się z innymi. Nawet nie wiesz, jak się wtedy czułam. W końcu się poddałam. Postanowiłam wyrzucić go ze swojego życia. Podjęłam tę decyzję tego samego dnia, którego spotkałam ciebie – nawet nie wiem, kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Jinhwan przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się w niego niczym małe dziecko w swoją matkę. Po chwili uniosłam lekko głowę i spojrzałam na niego zamglonymi oczami. Objął delikatnie moją twarz dłońmi i spojrzał mi w oczy.
- _____, wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale muszę ci to w końcu powiedzieć. Kocham cię. Zakochałem się w tobie już wtedy, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy – rzekł i złożył na mych ustach czuły, przepełniony miłością pocałunek. Pierwszy raz od dawna poczułam się kochana. Gdy oderwaliśmy się od siebie, wytarł moje mokre od łez policzki i uśmiechnął się do mnie ciepło. Również czułam do niego coś więcej niż przyjaźń. Tylko czy mogłam nazwać to miłością? Właściwie, otwierała się dla mnie droga do nowego rozdziału w moim życiu. Postanowiłam z niej skorzystać.
- Dziękuję Jinhwan… Myślę, że ja również czuję do ciebie coś więcej – powiedziałam prawie szeptem, rumieniąc się przy tym na twarzy. Spojrzałam na niego niepewnie. Znów zatopiliśmy się w swoich ustach. Zarzuciłam mu ręce na ramiona. Po chwili oboje wylądowaliśmy na łóżku. Wtulaliśmy się w siebie nawzajem, rozmawialiśmy do późna. W końcu jednak musiało się to skończyć. B.I wszedł do pomieszczenia i powiedział, że chciałby się już położyć spać, a my na pewno będziemy mu przeszkadzać. Jinhwan, mówiąc mu, że to nie było zbyt miłe, wstał z łóżka i pomógł zrobić mi to samo. Odprowadził mnie do domu, na pożegnanie namiętnie całując mnie w usta.

            Następnego poranka dostałam od swojego chłopaka sms’a, żeby spotkać się wieczorem, Wybrałam do niego numer i zadzwoniłam. Umówiliśmy się w restauracji. Wiedziałam, że miała to być romantyczna kolacja, więc starałam się jak najlepiej wyszykować. Ubrałam na siebie elegancką, czerwoną sukienkę przed kolano i bez rękawów oraz tego samego koloru szpilki. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Zrobiłam sobie lekki, ledwo widoczny makijaż i już byłam gotowa do wyjścia. Udałam się na umówione miejsce. Jinhwan już tam czekał. Powitał mnie szerokim uśmiechem. Zamówiliśmy coś do jedzenia i rozmawialiśmy ze sobą. W końcu poczułam, że żyję. Przy nim byłam szczęśliwa. Po skończonym posiłku nagle wstał ze swojego miejsca i uklęknął przede mną na jedno kolano. Z kieszeni wyciągnął małe, czarne pudełeczko.
- _____ czy chcesz być moją dziewczyną? – zapytał. Patrzyłam na niego zaskoczona. Wczoraj o to nie zapytał, ale nie musiał tego robić, a dzisiaj jednak to zrobił.
- Tak – odpowiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Nie były to oświadczyny, ale i tak było to dla mnie dziwne. On mnie jeszcze nie raz zaskoczy, tego byłam pewna.
            Jinhwan założył na moją szyję drobny naszyjnik w postaci serduszka, na którym widniała literia „J”.
- Dziękuję – szepnęłam. Po moim policzku spłynęła samotna łza, jednak nie smutku, a szczęścia. Chłopak otarł ją swoim palcem wskazującym i uśmiechnął się do mnie ciepło, na co ja odpowiedziałam mu tym samym.

            Byłam z Jinhwanem już miesiąc. Towarzyszyłam mu podczas wszystkich jego występów wraz z zespołem, w dormie byłam nie raz i nie dwa, by spędzić z nim tyle czasu ile tylko mogłam. Czasem widywałam tęskne lub pożądliwe spojrzenia Bobby’ego kierowane w moją stronę, ale udawałam, że tego nie zauważam. Nie chciałam wracać do przeszłości. Czekałam na niego, a on zmarnował szansę. Teraz byłam szczęśliwa z jego przyjacielem z zespołu i nie chciałam tego niszczyć.
            Pewnego dnia weszłam do mieszkania chłopaków. Dostałam do niego dodatkowe klucze i ostatnio często z nich korzystałam. Poszłam do pokoju, w którym zamieszkiwał mój chłopak. Byłam pewna, że nikogo nie ma, jednak się myliłam. Na jednym z łóżek siedział Ji Won. Bez koszulki. Ociekający wodą. Zarumieniłam się i wycofałam z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi w pośpiechu. Już chciałam ruszyć do salonu, by tam poczekać, gdy nagle poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam na powrót zaciągnięta w miejsce, z którego jeszcze przed chwilą wręcz uciekałam. Drzwi zamknęły się za nami z hukiem. Zostałam przyparta do ściany. Patrzył mi w oczy swoim pożądliwym, ale pełnym troski i tęsknoty wzrokiem. Pocałował mnie namiętnie, jednak nie oddałam tego pocałunku. Odepchnęłam go od siebie.
- Dlaczego mi to robisz? – zapytał. Na jego twarzy widać było teraz zagubienie i smutek.
- To ty mnie zostawiłeś. Czekałam na ciebie cały ten czas! Liczyłam na to, że dotrzymasz słowa i wrócisz. Nawet nie wiesz, jak bardzo bolało, gdy całowałeś inną. Teraz chcę sobie ułożyć życie na nowo, bez ciebie. Za bardzo przez ciebie cierpiałam, by udawać, że nic się nie stało. Straciłeś już swoją szansę.
- W takim razie odejdę z zespołu. Nie potrafię patrzeć na to, jak jesteście razem szczęśliwi. Nie mogę znieść tego widoku, gdy jesteś w jego ramionach.
- Nie rób tego Ji Won. Bez ciebie nic nie będzie tutaj już takie samo. Chłopacy na ciebie liczą, szczególnie lider. Bądź najlepszy… dla nich – ostatnie wypowiedziane przeze mnie zdanie było takie samo, jak to, którego użyłam przy naszym rozstaniu, z tą jednak różnicą, że zmieniłam osobę, o jaką chodziło. Nie mogłam pozwolić na to, by mu na mnie zależało. Musi znaleźć inną osobę, którą będzie uważał za najważniejszą.
            Usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi, co oznaczało, że reszta wróciła właśnie do dormu. Dopiero teraz zapytałam w myślach samą siebie, jakim cudem Bobby tu był. Wybiegłam z pokoju i radosna niczym małe dziecko wpadłam prosto w ramiona ukochanego.

***

            Minęło parę miesięcy od tamtego wydarzenia. Z Jinhwanem byłam szczęśliwa, a Ji Won… zmienił się. Non stop siedział w wytwórni, jakby nie miał innego życia. Wszyscy wiedzieli, że się przepracowywał, ale gdy zwracano mu na to uwagę, reagował agresywnie, przez co wszyscy bali się zwracać mu uwagę. Martwiłam się o niego. Któryś zakamarek mojego serca wciąż go kochał. W końcu B.I poprosił mnie o rozmowę. Spotkaliśmy się w parku, niedaleko wytwórni. Przywitaliśmy się i usiedliśmy na ławce. Przez jakiś czas między nami panowała cisza.
            - Czy wiesz, co się dzieje między Jinhwanem i Ji Won’em? – zapytał nagle, jakby znikąd.
- Nie, nie wiem. W ogóle, co miałoby się dziać? Raper ciągle siedzi przecież w wytwórni.
- Gdy Bobby jest już w domu, albo mamy razem treningi to oni ciągle się tylko kłócą – odparł na moje pytanie tonem nieco zamyślonym, czy też nawet smutnym.
- Rozumiem. Daj znać, gdy obaj będą w dormie. Porozmawiam z nimi – rzekłam i oddaliłam się. Czyżbym to ja była powodem takiego zachowania chłopaków? Jeśli tak to co powinna zrobić?
            Około dziesiątej wieczorem dostałam wiadomość od B.I, że Bobby wrócił. Szybko wzięłam kurtkę i skierowałam się w stronę ich mieszkania. Co prawda Jinhwan mi zabronił wychodzić wieczorami z domu, bo mogło mi się coś stać, ale to był nagły wypadek.
            Wpadłam do dormu i skierowałam się do salonu, gdzie słyszałam dźwięki telewizora. Wzrok sześciu chłopaków padł na mnie. Mina mojego chłopaka, gdy mnie zobaczył, z nachmurzonej stała się zdziwiona, ale wyrażała też nutkę niezadowolenia. Ji Won’a nawet tutaj nie było, więc obstawiałam, że był w pokoju.
- _____, ile razy mam ci powtarzać żebyś nie wychodziła zbyt późno z domu? – zapytał. Był strasznie nadopiekuńczy.
- Też się cieszę, że cię widzę Jinnie – odparowałam na jego słowa, używając przy tym przezwiska, jakie mu sama wymyśliłam, a którego on bardzo nie lubił. – Musimy porozmawiać – dodałam beznamiętnym tonem i obrałam drogę do pokoju chłopaków. Już miałam nacisnąć klamkę, gdy powstrzymał mnie uścisk na nadgarstku.
- Tam jest Bobby, a chciałaś ze mną porozmawiać – rzekł pewnym siebie tonem. Wyrwałam mu swoją rękę i otworzyłam drzwi. Mój były siedział na swoim łóżku. Wskazałam mojemu obecnemu chłopakowi, by również gdzieś usiadł. Założyłam ręce pod biustem i stanęłam nad nimi, jak nad skazańcami.
            - Co to wszystko ma znaczyć? – uniosłam głos znienacka.
- _____, nie wiemy, o co ci chodzi – rzekł bez emocji Jinhwan.
- A ja myślę jednak, że wiecie, tylko udajecie głupich. Myśleliście, że w końcu nie dowiem się o waszych kłótniach?! – w tym momencie do moich uszu dobiegł cichy śmiech. Spojrzałam wściekle na mojego chłopaka, który wydał z siebie ten dźwięk, potem swój wzrok przeniosłam, na rapera. Cały czas siedział cicho ze spuszczoną głową.
- Zaplanowałem to wszystko. Spotkanie ciebie, sprowadzenie do dormu. Wiedziałem wszystko o waszym związku. Zabawnie było rozkochać w sobie dziewczynę swojego przyjaciela. Szkoda tylko, że ona wciąż coś do niego czuje – na usta wokalisty wtargnął wredny uśmieszek. W moich oczach pojawiły się łzy. Nim pomyślałam, co robię, podeszłam do niego i uderzyłam go otwartą dłonią w twarz, po czym rzuciłam się do drzwi. Wybiegłam z budynku szybciej niż bym sądziła. Znowu dałam się podejść, oszukać.
            Zalewając się łzami, biegłam przed siebie, nawet nie patrząc gdzie dokładnie. Wybiegłam na jezdnię, nie zauważywszy rozpędzonego samochodu. Usłyszałam tylko pisk opon. Nie mogłam ruszyć się ze swojego miejsca. Życie przelatywało mi przed oczami. Nagle poczułam jak czyjeś silne ramiona mnie otulają, a po chwili oboje spotkaliśmy się z zimnym chodnikiem. Wtuliłam się w mojego „bohatera”. Wszędzie bym rozpoznała te silne ręce, które mnie obejmują. Wciąż płacząc, zaczęłam go okładać pięścią po torsie. Byłam zawiedziona i zrozpaczona.
- Ci… już wszystko dobrze – szepnął i pocałował mnie w czoło, gdy tylko podnieśliśmy się z ziemi.
            Stałam jeszcze przez chwilę w jego objęciach, jednak w końcu się od niego odsunęłam. To nie powinno było się wydarzyć.
- Nie wiedziałem, że ty wciąż mnie…
- Kochałam cię, ale Jinhwana też. Zapomnijmy o tym. Nie myśl o mnie. Nie chcę powtórki z rozrywki. Nigdy więcej się nie spotykajmy – przerwałam mu i zostawiłam osłupiałego samemu sobie.

***

            Minął kolejny miesiąc. Nie kontaktowałam się z nikim z zespołu. Z domu wychodziłam tylko wtedy, gdy musiałam. Izolowałam się od ludzi. Wszystko było mi obojętne. Serce złamało mi dwóch chłopaków. Nie chciałam przeżywać tego trzeci raz. Nie szukałam nikogo nowego. Całkowicie przestałam ufać ludziom. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki jak Jinhwan jest w stanie zabawić się drugą osobą. Najwidoczniej był dobrym aktorem.
            Właśnie siedziałam przy stole w kuchni, popijając kawę i patrząc się w jeden punkt, jakbym była zahipnotyzowana. Usłyszałam pukanie do drzwi… albo raczej walenie w nie, co wyrwało mnie z tego amoku. Leniwym krokiem skierowałam się do nich i otworzyłam. Na klatce schodowej stał spanikowany Hanbin.
- _____! Jinhwan i Ji Won… oni… pokłócili się i on… - mówił lider, co chwilę nabierając powietrza. Patrzyłam na niego bez żadnych emocji na twarzy.
- Oni już mnie nie obchodzą. Nawet o nich nie mów. Nawet tu nie przychodź – odrzekłam. Odwróciłam się i chciałam zamknąć drzwi, ale ten zablokował mi je stopą.
- Bobby chce popełnić samobójstwo! – zamurowało mnie. Na mojej twarzy malowało się niedowierzanie.
- Gdzie teraz jest? – zapytałam drżącym głosem i zacisnęłam ręce w pięści. Chłopak skinął mi tylko, bym za nim poszła. Zaraz potem oboje biegliśmy w kierunku wytwórni YG. Mimo iż on wcześniej już biegł, to i tak był przede mną. Moja forma była naprawdę kiepska i w tym momencie to sobie uświadomiłam.
            Wbiegliśmy po schodach na dach budynku. Ujrzałam go. Stał na krawędzi. Moje oczy napełniły się łzami. Czy to wszystko przeze mnie? Na pewno.
            Nie wiedziałam, co mam zrobić. Rozejrzałam się dookoła, jakby szukając rozwiązania, które wiedziałam, że i tak nie nadejdzie. Wciąż go kochałam, ale nie chciałam przyznać tego sama przed sobą. Raper chyba nie zauważył mojej obecności. B.I stał w drzwiach i się nie odzywał. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do niego od tyłu. Wtuliłam się w jego plecy.
- Kocham cię! – wyszeptałam przez łzy, jednak tak, by mnie usłyszał. Poczułam, jak jego mięśnie napinają się.
- Mówisz tak tylko, dlatego, że nie chcesz mieć mnie na sumieniu – rzekł bez jakichkolwiek uczuć, jakby był pusty w środku.
- Nieprawda! Cały czas o tobie myślę i nie mogę przestać! – wrzasnęłam, by jakoś nim wstrząsnąć. Odwrócił lekko głowę i spojrzał na mnie.
- Chincha? – zapytał niedowierzającym wzrokiem, pełnym nadziei. Wyglądał teraz jak szczeniaczek.
- Ne – odparłam, przytulając się do niego jeszcze mocniej.
            Powoli odwrócił się w moją stronę i uniósł moją głowę w górę, tak bym spojrzała mu w oczy, po czym złożył na mych ustach delikatny, motyli pocałunek.

***


            Minął już rok od tamtych wydarzeń. Ja i Ji Won byliśmy szczęśliwi. Poza tym on i Jinhwan pogodzili się ze sobą. Ten drugi wyznał też, że wszystko, co zrobił było tak zaplanowane, bym ja i raper zeszliśmy się ze sobą. Udało mu się to. Był świadom tego, że nam obu mogło się coś stać, czego bardzo żałował, jednak nie mieliśmy mu niczego za złe. Skoro wszystko dobrze się skończyło, to nie mieliśmy go o co zbyt długo winić. Teraz każdy z nas ma jakieś zajęcie. Zespół przygotowuje się do comeback’u, a ja przygotowuję wszystko na ślub mój i Kim Ji Won’a. Tak, oświadczył mi się. Wszystko wskazywało na to, że już zawsze będziemy szczęśliwi.

Komentarze

  1. Pierwszy raz czytam scenariusz o tego typu fabule, to było bardzo miłe przeżycie. Komawo Unnie 💜

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie nieprzewidywalne scenariusze:3 Był boski mam nadzieję, że będzie możliwość przeczytania więcej twoich dzieł. Powodzenia i weny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajć, Jinhwan nieładnie... Jeszcze trochę i nie byłoby happy endu.
    Ciekawy i wciągający scenariusz. Podobał mi się. Długi, rozbudowany, z opisami - coś dla mnie.
    Życzę weny i czekam na kolejne twoje prace :)
    PS. Też nie za bardzo lubię Bobby'ego xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miły komentarz! Zachęcił mnie do dalszej pracy, nie ma co ^^
      A co do Bobby'ego, to go mało osób ludzi, a przynajmniej tak mi się zdaje xD

      Usuń
  4. O jaaaa *.* To było takie urocze♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój Bobby, taki niesłowny ;___;
    Scenariusz bardzo fajny, nieprzewidywalny, na szczęście z happy end'em ^·^ jedyne czego mi brakuje i jednocześnie mnie ciekawi, to powód czemu Jiwon nie wrócił do głównej bohaterki sam z siebie...Bał się, czy co?
    Mi też się zdaje, że dużo ludzi go nie lubi za te rzekome dissy, ale ja go tam kosiam ♥ XD
    Wysyłam Ci dużo miłości i weny!
    ~Kicuś

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję ci za miłe słowa ^^
    A co do powodu - wiedziałam, że o czymś zapomniałam ;-; I tak, masz rację - prawdopodobnie się bał (nie będę robić w przyszłości editu tego scenariusza, to mogę trochę powiedzieć, a co tam). Bał się tego, że ona już kogoś ma, że już go nie kocha, że nie chce go znać. Przez to także "zapełniał" sobie życie innymi kobietami. Tak, dzięki tobie zaczęłam się zastanawiać, czy nie napisać tego jeszcze raz, tylko, że z jego perspektywy, jak on to wszystko widział, jak się czuł itd. jak ją zostawiał xD
    Co do tego, że za dissy go ludzie nie lubią - ja staram się na to nie patrzeć. On po prostu ma w sobie coś, co mnie odpycha, czyli coś, czego w ludziach nie lubię, a nie potrafię dokładnie określić co to jest xD Poza tym - wszędzie go ostatnio pełno ~ Zdecydowanie wolę Jinhwana z iKON'a xD
    Dziękuję za miłość i wenę, bo na pewno się przydadzą <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten scenariusz jest piękny ♥ I mimo, że ani nie kojarzę tego zespołu, ani nie wiem kim jest ten Azjata o którym tutaj mowa [wyobraziłam go sobie, jako gostka z afro XDDD] to naprawdę bardzo mi się podobało ♥

    http://jelonkoweopowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. ogółem scenariusz bardzo ciekawy i wciągający, ale jest sporo błędów ortograficznych i powtórzeń. fabuła wciąga, ale za mało opisów. to są tylko moje uwagi, scenariusz bardzo mi się podobał i liczę na jakiś z Jinhwanem! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z początku myślałam ze będzie smuteczkowe ale zakńczenie jest śliczne :) świetnie ci wyszedł ten scenariusz!
    Pozdrawiam my-dream-is-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

002. Jimin (BTS) - Album

V (BTS) - My Only Love? Speed. #1

006. G-Dragon (Big Bang) - My Love likes me