006. G-Dragon (Big Bang) - My Love likes me
Hej!
Powracam do Was z kolejnym scenariuszem, jednakże znów nie jest on z kolejki. Niestety, na tamte nie mam w ogóle weny, ale pewna osoba dała mi kopa w moje szanowne cztery litery i jutro zabieram się za dalsze pisanie scenariusza z Ravim z VIXX ^^ Ewentualnie LuHanem, jak na tego pierwszego jednak zabraknie mi pomysłów xD
No cóż, tym razem kolej na... KRULA ŻI DI.
Dziękuję wszystkim także za komentarze zarówno pod ostatnim scenariuszem, jak i wszystkimi poprzednimi, bo i tam takie dochodzą ^^
Blog istnieje dopiero miesiąc, a ja już się zastanawiam, z kim pisać scenariusz na rocznicę założenia xD Mam dwóch panów w głowie, ponieważ blog powstał 9 lipca (myślałam, że 8, wtedy byłby tylko jeden, ale się myliłam). Nie zdradzę na razie nic więcej, bo zostało jeszcze parę miesięcy do tego wydarzenia, a ja nie wiem, czy dam radę to wszystko tak długo pociągnąć xd
Cóż, teraz już kończę... A, nie, jeszcze jedno.
Ten scenariusz powstał, ponieważ wkurza mnie to, jak ludzie patrzą na to, jak inni się ubierają. Masz inny styl? No to od razu pośmiewisko lub izolowanie od reszty społeczeństwa, ewentualnie oba.
Nic więcej nie powiem.
Życzę miłego czytania!
Ps. Mam nadzieję, że uczucie nie rozwinęło się zbyt szybko xd
Ps.2. Nie sprawdzałam tego scenariusza, właśnie go przepisałam xd
Ps.3. Długość - 7 i 1/3 stron w Wordzie czcionką Times New Roman 12 pkt.
G-Dragon – My Love likes me
Siedziałam na ławce, z boku
sali, przyglądając się innym uczniom z
mojej klasy, jak grają w koszykówkę. Był chłodny, jesienny dzień. Na dworze
było szaro, nieprzyjemnie. Dlaczego teraz siedziałam? Odpowiedź była prosta.
Przeziębienie. Na pewno miałam gorączkę, jednak szkoły opuścić nie mogłam.
Ucierpiałyby na tym moje oceny, a bardzo mi na nich zależało. W dodatku, jak na
złość, musiałam ubrać dzisiaj znienawidzoną przeze mnie część garderoby –
spodnie. Zawsze nosiłam sukienki i spódniczki w uwielbianym przeze mnie stylu
gothic lolita. Tak, stylizowałam się na uroczą dziewczynę i kochałam falbanki,
koronki i tego typu rzeczy. Podobało mi się to i czułam się w tym dziewczęco,
czyli tak, jak lubiłam się czuć. Moja blada cera w tym wszystkim tylko
dopełniała efektu. Jedynym, co nie pasowało do całości, był mój charakter,
jednakże nie przejmowałam się tym. Najważniejsze to być sobą i tego się twardo
trzymałam, jak do tej pory.
Nagle
podszedł do mnie chłopak zwany G-Dragonem. W szkole był on uważany za króla
mody. Ubierał się najlepiej ze wszystkich i podobał się każdemu, nie tylko
dziewczynom. Tak, mi również, jednak już dawno go sobie odpuściłam, w
porównaniu do reszty. Przecież on nawet nie wiedział o moim istnieniu! Czemu
miałby kiedykolwiek chcieć zwrócić uwagę akurat na mnie? W sumie… czemu on
teraz do mnie podszedł?
- Cześć! – i jeszcze się przywitał! Jego miły uśmiech
sprawił, że zaczęłam się rozpływać. To nie jest normalne!
- Cześć – powtórzyłam po nim, nieco niepewnie. Nie za bardzo
wiedziałam, jak mam się zachować w jego towarzystwie.
- Ładna bluzka – zagadał i usiadł obok mnie. Przyjrzałam się
temu, co miałam na sobie.
Białe rurki
i żółta bluzka opadająca na ramiona z nadrukowanymi, czarnymi napisami w języku
angielskim. Do tego, wokół szyi miałam owiniętą chustę w czarno-białą kratę, w
celu osłaniania mojego chorego gardła.
- Dziękuję.
- Gdzie ją kupiłaś? – nastąpiła cisza. Zaczęłam się
zastanawiać skąd ją mam. W końcu mi się przypomniało. Moja przyjaciółka dała mi
ją na urodziny w zeszłym roku, twierdząc, że coś normalnego w szafie mi nie
zaszkodzi.
- Dostałam w prezencie – odparłam nieco obojętnie, co chyba
nieco go zdziwiło, sądząc po minie, jaka wymalowała się na jego twarzy.
- Tak w ogóle to jestem Ji Yong. A ty?
- _____ - odpowiedziałam i zaczęłam przyglądać się, jak moja
przyjaciółka rzuca do kosza. Jak zwykle trafiła idealnie, tym razem za trzy
punkty. Zawsze była wysportowana, a do tego ładna i miła. Wszyscy ją lubili i
tak jak GD, bardzo dobrze znała się na modzie. Pod tym względem, tak jak on był
królem, tak ona królową. Mimo wszystko i tak mu nie dorównywała, ale akurat ją
mało to obchodziło.
Dziewczyna podbiegła
do mnie. No tak, przecież miałam jej picie…
- Ładny rzut -^-^-^- - powiedziałam wesoło, a ta tylko się
uśmiechnęła. Gdy dostrzegła Smoka, w jej oczach pojawił się błysk. Od razu
zrozumiałam, że po tej lekcji zarzuci mnie masą pytań. Westchnęłam, ale
doprowadziło to tylko do tego, że kichnęłam na ten mój śmieszny, nieco piskliwy
sposób. Oczywiście, nie było innej opcji, jak tylko śmiech Ji Yonga.
- Nie śmieszne – mruknęłam ponuro.
- Tak, masz rację, przepraszam – w jego tonie słychać było
skruchę. – Może gdzieś razem wyjdziemy? Oczywiście, jak wyzdrowiejesz. Swoją
drogą, powinnaś teraz siedzieć w domu, nie w szkole. – Co on nagle taki
poważny?!
- Nie mogę. Jeśli chcę się dostać do dobrej szkoły, nie mogę
opuszczać zajęć. To odbije się na moich ocenach – odpowiedziałam, jak zwykle
swoim znudzonym tonem. Powtarzałam to już bardzo wielu osobom, on był tylko
kolejną do kolekcji.
- Daj rękę – powiedział. Spojrzałam na niego zaskoczona i
podałam mu swoją dłoń, a on błyskawicznie wstał, przez co byłam zmuszona do
tego samego. Zaczął ciągnąć mnie w bliżej nieokreślonym kierunku. Próbowałam mu
się wykręcić, ale teraz nie miałam na to siły.
- Proszę
pani, _____ nie czuje się najlepiej. Czy może nas pani zwolnić z reszty lekcji?
Odprowadzę ją do domu i zajmę się nią odpowiednio – stanęliśmy przed
nauczycielką, a ten jak gdyby nigdy nic zaczął ją przekonywać, by puściła nas
do domu i jeszcze usprawiedliwiła przed resztą pracowników. Chciałam mu
przerwać, ale jedynym, co mi wychodziło, było nieme poruszanie ustami.
- Oczywiście, panie Kwon. _____ wygląda dzisiaj strasznie
niewyraźnie. Przyda jej się odpoczynek – pani Kim jak zwykle się uśmiechała.
- Dziękujemy bardzo – Ji Yong uśmiechnął się niczym aniołek
i pociągnął mnie do szatni, wuefistce rzucając tylko krótkie „Do widzenia”. Już
po chwili wychodziliśmy ze szkoły. Nie odzywałam się do niego. Nie wiedziałam,
co mogłabym powiedzieć. Tak było przez pół drogi.
- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam w końcu.
- Nie mogłem pozwolić, by taka śliczna dziewczyna z
wyczerpania zemdlała w szkole. – zarumieniłam się nieco na jego słowa. –
Naprawdę, jeśli mam być szczery, wyglądasz koszmarnie. Widać, że masz gorączkę,
poza tym, masz wory pod oczami i trzęsiesz się jak galareta – zaczął wymieniać.
- Dobra, wystarczy, rozumiem. W każdym razie nie zmienia to
faktu, że jakoś bym sobie poradziła – burknęłam, na co ten się zaśmiał.
- Tak, tak, jasne…
- Tutaj mieszkam – rzekłam nagle, zatrzymując się przy
wejściu do jednego z bloków. – Wejdziesz na kawę lub herbatę? – zapytałam, tak
jak wymagało tego dobre wychowanie.
- Oczywiście. Ktoś musi się tobą zająć, niezdaro.
W ten
sposób chłopak znalazł się w moim małym, ale przytulnym mieszkaniu. Mieszkałam
sama. Poprosiłam o to matkę, która teraz opłacała wszystkie moje rachunki. Dla
niej to i tak było niewiele. Była w końcu wielmożną panią prezes. Gdy tylko
mnie urodziła, zostawiła mnie na utrzymaniu ojca. Niestety, ten zmarł dwa lata
temu i to ona musiała się mną teraz „zajmować”. Mało ją obchodziłam, albo nawet
wcale. Chciała mieć mnie po prostu z głowy. Mi również na niej nie zależało.
Znałam ją tylko tyle, co z widzenia i paru słów, jakie ze sobą wymieniłyśmy.
Jej charakter całkowicie do niej pasował. Zimna i bezuczuciowa – oto cała ona.
W ostatnim czasie chciałam się bardziej usamodzielnić, znaleźć pracę, ale
marnie mi to wychodziło. Nauka wymagała czasu, a przez pracę miałabym go mniej.
Chciałam
zaparzyć sobie i chłopakowi herbaty, ale Ji Yong mnie wyprzedził i sam to
zrobił, przy okazji każąc mi iść do łóżka. Zrobiłam jak kazał, bo niby, jakie
miałam inne wyjście? Nie chciało mi się mu przeciwstawiać. Miałam na to za mało
siły, a on był strasznie uparty i na pewno łatwo bym się go nie pozbyła.
Przebrałam
się w piżamę i weszłam do łóżka, a już po chwili siedział przy mnie G-Dragon,
na stoliku stawiając kubek z herbatą.
Przez
następny tydzień Smok opiekował się mną, jak tylko mógł. Po szkole przynosił mi
lekcje i pomagał nadrobić materiał. Skutecznie ukrywałam przed nim to, w jakim
stylu się ubierałam, ponieważ w jednej z rozmów dowiedziałam się, że nie znosił
takiego rodzaju mody. Zawsze chodziłam przy nim w piżamie i zawsze odciągałam jakoś
od szafy, więc było dobrze. Po tych paru dniach spędzonych razem, musiałam
przyznać sama przed sobą, że się w nim po prostu zakochałam. Gdy tylko
ostatniego dnia opieki nade mną wyszedł z mieszkania, zadzwoniłam do mojej
przyjaciółki, by jej wszystko powiedzieć. Dobrze wiedziałam, że on nigdy nie
spojrzy na mnie, jak na kobietę, z którą mógłby spędzić resztę życia. Nie byłam
w jego typie.
- _____! Kochasz go, więc chociaż się postaraj, a nie
odpuszczasz na samym początku! – prawie wykrzyczała do słuchawki -^-^-^-.
Westchnęłam tylko.
- Dobrze, niech ci będzie. Przynieś mi jutro jakieś ubrania.
Chcę mu się podobać, więc nie mogę wyglądać jak lalka z innej epoki wyjęta –
mruknęłam.
- Wiesz, że to ci nie wyjdzie na dobre, prawda? Gdy tylko
się dowie, że go okłamałaś, bardzo prawdopodobne będzie, że cię znienawidzi… -
a ta od razu do konsekwencji przechodzi...
- Tak, wiem o tym i to doskonale, jednak mam wrażenie, że
bez tego mi się nie uda – odparłam zgodnie z prawdą.
- Dobra, jak chcesz. Będę za jakieś pół godziny z ubraniami
– powiedziała nieco ponuro i rozłączyła się. Jakie pół godziny? Mówiłam
przecież, że jutro ma je przynieść! Pewnie ma coś jeszcze do gadania. Bardzo
dobrze wiedziałam, że ten pomysł jej się nie podoba i będzie próbowała mi go
wybić z głowy, póki jeszcze nie jest za późno, jednakże ja byłam nieustępliwa i
ona o tym wiedziała. Szanse, że mnie od tego odwiedzie były równe zeru, a mimo
to podjęła się tego zadania. Ja nie miałam już odwrotu. Poznał mnie inną, niż
naprawdę byłam. Tylko, dlatego do mnie zagadał. Bycie sobą było teraz
niemożliwe.
Następnego
dnia, ubrana w czarne rurki i dżinsową koszulę ruszyłam do szkoły. Oczywiście,
miałam na sobie kurtkę, jak na jesień przystało. Nie chciałam się znowu
przeziębić, a czułam się już znacznie lepiej niż jeszcze tydzień temu.
Przekroczyłam próg budynku. Nie zauważyłam nikogo znajomego, przez co zaczęłam
się zastanawiać, czy powinnam się z tego powodu cieszyć, czy płakać. Poszłam do
szatni, gdzie zostawiłam kurtkę i skierowałam się do klasy, w jakiej miała
odbyć się pierwsza lekcja. Weszłam do środka. Spotkała mnie tam miła
niespodzianka.
Wszyscy
stanęli wokół mnie i krzyknęli donośne „Sto lat!”. Patrzyłam na nich
nierozumiejącym wzrokiem.
- Wszystkiego najlepszego z
okazji urodzin, _____! – na środek klasy wyszedł Ji Yong i stanął
naprzeciwko mnie. Gdzieś z tyłu dostrzegłam -^-^-^-. Dopiero teraz dotarło do
mnie, że dzisiaj są moje urodziny. Całkiem o nich zapomniałam.
- Em… dziękuję – powiedziałam niepewnie. Nie za bardzo
wiedziałam, jak mam zareagować. Smok zbliżył się do mnie i objął ramieniem.
- Po lekcjach zapraszamy wszystkich na pizzę! – krzyknął
jeszcze, jednak nikt już nie zdążył zareagować, ponieważ do klasy wszedł
nauczyciel i wszyscy pozajmowali swoje miejsca. Gdy tylko lekcja się skończyła,
błyskawicznie spakowałam swoje rzeczy i wyleciałam z klasy szukając Ji Yonga.
Byłam pewna, że to on wszystko zaplanował. W końcu zobaczyłam go na jednym z
korytarzy, jak rozmawiał ze znajomymi. Mocno chwyciłam go za ramię i
odciągnęłam za róg.
- Co to miało znaczyć? – wyrzuciłam z siebie wściekłym
tonem, a ten tylko uśmiechnął się głupkowato.
- Nie jesteś zadowolona? – zapytał robiąc oczka
szczeniaczka. Wypuściłam powietrze z ust i odsunęłam się od niego.
- Jestem, ale… - spojrzałam na niego, nie wiedząc jak ubrać
w słowa to, co miałam na myśli. No bo jak niby miałam powiedzieć, że nie miałam
tyle pieniędzy by innym postawić pizzę? Może i moja matka miała wiele
pieniędzy, opłacała moje rachunki i przesyłała mi sumę wystarczającą na własne
utrzymanie, czyli jedzenie i ubrania. No, w wydawaniu na to drugie to ja byłam
mistrzem i kwotę, jaka była na to przeznaczona w tym miesiącu już dawno
wydałam. Gdyby tak nie było, to teraz nie miałabym problemu, a nie chciałam
matki prosić o więcej.
- Nie martw się, ja wszystkim stawiam – powiedział z
uśmiechem na ustach, jakby czytał mi w myślach.
- Ale… ale… - teraz już nie potrafiłam się wysłowić.
Zacięłam się najprościej mówiąc.
- Żadnych ale – rzekł i położył swój palec wskazujący na
moich ustach w celu uciszenia mnie. Zarumieniłam się i szybko strząsnęłam jego
rękę z mojej twarzy.
- Nie chcę cię obciążać kosztami – naburmuszyłam się lekko,
niczym mała dziewczynka.
- Dobrze, dobrze, przecież wiesz, że i tak zrobię swoje –
był zdecydowanie rozbawiony moim zachowaniem. Spuściłam głowę, jednak po chwili
znów się wyprostowałam. Odwróciłam się i ruszyłam w kierunku kolejnej sali. Niepewnie
wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam do matki SMS’a, by przysłała mi trochę
pieniędzy. Nie lubiłam, gdy ktoś robił coś za mnie, tak jak teraz chciał to
zrobić GD. Moje urodziny, więc sama zapłacę za moich gości. No prawie sama. W
sumie to moja rodzicielka. Mniejsza. Mimo wszystko nie mogłam uwierzyć, że tak
po prostu się do niej zwróciłam. Najwidoczniej każdy się kiedyś ugina, nawet
ja. Byłam za to na siebie trochę zła, bo po śmierci ojca postanowiłam, że nigdy
nie będę prosić jej o więcej, niż mi przesyła, ale nie widziałam innego wyjścia
z tej sytuacji.
Resztę dnia
przetrwałam, sama nie wiem, jakim cudem. W końcu, wraz z ludźmi z klasy i Ji u
boku poszłam do pizzerii. Wszyscy, włącznie ze mną, wygłupiali się cały czas.
Po drodze wyciągnęłam jeszcze pieniądze z bankomatu. Postanowiłam tego nie
żałować. Dla niej to i tak było niewiele.
W końcu
znaleźliśmy się na miejscu i, gdy każdy wymienił, co chce, podeszłam do kasy,
by zapłacić, jednak nie zdążyłam, ponieważ stanął przy mnie G-Dragon.
- Ja zapłacę – posłał swój firmowy uśmiech kasjerce, a na
jej twarzy wykwitły czerwone plamy. Aish… Serio?
- Oppa… - jęknęłam, pierwszy raz w życiu go tak nazywając.
- Są twoje urodziny, więc potraktuj to spotkanie, jako
prezent ode mnie, słodka – rzekł i zapłacił, a ja z rumieńcami na twarzy
odeszłam do stolika. Zajęłam miejsce przy mojej przyjaciółce.
- Na twoim miejscu bym mu powiedziała – zagadnęła nieco
ciszej. Rozejrzałam się dookoła, jakby w obawie, że Ji nagle wyskoczy znienacka
z tyłu mnie, jednak każdy zajęty był sobą, on również.
- Wiem, że powinnam to zrobić, ale się boję. Nie wiem, jakby
na to zareagował – odparłam, przypominając sobie, o tym, jak powiedział, że
lolity są według niego przesłodzone i taki styl nawet nie powinien istnieć.
Dodał też, że nie podoba mu się to nawet w minimalnym stopniu. Dowiedziałam się
o tym, jak byłam chora. Nasza rozmowa przez przypadek stoczyła się na ten
temat. – Nie lubi lolit – po prostu nie mogłam tego nie dodać. -^-^-^- musiała
o tym wiedzieć, by patrzeć na to, z chociaż trochę innej perspektywy.
Dziewczyna objęła mnie ramieniem, dzięki czemu kąciki moich ust uniosły się
lekko w górę.
- Nie przejmuj się, będzie dobrze – powiedziała i
uśmiechnęła się przyjaźnie. Niespodziewanie za nami pojawił się G-Dragon i
odciągnął mnie na bok.
- Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent – rzekł, patrząc mi
prosto w oczy.
- Tak? – zapytałam, a on z kieszeni spodni wyjął małe,
czarne, eleganckie pudełeczko i podał mi. Otworzyłam je niepewnie. W środku
dostrzegłam drobny naszyjnik.
- Ja… nie wiem, co mam powiedzieć – odparłam na jego miły
gest. – Dziękuję, jednak nie musiałeś mi tego dawać. I tak już wiele dla mnie
zrobiłeś – dodałam.
- To żaden problem. Dla mnie przyjemnością jest dać prezent
komuś, kogo lubię.
Miałam
wyrzuty sumienia przez to, że go okłamałam, jednak, mimo że bym chciała,
uważałam, iż teraz nie mogę tego zmienić.
- _____, chciałabyś iść ze mną wieczorem do kina? – zapytał
niespodziewanie. Spojrzałam na niego zdziwiona, jednak skinęłam lekko głową.
- Tak, chętnie – odpowiedziałam wesoło, a zaraz potem
usłyszałam, jak ktoś głośno wołał moje imię. Od razu skierowałam się w tamtą
stronę, patrząc przepraszającym wzrokiem na Ji Yonga.
***
Piętnaście
minut przed wyznaczoną godziną spotkania wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku
kina, w jakim umówiłam się z GD. Chłopak już tam na mnie czekał. Przywitaliśmy
się, po czym weszliśmy do środka i wybraliśmy film oraz kupiliśmy jeden duży
popcorn i dwie cole. Po chwili byliśmy już na sali, a film rozpoczął się,
oczywiście poprzedzony różnymi reklamami. Na jaki film się zdecydowaliśmy? Na
jakiś horror, dlatego w pewnym momencie seansu tak się wystraszyłam, że nie
bacząc na nic, mocno wtuliłam się w bok mojego towarzysza. Drżałam na całym
ciele, mocno zaciskając powieki. Ji Yong objął mnie ramieniem, dzięki czemu
udało mi się uspokoić, aż w końcu nastąpiły tak długo wyczekiwane przeze mnie
napisy końcowe, choć jakaś część mnie chciała, by film jednak dalej trwał, bo
wtedy mogłam wtulać się w niego ile chciałam, bez żadnych przeszkód, a miałam
przecież usprawiedliwienie.
Wstałam z
fotela i przeciągnęłam się. Oboje wyszliśmy z sali.
- Przepraszam, że tak się w ciebie ciągle wtulałam, ale
naprawdę się bałam… - zaczęłam niepewnie rozmowę.
- Nic się nie stało! Jesteś naprawdę sło… - nagle przerwał,
nie dokończając wyrazu. – Odprowadzę cię. Jest już późno, a nie chcę żeby coś
ci się stało.
- Dobrze, niech będzie. Dziękuję – powiedziałam, udając, że
nie zauważyłam tego, że nie dokończył jednego zdania.
Wyszliśmy
na zewnątrz. Fakt, było już późno, a na dodatek ciemno. Sama bałabym się wracać
do domu, szczególnie po tym, jak obejrzałam horror. Cieszyłam się, że mnie
odprowadzał, mimo że między nami panowała niezręczna cisza, której żadne z nas
nie ważyło się przerywać. W końcu stanęliśmy pod moim domem. Spojrzeliśmy na
siebie.
- Dziękuję ci za bardzo miły wieczór – skłoniłam mu się
lekko w ramach podzięki, a kąciki ust chłopaka delikatnie uniosły się ku górze.
- To ja powinienem ci dziękować – spojrzał mi w oczy i
przybliżył się do mnie. Był niebezpiecznie blisko. Swoje dłonie ułożył na moich
ramionach i przyciągnął do siebie, przez co dystans między nami zmalał niemalże
do zera. W jego oczach dostrzegłam iskierki, gdy na mnie patrzył. Nie zdążyłam
nic powiedzieć, ponieważ złożył na mych ustach namiętny, pełen miłości
pocałunek. Nie spodziewałam się tego, jednakże oddałam ten pocałunek, a nawet
go pogłębiłam. „Czy… czy on czuje do mnie to samo, co ja do niego?” – takie
pytanie przeleciało mi przez myśl, jednak zaraz potem zniknęło i całkowicie
oddałam się chwili. W brzuchu latały mi motyle, serce biło szybciej. Czułam
się, jak w niebie. Niestety, w końcu nam obojgu zabrakło powietrza i
odsunęliśmy się od siebie. Twarz mnie paliła, z resztą chyba nie tylko mnie,
ponieważ na jego policzkach widniały wyraźne rumieńce.
- _____, przepraszam… - powiedział cicho. – Saranghae –
dodał jeszcze i odwrócił się do mnie plecami, by odejść. Dopiero po chwili do
mojej głowy dotarło znaczenie jego słów. Zerwałam się szybko z miejsca, gdy był
już parę metrów ode mnie i biegiem zmierzyłam za nim. W końcu go dogoniłam i
przywarłam do jego pleców, mocno się w nie wtulając.
- Ja też, ja też… saranghae – powiedziałam i jeszcze mocniej
objęłam go rękami w pasie, o ile tak się jeszcze w ogóle dało. Chłopak odwrócił
się w moim kierunku i wyplątał z uścisku.
- Chincha? – wyglądał jak małe, zagubione dziecko, które
właśnie znalazło swoją matkę pośród tłumu.
- Ne – w tym momencie mocno się do mnie przytulił, jakby bał
się, że za chwilę zniknę.
***
Chodziliśmy
ze sobą już miesiąc. Niestety, wciąż nie powiedziałam mu prawdy, przez co
czułam się naprawdę źle. Gdy tylko temat naszej rozmowy schodził na lolity, Ji
Yong stawał się nawet wredny, co mnie bolało, ponieważ przy nim nie mogłam być
sobą. W końcu jednak postanowiłam. Mimo że go kochałam, zdecydowałam to
zakończyć, rozstać się z nim. W ten sposób on nie będzie oszukiwany, a ja będę
mogła być znowu sobą.
Tego dnia,
po lekcjach, byliśmy umówieni ze sobą na spotkanie, czy też randkę, jak kto
woli. Denerwowałam się cały dzień, w szkole nie mogłam się na niczym skupić.
Gdy katorgi się skończyły, od razu skierowałam się do domu, by tam zacząć się
przygotowywać. Oczywiście, po drodze o mało nie potrącił mnie samochód przez
własną nieuwagę. Na szczęście, jakoś przetrwałam i otworzyłam drzwi mojego
ukochanego mieszkania. Rzuciłam torbę gdzieś na bok i poszłam do swojego
pokoju, gdzie zaczęłam się przebierać.
Włożyłam na
siebie wcześniej przygotowaną, czarną sukienkę z masą wstążek i koronek tego
samego koloru. Łatwo się domyślić, iż była ona w stylu gothic lolita. Włosy
zostawiłam rozpuszczone, a na głowę założyłam mały, lekko przechylony na lewą
stronę, kapelusik. Na nogi założyłam czarne zakolanówki ze wstążką u szczytu i
buty na lekkim obcasie. Wzięłam jeszcze małą torebkę i upchnęłam do niej
telefon oraz portfel, zostawiając także trochę miejsca na klucze, które
wylądowały w niej zaraz po tym, jak zakluczyłam mieszkanie.
Ji Yong
czekał już na mnie w umówionym miejscu. W momencie, gdy mnie zauważył, a nasze
spojrzenia się spotkały, dostrzegłam w jego oczach szok i niedowierzanie. Stanęłam
jakiś metr przed nim.
- Hej Ji… - przywitałam się cicho.
- Hej _____. To jakiś żart, tak? – zapytał, wskazując palcem
na moje ubranie.
- Nie, to nie żart, tylko prawda. Przepraszam, że wcześniej
ci o tym nie powiedziałam, ale nie chciałam cię stracić. Naprawdę cię kocham i
przez to, że nie lubisz lolit, starałam się być inna. Przez cały ostatni
miesiąc nie byłam sobą, wcześniej również. Nie czułam się z tym dobrze. Jest mi
naprawdę przykro. Zrozumiem, jeśli mnie teraz znienawidzisz. To już nasz koniec
– mówiłam, całkowicie zapominając o oddychaniu. Przez chwilę patrzył na mnie
stojąc w bezruchu. Był zdziwiony i jakby zawiedziony, jednak po chwili wrednie
się do mnie uśmiechnął.
- Naprawdę myślałaś, że cię kocham? Jesteś beznadziejna.
Nawet nie zauważyłaś, że to wszystko było kłamstwem. Serio jesteś aż taka
naiwna? – rzekł kpiącym, mrożącym krew w żyłach tonem i odwrócił się do mnie
plecami, po czym odszedł. Nie powstrzymywałam go, analizując to, co powiedział
i wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał. Jak to kłamstwem? W
tym momencie zalałam się łzami i biegiem ruszyłam do domu, nie chcąc teraz
patrzeć na nikogo.
***
Przez kolejny tydzień nie chodziłam do szkoły.
Nie miałam na to siły. Ciągle siedziałam w swoich czterech ścianach i płakałam.
-^-^-^- codziennie mnie odwiedzała i próbowała pocieszyć, lecz przynosiło to
marne skutki. W końcu jednak postanowiłam wrócić do więzienia dla uczniów. Nie
poinformowałam o tym mojej przyjaciółki, to była decyzja z chwili na chwilę.
Wkroczyłam
do szkoły i gdy tylko zostawiłam kurtkę w szatni, skierowałam się do
odpowiedniej sali. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Gdy ktoś poza przywitaniem
próbował do mnie zagadać, zbywałam go tekstem, że muszę jeszcze coś załatwić
lub, że nie mam teraz czasu.
Przechodząc
obok jednej z klas usłyszałam czyjeś podniesione głosy. Ominęłabym to bez
większego zainteresowania, gdyby nie fakt, że nagle moje imię zostało rzucone
gniewnym tonem w powietrze. Zaciekawiona ukryłam się za rogiem, tak by nikt
mnie nie widział i zaczęłam, prostolinijnie mówiąc, podsłuchiwać.
- Jak można tak bawić się ludźmi?! – od razu rozpoznałam ten
głos. Należał on do mojej przyjaciółki.
- Chyba ją powinnaś o to zapytać – odparł zimnym, obojętnym
tonem chłopak, z którym rozmawiała. Go też pamiętałam idealnie. Należał do
G-Dragon’a.
- Tylko, że ona nie chciała cię stracić, dlatego ci nie
powiedziała. Dobrze wiedziała, jak reagujesz na jej styl. Kochałeś ją w ogóle?
- Oczywiście, że kochałem! Problem jednak w tym, że ja
nienawidzę kłamstw. Nie mam zamiaru jej wybaczać, mimo iż wciąż ją kocham. – W
tym momencie chciałam wejść do środka, jednak się powstrzymałam.
- Naprawdę chcesz stracić ukochaną osobę z tak błahego
powodu? Ona zawsze czuła do ciebie coś więcej i cały czas tak jest. Przez ciebie
cały tydzień nie wychodziła z domu i płakała, również przez to, co jej
powiedziałeś. Sam też jesteś sobie winny. Słowa czasem bolą bardziej niż czyny
– rzekła zawiedzionym tonem -^-^-^-. Usłyszałam kroki, zbliżające się w stronę
drzwi, więc szybko ulotniłam się z miejsca „zbrodni” i niemalże pobiegłam na
następną lekcję. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Powiedział tak
raniące słowa tylko, dlatego, że go okłamałam? Przez to sam to zrobił i tym
samym zniżył się do mojego poziomu, zaprzeczył sam sobie. Pokręciłam głową,
starając skupić się na tym, co teraz było dla mnie najważniejsze, czyli nauce.
***
Przez
następne dni tylko omijałam Ji Yonga. Nie byłam jeszcze gotowa na spotkanie z
nim twarzą w twarz i mu najwidoczniej też się do tego nie paliło. Może to i
lepiej? To już chyba naprawdę koniec.
Ostatnimi
czasy bardziej otworzyłam się na świat i nowe znajomości, głównie dzięki mojej
przyjaciółce. W końcu nie mogłam zamykać się tylko we własnym świecie, a
przynajmniej ona tak mówiła, ponieważ ja uważałam inaczej. W moim życiu pojawił
się także chłopak, którego traktowałam jak przyjaciela. Był zabawny i troszczył
się o mnie, nienawidził, gdy się smuciłam oraz nie obchodziło go to, jak się
ubierałam. Deasung, bo tak miał na imię, był jak anioł. Cieszyłam się, że go
poznałam i mogłam spędzać z nim czas. Pozwalał mi skutecznie zapomnieć o GD,
jednak, gdy byłam sama w domu – płakałam. Wciąż mnie to przerastało, ale było
już lepiej niż jeszcze parę dni temu. Przynajmniej potrafiłam się już szczerze uśmiechnąć.
No, przy Daesungu nieszczery uśmiech był niemożliwy. Oczywiście, po szkole
szybko rozniosły się plotki, że nie jestem już z G-Dragon’em, przez co byłam
wyśmiewana, albo podrywali mnie inni faceci. Zastanawiałam się, co gorsze,
chociaż tak naprawdę odpowiedź była prosta – oczywiście, że to drugie! To
pierwsze miałam, za przeproszeniem, w dupie. Na szczęście Dae pozbywał się
wszystkich natrętów, więc miałam takowy spokój. No i -^-^-^- także była przy
mnie. Z nimi moje życie zaczęło wracać do normy.
Pewnego
wieczoru wracałam sama do domu. Musiałam zostać dłużej w szkole, ponieważ
nauczycielka poprosiła mnie, bym pomogła jej wstępnie zorganizować bal dla
tych, którzy w tym roku kończyli tę szkołę. Powiedziała, że potrzebuje młodego
umysłu, a przewodniczący szkoły i tak ma już dużo na głowie. Padło na mnie,
ponieważ miałam lepsze oceny od większości uczniów. Należałam do elity
umysłowej (no co? Nie wspominałam, że ostatnio moje mniemanie o sobie poszło w
górę?). Raczej nie obchodziło mnie, jak i którędy wracam do domu. Już jakiś
czas temu przestałam całkowicie zwracać uwagę na swoje bezpieczeństwo.
Nagle ktoś
wciągnął mnie w jedną z bocznych uliczek i przyparł do muru. Zaczęłam się bać,
a strach mnie paraliżował. Napastnik wpił się w moje usta. Od razu rozpoznałam
jego wargi. Na początku nie mogłam w to uwierzyć, jednak z czasem dotarło to do
mnie i rozluźniłam mięśnie, oddając mu przy tym pocałunek. Nigdy nie
zapomniałabym smaku jego ust i uczucia, które było między nami. Wzajemnie
przekazywaliśmy sobie teraz to, jak bardzo za sobą tęskniliśmy przez ostatnie
dni i jak bardzo żałowaliśmy tego, co zrobiliśmy. Namiętność i pożądanie rosły
w nas z każdą chwilą. W końcu jednak oderwaliśmy się od siebie. Całkiem
zapomniałam jak się oddycha i teraz odczułam tego skutki, łapczywie łapiąc
powietrze. Chłopak na nic nie czekał i przyciągnął mnie do siebie, po czym
mocno przytulił.
- Niebezpiecznie chodzić tak samej po ciemku – mruknął mi do
ucha, a ja uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego jeszcze bardziej. Teraz już
byłam pewna, że między nami na pewno będzie wszystko dobrze. Czułam, że mnie
kocha. Nie musiał nawet mówić tego głośno. To, że mi wybaczył, mówiło samo za
siebie, utwierdzało mnie w tym przekonaniu. A ja? Ja również go kochałam.
❤
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że się nie pogodzą...
OdpowiedzUsuńScenariusz jak zwykle ciekawy i wciągający.
Życzę weny i czekam na kolejne twoje prace :)
Omo... Końcówka taka słodka ;3 Kocham twoje scenariusze <3
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie chciałam zdzielić GD w łeb...
OdpowiedzUsuńAle tak czy siak, wszystko dobrze się skończyło *...*
Weny kochana i hwaiting!
Świetne opowiadanie, naprawdę mi się podobało!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, a w międzyczasie zapraszam na bloga, gdzie pojawiło się nowe opowiadani!
http://200-percent-of-love.blogspot.com/
Ach, G-Dragon! <3 Cieszę się bardzo, że coś z nim dodałaś. Tematyka całkiem przyjemna i jakże prawdziwa. Masz racje, wiele osób ocenia ludzi po stylu ubierania, co prowadzi później do różnych sytuacji. Mam tylko jedno ale, mianowicie GD i bohaterka chodzili do tej samej szkoły, więc chłopak powinien zauważyć, że ona ma właśnie taki styl? Chyba, że nie było tak bardzo tego poznać. No nie wiem, ale i tak wyszło Ci to bardzo dobrze. Kłamstwo, kłamstwem. Bohaterka zachowała się nie fair wobec GD, ale on za to zachował sie jak ostatni dupek. :< A zakończenie samo w sobie wspaniałe! Ten ostry pocałunek.
OdpowiedzUsuńRozmarzyłam się~
Życzę weny! :)
Co do pytania, jakie zadałaś - znowu zapomniałam dodać coś z mojej wyobraźni do opowiadania xd Odpowiedź jest prosta i w sumie, coś było w tekście, a mianowicie jedno zdanie: "Przecież on nawet nie wiedział o moim istnieniu!". Szkoła była duża, a GD otaczało wielu znajomych, zarówno chłopaków, jak i dziewczyn, które się w nim podkochiwały, a było wspomniane, że ona sobie odpuściła, więc raczej starała się nie zwracać na siebie jego uwagi ^^
UsuńDziękuję za miły komentarz, a wena na pewno się przyda <3
Pozdrawiam!