V (BTS) - My Only Love? Speed. #1
Hej, cześć!
Wracam do Was z nowym scenariuszem, w sumie to tylko jego jedną częścią x'D
Pisałam go razem z Taeyeon z Magic Hell and Me. Mam nadzieję, że spodoba Wam się owoc naszej wspólnej pracy, a scenariusz zobaczycie także na jej blogu <3
Miłego czytania!
V – My Only Love? Speed.
Taehyung ze
skupieniem na twarzy sunął swoim samochodem po jednej z wielu tokijskich ulic.
Adrenalina w nim buzowała, jednak wciąż zachowywał spokój. Potrafił trzymać
emocje na wodzy, jak mało kto. Wcisnął sprzęgło i zmienił bieg na trójkę, zaraz
dodając gazu. Został mu tylko jeden przeciwnik do wyprzedzenia i zwycięstwo
miało należeć do niego. Nie mógł sobie pozwolić na to, by być gorszym od
innych. Nie po to wyjechał z Korei do Japonii, by teraz robić coś innego.
Wyścigi stały się jego życiem.
Ostatnia
prosta. Ostatnia szansa, by wyprzedzić kierowcę przed nim, zajmującego pierwsze
miejsce od niemalże początku wyścigu. Stróżka potu spłynęła po jego skroni.
Docisnął mocniej gaz. Coraz bardziej doganiał samochód przed sobą. Sto metrów do
mety, dziewięćdziesiąt…pięćdziesiąt…dziesięć…pięć…
Tak! Taehyung wyprzedził go na odległość zderzaka, a tym samym wygrał! Zatrzymał pojazd i wyszedł z niego, machając do publiczności ręką. Cieszył się ze zwycięstwa niczym małe dziecko. Fakt faktem, musiał przyznać, iż ten wyścig do łatwych nie należał. Na trasie ciężko było kogoś mijać, ponieważ uliczki, przez które się przemieszczali, wcale nie należały do szerokich. Mimo wszystko – dał radę! Odkąd tu przyjechał, stawał się coraz lepszy, pomimo słabego początku, jaki stawał mu na drodze. Czasem myślał, czy nie odpuścić i nie wrócić do swojego rodzimego kraju, jednak zawsze w porę się reflektował i dalej dążył do spełniania swoich marzeń.
Tak! Taehyung wyprzedził go na odległość zderzaka, a tym samym wygrał! Zatrzymał pojazd i wyszedł z niego, machając do publiczności ręką. Cieszył się ze zwycięstwa niczym małe dziecko. Fakt faktem, musiał przyznać, iż ten wyścig do łatwych nie należał. Na trasie ciężko było kogoś mijać, ponieważ uliczki, przez które się przemieszczali, wcale nie należały do szerokich. Mimo wszystko – dał radę! Odkąd tu przyjechał, stawał się coraz lepszy, pomimo słabego początku, jaki stawał mu na drodze. Czasem myślał, czy nie odpuścić i nie wrócić do swojego rodzimego kraju, jednak zawsze w porę się reflektował i dalej dążył do spełniania swoich marzeń.
Ukradkiem
spojrzał na tego, którego pokonał. Złość w jego oczach była całkowicie
wytłumaczalna, zważywszy na to, iż stracił swoją pozycję w ostatnich sekundach.
Niestety, Tae nie potrafił mu współczuć. Miał swój cel i trzymał się go choćby
niewiadomo, co się działo. Nie miał czasu na przejmowanie się innymi.
Podjechały do
niego na czerwonych Hondach CBR 600 RR, dwie skąpo ubrane Japonki. To one
wręczały tutaj nagrody zwycięzcom. Tym razem stawką był milion jenów1,
a to wcale nie mało. Ograł innych zawodników. W końcu to oni składali się na
pulę. Najlepszy zgarniał wszystko – podstawowa zasada.
Mimo, że
dziewczyny mizdrzyły się do niego, on nie zwracał na to najmniejszej uwagi. To
nie było w jego typie. Pomimo swojego wieku, on dalej wierzył w prawdziwą
miłość i nie obchodziły go przygody na jedną noc. Czekał na tą jedyną, z którą
mógłby spędzić resztę życia. Jednocześnie chciał także, aby była to jego
pierwsza miłość. I jedyna. Do końca jego dni.
Tak więc
ignorując motocyklistki, wsiadł z powrotem do swojego samochodu i odjechał,
jakby nigdy nic, myśląc o przeciwniku, z którym jeszcze nigdy nie miał okazji
spotkać się na torze, a mianowicie Jeon JeongGuku, znanym także jako Jungkook.
Ponoć był dobry. Cholernie dobry. Taehyung bardzo chciał się z nim zmierzyć,
porównać swoje umiejętności do tych drugiego. Nigdy nawet nie widział go w
akcji, więc jego ciekawość, którą wzbudzał ten chłopak, była jak najbardziej
uzasadniona. Zastanawiał się też nad tym jak dobra jest ekipa tego całego
Jeona. W końcu on sam był wolnym
strzelcem i lepiej znał tu tylko Sungoha i paru innych chłopaków, z którymi to
dosyć często rozmawiał.
Okrężną
drogą ruszył do ich miejsca spotkań. Bardzo lubił przejażdżki swoim samochodem
po ulicach Tokyo, szczególnie późnymi wieczorami lub nocą. Dlatego też tym
razem postanowił się na taką wybrać.
Taehyung odsunął
wizjer swojego sfatygowanego kasku Race 60/61, po czym odpiął jego zapięcie, na
chwilę puszczając kierownicę czego skutkiem było to, że prawie wjechał w czyjś
rower pozostawiony samotnie przed jednym z domów. Na swoje szczęście chłopak
był doświadczony w tym co robił i szybko odbił kółko w przeciwną stronę,
stabilizując pojazd na jezdni. Przez chwilę starał się przypomnieć sobie czy w
terenie zabudowanym można włączać długie światła czy nie, jednak w końcu i tak
uruchomił lampy o dalszym zasięgu. Pobieżnie sprawdził czy ulica przed nim jest
pusta, ponieważ zbytnio nie orientował się kiedy i gdzie ma uważać na
przechodzące gejsze, a nie chciał sobie narobić problemów. Zdjął kask, przez
chwilę ograniczając sobie pole widzenia do minimum i ułożył go na sąsiednim
siedzeniu, sprawiając, że ten niemal spadł, ale chłopak szybko opanował
sytuację. Kiedy wyjechał na jeden z podświetlonych na kolorowo mostów nagle
rozdzwonił się jego niedawno nabyty iPhone 6s Space Grey, więc szybko odebrał
połączenie, włączając głośnik.
- Tae, długo mamy jeszcze na ciebie czekać? – zapytał
podwójnie wzmocniony głos Sungoha, który był wyraźnie zniecierpliwiony.
Zwycięzca zerknął kątem oka na wyświetlacz umieszczony na konsoli znajdującej
się pomiędzy siedzeniami i został poinformowany o tym, że od ukończenia wyścigu
minęło zaledwie dziesięć minut.
- Nie zapytasz nawet jak mi poszło? – zapytał Taehyung,
ignorując wcześniej zadane pytanie, po czym dodał gazu, śmigając swoim Lexusem
LFA już sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę. Gdyby teraz przyłapały go
władze miałby poważne kłopoty i prawdopodobnie dożywotnio odebrane prawo jazdy.
Ale kiedy ma się jeden z najszybszych
samochodów w okolicy, w którym tablice rejestracyjne zmienia się po każdym
nielegalnym wyścigu, żadni policjanci nie są straszni.
- Doskonale wiem, że wygrałeś, idioto. – burknął z
rozbawieniem w głosie rozmówca chłopaka, a gdy ten zamilkł Tae nagle usłyszał
kobiecy krzyk, który sprawił, że mimowolnie zamarł na kilka sekund, zwalniając
auto. Nie brzmiał on jakby pochodził z miejsca gdzie przebywał Sungoh. Taehyung
zatrzymał swój samochód na samym środku ulicy i wysiadł z niego, rozglądając
się dookoła, ale nikogo ani niczego nie usłyszał.
- Wyścig skończył się dziesięć minut temu. Nie dałbyś mi
chociaż chwili na dojechanie? – zapytał chłopak, ponownie wsiadając do swojego
samochodu i po przejechaniu wolno, czyli z prędkością stu trzydziestu
kilometrów na godzinę jakichś dwustu metrów, docisnął pedał gazu, bez problemu
wyciągając dwieście dwadzieścia.
- Masz jedno z najszybszych aut w okolicy. Lexus LFA może
wyciągnąć trzysta dwadzieścia pięć kilometrów na godzinę. Powinieneś być tu
sześć minut temu. – odparował natychmiastowo Sungoh na co Taehyung jedynie
ciężko westchnął i przewrócił teatralnie oczami.
- Znawca się znalazł. Daj mi chwilę. – zakończył rozmowę
kierowca, odkładając iPhone’a obok kasku.
Taehyung
już po dwóch minutach był na miejscu i zaparkował swoją wyścigówkę w tylnych
garażach warsztatu samochodowego Sungoha, zamykając drzwi specjalnym kodem,
który znał jedynie on i jego przyjaciel. W końcu nie mógł sobie pozwolić, żeby
samochód za ponad czterdzieści pięć milionów jenów2 nagle został mu
ukradziony. Znowu musiałby jeździć tym okropnym Audi R8 Spyder z 2006 roku,
które wyciągało jedynie trzysta kilometrów na godzinę. Na samą myśl o powrocie
do swojego dawnego samochodu Taehyunga aż wzdrygnęło.
Wszedł do
głównej hali warsztatu, kierując się na zaplecze, z którego łatwo można było
dostać się schodami do miejsca spotkań większości najlepszych kierowców i oczywiście
ich teamów, które nieodłącznie towarzyszyły niemal wszystkim zwycięzcom. Niemal
wszystkim, ponieważ Taehyung stwierdził, że jemu wystarczy jedynie Sungoh,
Baekhyun i ewentualnie Kai, którzy nie ruszyliby się z ich ukochanego warsztatu
nawet za pięćdziesiąt milionów jenów.
Tae wszedł
do skąpanego w żółtym świetle pomieszczenia, na którego ścianach wisiały
umieszczone tam przez mechaników ich ideały aut dlatego chłopak mógł podziwiać
Audi R8 V10 GT, Lamborghini Gallardo, Porshe 911, Ferrari F430, Jaguara XK oraz
wymarzony samochód Jongina, który królował na większości zdjęć – Arrinera
Hussarya. Przechodził w pobliżu umazanych sprejami niegdyś srebrnymi szafkami z
narzędziami i lodówek z zimnymi napojami gazowanymi kiedy wpadł na
czarnowłosego, opalonego chłopaka w
białym tank topie i czarnych dresach.
- Siema, stary! Słyszałem, że znowu wygrałeś wyścig! Tylko
uważaj, żeby sława nie uderzyła ci do głowy, bo wtedy będę zmuszony przestać
się z tobą zadawać. – powiedział chłopak i wytarł dłonie w biały bezrękawnik
czego skutkiem były czarne smugi, które na nim pozostały, po czym poprawił
sobie włosy, zaczesując je do góry. Mimo, że było to stwierdzone jakby
rozbawionym tonem Taehyung zmarszczył brwi, bo nie brzmiało to jakby Kai
cieszył się z wygranej swojego przyjaciela. Rudowłosy zerknął w bok i za
chłopakiem ujrzał dwóch czerwonowłosych nastolatków rozmawiających o czymś w
kącie przyciszonymi głosami. Jongin przeszedł koło Taehyunga jakby nic się nie
stało jednak na odchodnym wyszeptał mu do ucha tak, aby dwójka przy ścianie ich
nie usłyszała.
- Masz przejebane. Pokonałeś nie tego człowieka co trzeba. Wszyscy
na hali mówią jedynie o tym, że możesz spodziewać się zemsty. Tae, uważaj na
siebie.
Taehyung
jedynie skinął głową, nie przejmując się zbytnio słowami przyjaciela. Wiele
razy ostrzegano go przed mszczeniem się pokonanych przez niego zawodników
jednak nigdy nie brał tego na poważnie. Mimo wszystko to, że osobą, która go
ostrzegała był nie kto inny jak Kai, mocno go zaniepokoiło. Jeśli informacje docierały
do Jongina, a on przekazywał je dalej to oznaczało, że są już potwierdzone.
Chłopak
wszedł na główną halę miejsca spotkań i przeczesał rude włosy dłonią, aby
wyglądać bardziej cywilizowanie niż po wyścigu, po czym ukradkiem przejrzał się
w ogromnym lustrze zajmującym jedną ze ścian. Rozpiął suwak swojego
czarno-czerwonego kombinezonu, zsuwając jego górną część z ramion i zostając w
ciemnym bezrękawniku opinającym jego mięśnie brzucha. Kiedy ludzie
przesiadujący w pobliżu wejścia na licznych kanapach zauważyli go zaczęli do
niego podchodzić, klepiąc go po plecach i chwaląc, że genialnie sobie poradził.
Każdy chciał z nim porozmawiać, pogratulować mu lub choćby pobyć przez chwilę w
jego obecności jednak ten ignorował wszystkich, kierując się do swoich
przyjaciół. Gdy był już przy Sungohu, przywitał się z nim i Baekhyunem,
ignorując dwie dziewczyny uczepione ich ramion, które były ubrane jak typowe
grid girls – króciutkie czarno-czerwone spódniczki z szachownicą imitującą
flagę startową w okolicach bioder, obcisłe bluzki zasłaniające jedynie biust i
przynajmniej dwunastocentymetrowe białe szpilki.
- Długo kazałeś na siebie czekać. Chodź, nie uwierzysz co
wczoraj dostarczył mi przyjaciel. – zachęcił przyjaciela Baekhyun i pożegnawszy
dziewczyny uśmiechem skierowali się w stronę mniejszej hali, która imitowała
strefę dla VIPów. Dostęp do niej miał tylko „team Taehyunga” i on sam.
- Niemożliwe… - szepnął rudowłosy jakby sam do siebie kiedy
Sungoh wpuścił go do środka, wcześniej pospiesznie zamykając drzwi.
- Dokładnie, Tae! Ducati 1098S – powiedział, wskazując na
czarno-czerwony motor stojący na środku hali. – Honda Blackbird CBR1100XX –
westchnął, delikatnie przesuwając dłonią po białym lakierze motocykla. – BMW
S1000 RR. W ciągu 3,1 sekundy rozpędza się do stu kilometrów na godzinę. –
zaprezentował kolejny pojazd Sungoh, wskazując na srebrzysty motor dosiadany
przez Baekhyuna. – MTT Street Fighter oraz nasz król – Dodge Tomahawk.
- Ale to przecież najszybsze motocykle wyścigowe świata. –
powiedział Taehyung, kręcąc głową z podziwem i od razu podszedł do motoru,
którego jego najlepszy przyjaciel nazwał królem.
- O nie. Jego nie dotykamy. Muszę mu najpierw zdobyć
papiery, bo nie chcę, żeby taka masa pieniędzy poszła na marne. Na całym
świecie jest jedynie 10 egzemplarzy, a jeden z nich jest mój! – wykrzyknął
wniebowzięty Sungoh, rozsiadając się wygodnie na kanapie w rogu pomieszczenia.
Trochę zbyt wygodnie, ponieważ wylądował głową na kolanach Baekhyuna, który od
razu zepchnął go z siebie, skutkiem czego fioletowowłosy wylądował na podłodze.
Taehyung przysiadł się do Baeka, wyciągając się na kanapie, tak, że jego głowa
zwisała w połowie tylnego oparcia kanapy.
- Jungkook. Co o nim wiecie? – zapytał Tae, bawiąc się
kasztanowymi włosami Baekhyuna, który również przechylił się podobnie jak
kierowca. Tymczasem Sungoh szukał nowych tablic rejestracyjnych do zwycięskiego
Lexusa LFA oraz odpowiednich i wytrzymałych opon do tegoż samochodu
wyścigowego.
- Jungkook. Eee… Chodzi o Kooka? – zapytał dla upewnienia
się Baek, a po skinięciu głową Taehyunga, kontynuował. – Chcesz się z Kookim
ścigać? Już sobie to wyobrażam. Wszędzie na ulicach plakaty z napisami
„Pojedynek dwóch najlepszych wyścigowców! Jungkook VS V!” Będziecie jedynym
tematem rozmów wśród wszystkich kierowców, ale będziecie mieli też przejebane…
Władze na pewno się dowiedzą o wyścigu i będą robić wszystko, aby was zamknąć
za nielegalne jazdy ulicami Tokio. A co do Kookiego to chłopak ma jedynie
dziewiętnaście lat, ściga się odkąd skończył szesnaście, bo stwierdził, że po
śmierci rodziców wszystko mu jedno. Teraz już nie obchodzi go czy zginie czy
nie. Z resztą sam stwierdził, że zaczął się ścigać po to, żeby popełnić
samobójstwo. Potem poznał Jina i od tego czasu trzyma się z jego teamem, ma
własny i stał się jednym z trzech najlepszych kierowców. Chłopak wiele w życiu
osiągnął…
- Jezu, mnie interesuje jego samochód, a nie biografia… -
westchnął Tae, przerywając Baekhyunowi monolog i trzepnął go lekko w tył głowy
na co ten prychnął oburzony, ostentacyjnie odwracając się od przyjaciela.
- Nissan GT-R. 2010 rocznik. Sześciocylindrowy, podwójnie
turbodoładowany silnik o mocy 485 koni mechanicznych. Dwu-sprzęgłowa skrzynia
biegów. Wyciąga trzysta dziesięć kilometrów na godzinę. Napęd na cztery koła.
Kosztuje tak z dziesięć milionów jenów3. – odezwał się jakby
machinalnie Sungoh, przeglądając tablice rejestracyjne aby wybrać taką, której
Taehyung jeszcze nie miał. – Może wydawać ci się, że jest dużo gorszy niż twój
Lexus, ale szczerze to niezbyt. Może okazać się dużo poważniejszym
przeciwnikiem niż sobie myślisz.
- Czekaj, czekaj. Nie zachwalaj tak Kooka. Ty widziałeś
samochód Taehyunga? Lexus LFA. 2012. Kosztuje czterdzieści pięć milionów
dolarów. Dziesięciocylindrowy motor o mocy 552 koni mechanicznych. Automatyczna
sześciobiegowa przekładnia sekwencyjna. Tylny napęd. Wyciąga trzysta dwadzieścia pięć
na godzinę. Jedynie 500 egzemplarzy na całym świecie. Chłopie, nie ma szans,
żeby Nissan wygrał ten wyścig. Jedyne co ma lepsze to przyspieszenie, bo osiąga
stówę na godzinę w przeciągu 2,8 sekund, a Lexus wolniej, ale Tae szybko to
nadrobi.
- Ja tam bym go nie lekceważył. Nie znasz chłopaka, ani jego
samochodu. Nie znasz jego umiejętności ani tego jakie asy skrywa w rękawie. Musisz
trenować.
Taehyung
dalej już nie słuchał tego, co mieli do powiedzenia jego znajomi. Oddał się po
prostu własnym myślom. A więc to tak było z Jeonem? W tym przypadku zgadzał się
z Sungohem. Nie należało go lekceważyć, bo nie wiadomo było, co potrafił. V
zazwyczaj zwracał szczególną uwagę na swoich przeciwników, szczególnie tych
dobrych. Często przychodził na ich wyścigi i przeprowadzał infiltrację.
Oglądał, jaką mają strategię, analizował ją, zbierał ważne informacje. A
wszystko tylko po to, by wygrać. Wyścigi były jego życiem i zamierzał stać się
najlepszym kierowcą w historii. Teraz za cel obrał sobie wyścig z Jungkookiem.
Oboje byli bardzo dobrzy. Pytanie tylko, który lepszy? Tae miał zamiar pokazać,
że on. Chciał pokonać Kooka. Bardzo.
Rudowłosy
zerwał się ze swojego miejsca i przeciągnął, by rozprostować swoje kości. Zaraz
na jego twarzy zakwitł uśmiech.
- Lecimy na przejażdżkę, chłopaki? – zapytał jakby nigdy
nic. Sungoh wraz z Baekhyunem popatrzeli najpierw po sobie, a potem po nim,
zaraz wracając do siebie. Oboje wyszczerzyli się w charakterystyczny dla siebie
sposób i zgodnie przytaknęli głowami.
Gdy tylko
nowa rejestracja dla Lexusa Taehyunga była gotowa, cała trójka wsiadła do
swoich pojazdów i wyjechali na zewnątrz, każdy w swoją stronę. Zawsze mieli ze
sobą kontakt telefoniczny, a przecież nie mogli ryzykować na mieście, gdzie
czają się patrole policyjne. Przecież ktoś mógł na nich zakablować. No bo
powiedzcie: Dla kogo nie byłyby podejrzane trzy sportowe środki transportu
sunące nocą po ulicy? Chyba każdy mieszkaniec Tokyo stwierdziłby, że wracają z
jakiś nielegalnych wyścigów. Jak zwykle mieli trochę pokręcić się po ulicach
stolicy Japonii, a potem zjechać na autostradę i tam poszarżować. Cała trójka
uwielbiała to robić. Czuli się wtedy wolni. Szczególnie Taehyung, którego w takich
chwilach nie obchodziły żadne zasady.
Hyung
przemierzał ulice Tokyo, w skupieniu obserwując swoje otoczenie, jednak z
czasem jego myśli zaczęły schodzić na dni, które miejsce miały dawno temu.
*** Retrospekcja ***
- Nie! Nie
zrezygnuję ze swoich marzeń tylko dlatego, że wy tak chcecie! – wrzasnął Tae ze
łzami wściekłości w oczach. Naprawdę, starał się panować nad emocjami, ale nie
wychodziło mu to w ogóle, a najgorzej było za każdym razem, gdy chodziło o to,
co chciał w życiu robić. Rodzice ciągle go tylko ograniczali.
- Taehyung, nie unoś na nas głosu. Nie jesteśmy twoimi
kolegami! – powiedziała nieznoszącym sprzeciwu głosem matka chłopaka. – Nie
damy ci pieniędzy na ten cholerny samochód i nie pozwolimy wyjazd do równie
cholernej Japonii! Życie ci nie miłe?! W przyszłości masz być prezesem mojej
firmy i banku ojca! Chcesz to wszystko zaprzepaścić? – kontynuowała, jednak on
już nie zwracał na to uwagi. Wiele razy powtarzała mu tą samą śpiewkę, ale
teraz miarka się już przebrała. Po prostu wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.
Słyszał jeszcze wrzaski swojej rodzicielki, ale miał to głęboko gdzieś.
Postanowił. Tym razem naprawdę. Miał już dosyć tysiąca kłótni na miesiąc z
jednego powodu. Nigdy nie interesował się bankowością, ani biurokracją, czy jak
to się tam nazywało. Od dawien dawna fascynował się samochodami sportowymi i
wyścigami. Dlaczego tylko tak wiele stoi mu na drodze do spełniania marzeń?
Albo raczej stało. Do dzisiaj.
Wszedł do
swojego pokoju i zgarnął spod łóżka swoją czarną, sportową torbę, do której
zaczął pakować tylko te najpotrzebniejsze rzeczy. Wiele na ten moment nie było
mu potrzebne: wziął trzy pary zapasowych spodni, parę podkoszulków, trzy
dodatkowe bluzy, kilka par bokserek i skarpetek. Do tego wszystkiego dorzucił
jeszcze szczoteczkę do zębów, po którą śmignął do swojej łazienki. Tak, jego
rodzina była na tyle bogata, a dom na tyle duży, że bez problemu mógł mieć
łazienkę tylko do swojego własnego użytku. Wziął jeszcze swój portfel i
paszport. Dołączył do tego ulubione okulary przeciwsłoneczne na nos i telefon
do kieszeni. Teraz był już gotowy do wyjścia.
Po cichu
wymknął się z domu, tak, by rodzice go nie zauważyli. Wtedy na pewno
pokrzyżowaliby jego plany i obserwowali go na każdym, nawet najmniejszym kroku,
a tego nie chciał. Złapał jakąś taksówkę, która akurat najprawdopodobniej
wracała z jakiegoś kursu i poprosił kierowcę, aby dowiózł go do banku. Musiał
wypłacić pieniądze, ponieważ, gdy już zrobi co miał w planach, ojciec śmiało
mógł zamrozić mu konto, aby nie mógł niczego zakupić. Tak więc, gdy tylko
znalazł się na miejscu, poprosił taksówkarza, by na niego zaczekał.
Taehyung
podszedł do bankomatu i wpisując odpowiedni pin, pobrał dosyć sporą sumę
pieniędzy. Od paru lat rodzice co miesiąc wpłacali na jego konto (które mu założyli
z własnej woli) to większe, to mniejsze sumy pieniędzy. Wahały się one od
dwustu tysięcy, nawet do pół miliona wonów. Zależało to od humoru jego
opiekunów. Tak, był rozpieszczanym dzieckiem, ale od dłuższego czasu nie
korzystał w ogóle z tych pieniędzy, zachowując je właśnie na taką chwilę. Teraz
wypłacił wszystko, co miał. Pieniądze schował w brązowej kopercie do torby i
zamknął ją, zaraz upewniając się, że na pewno niczego nie zgubi.
Szybko, nim
któryś z pracowników zdołał go rozpoznać, wrócił do pojazdu i poprosił, by
kierowca pojechał na lotnisko. Tam zapłacił mu drobnymi jakie miał w portfelu.
Zaraz pognał do kasy i poprosił o bilet do Japonii w jedną stronę. Kobieta przy
komputerze dziwnie na niego popatrzyła, ale zaraz wybrała jakiś bilet dla niego
i wręczyła mu go. Zapłacił odpowiednią kwotę. Okazało się, że do odlotu zostało
mu pół godziny. Fakt, gdy stał przy ladzie, prosił o jak najszybszy lot… W ten
oto sposób po paru minutach znalazł się przy terminalu, gdzie ochrona dokładnie
go przeszukała. Na szczęście nie zwrócili większej uwagi na kopertę
spoczywającą na dnie torby. Najpewniej zastanawialiby się, skąd tak młody
chłopak jak Tae, wziął tyle pieniędzy i może jeszcze oskarżyliby go
bezpodstawnie o kradzież. Dobrze, że mu się upiekło.
Lot wcale
nie trwał długo, ale był wystarczająco męczący dla Taehyunga. Ponadto młody
zostawił całe swoje życie za sobą. Rodziców, przyjaciół… Ale nie żałował.
Wiedział, że teraz będzie mógł zacząć żyć po swojemu. Na własną rękę.
Na miejscu
bez problemu znalazł jakiś kantor wymian, gdzie wymienili mu wony koreańskie,
na jeny japońskie. Cieszyło go to niezmiernie. Potem taksówką udał się do
pierwszego-lepszego hotelu. Jak na razie nie miał problemów finansowych, ale
musiał przecież znaleźć jakieś małe mieszkanko, które będzie w stanie opłacać
oraz kupić jakiś samochód. No i co najważniejsze – musi poznać daty i miejsca
wyścigów. Bez tego się nie obejdzie. Swój telefon wyłączył już na lotnisku, gdy
tylko wysiadł, wiedząc, że mogą go szukać. Nie przeszkadzał mu brak kontaktu ze
światem, jednak brak muzyki to już zupełnie co innego. Musiał to w każdym razie
wytrzymać.
*** koniec retrospekcji ***
Taehyung
wyrwany z zamyślenia zatrzymał się gwałtownie, widząc jak ktoś wtargnął mu
przed maskę. Na szczęście nie jechał zbyt szybko, choć serce już teraz
podskoczyło mu do gardła. Wyskoczył z samochodu, nawet nie pamiętając o tym, by
zamknąć drzwi, tylko zaraz znalazł się przed pojazdem w świetle zapalonych
świateł. Na ulicy leżała jakaś dziewczyna, która teraz kuliła się z bólu,
przyciskając do swojej klatki piersiowej nogę, a na twarzy, oprócz grymasu
bólu, widniały liczne zadrapania.
- Ej, ej, ej, wszystko gra? – zapytał spanikowany, klękając
obok niej i starając się coś zrobić, jednak nie za bardzo wiedział, co takiego.
Zaczesał czarne włosy dziewczyny do tyłu, by w niczym nie przeszkadzały. Trochę
się uspokoiła i teraz świdrowała go swoimi ciemnobrązowymi oczami, co jakiś
czas pojękując z bólu. – Coś cię boli? Chodź, zawiozę cię do szpitala – mówił jak
najęty, całkowicie zapominając o tym, jak się oddycha.
- Nie, nie do szpitala! – zaoponowała szybko, gdy ten już
chwycił ją pod boki i starał się postawić do pionu, przez co o mało jej nie
upuścił, gdy się odezwała.
- Dlaczego? – spojrzał na nią nierozumnym wzrokiem.
- Po prostu nie – powiedziała stanowczym tonem, a on w tym
samym momencie otworzył drzwi swojego samochodu od strony pasażera i delikatnie
ułożył ją na siedzeniu. Wywrócił oczami i przyklęknął przy dziewczynie,
chwytając jej nogę, za którą wcześniej się trzymała i zaczął ją oglądać.
- Co ty robisz? – zapytała oburzonym tonem, jednak on dalej
w skupieniu robił swoje. Czarnowłosa zaraz syknęła z bólu, gdy ten dotknął jej
kości piszczelowej i lekko tylko nacisnął.
- Jest złamana. Powinienem cię teraz odwieźć na SOR, ale nie
chcesz. Co mam z tobą zrobić, księżniczko? – zwrócił się do niej, ostatnie
słowo wymawiając nieco złośliwym tonem. Jego wina, że tak się zachowywała?
Oczywiście, że nie.
- Odwieź mnie do domu. Potem sobie poradzę – mruknęła
zrezygnowana, obniżając się przy tym w fotelu tak, aby nie pogorszyć stanu
swojej nogi. Rudowłosy pokręcił głową na boki i zamknął drzwi samochodu, zaraz
potem wsiadając do niego ze strony kierowcy. Kątem oka jeszcze na nią spojrzał
i westchnął zrezygnowany. Pochylił się nad brązowooką i zapiął jej pasy.
Chociaż raz na coś się przydadzą w tym pojeździe… po stronie pasażera, rzecz
jasna! V preferował bezpieczną jazdę, nawet na wyścigach… o ile dało się na
nich jeździć bezpiecznie.
- To może podasz mi swój adres? – zapytał, a ona prychnęła
niczym rozjuszona kotka, jednak zaraz podała mu to, o co „poprosił”.
Ruszył
samochodem z ulicy. Wcześniej, przez ten drobny wypadek, zapomniał nawet
wyłączyć silnik. Na szczęście jego serce wróciło już na swoje miejsce. Podczas
jazdy co jakiś czas zerkał na dziewczynę, która z kolei wpatrywała się w
przestrzeń rozchodzącą się za oknem. Dopiero teraz zauważył, że na jej twarzy
widnieją liczne zadrapania, a na szyi nawet kilka mniejszych siniaków. Obawiał
się, że to przez niego, jednak ta nic nie mówiła, choć zapewne zdążyła się już
przejrzeć w bocznym lusterku Lexusa.
Mimo iż na
zewnątrz panowała ciemność, Taehyung poruszał się po dość ruchliwych ulicach
Tokyo, dzięki czemu w pojeździe było jasno, ponieważ co chwilę mijał jakąś
latarnię. Po paru minutach byli już na miejscu, choć V śmiało mógł powiedzieć,
że mógłby się tam znaleźć w niecałe cztery, jednak zwrócił uwagę na to, że ma
pasażera, którego sam poobijał, postanowił jechać przepisowo.
Zaparkował
przed domem i wyłączył silnik. Opuścił pojazd i okrążając go, otworzył drzwi od
strony pasażera. Odwrócił się tyłem do dziewczyny, kiedy ta odpięła swój pas i
przyklęknął.
- A tobie co odwala? – zapytała. Tym razem to on prychnął.
- Wskakuj mi na plecy. Chyba nie chcesz pogarszać stanu
swojej nogi, prawda? – zadał jej pytanie retoryczne. Usłyszał jeszcze, jak ta
mamrocze coś do siebie pod nosem, jednak zaraz wspięła się na jego plecy.
Chwycił ją pod kolanami i tak uniósł się ostrożnie w górę. Nie chciał przecież
się przewrócić i przez to polecieć na nią. Nie miał zamiaru przygnieść jej
swoim ciężarem. Ruszył do drzwi, które zaraz otworzył, bo dziewczyna
poinformowała go jeszcze po drodze, że jej brat jest w domu, więc nie będzie
problemu z kluczami.
- Oppa, już jestem! – krzyknęła na dzień dobry, przez co Tae
miał ochotę zasłonić sobie uszy rękami, jednak nie mógł sobie pozwolić na
puszczenie jej. Jakimś cudem udało mu się zapalić światło w przedpokoju, po
czym poszedł w kierunku, jak mu się wydawało, salonu. Jedną ręką wciąż podtrzymując
dziewczynę, drugą po omacku szukał włącznika światła, a gdy już go znalazł i
nacisnął… o mało nie udławił się śliną, która w tej chwili znajdowała się w
jego jamie ustnej.
Na kanapie
obściskiwała się dwójka chłopaków. Chociaż to chyba mało powiedziane. Jeden
opierał się plecami o kanapę i ręce trzymał na pośladkach tego drugiego, który
z kolei siedział na nim okrakiem, wpijając się agresywnie w jego usta. Dopiero,
gdy Taehyung odchrząknął znacząco, ci oderwali się od siebie i spojrzeli na
niego zdziwieni. Tak, on też nie planował przecież bawić się w gościa u obcych
ludzi. I nie, nie miał nic przeciwko homoseksualistom, jednak dziwnie było to
zobaczyć tak na żywo, tym bardziej, że tu się prawie sceny porno odgrywały.
Pomińmy fakt, że kto by nie chciał w jego wieku obejrzeć porno na żywo. Tak, w
tym momencie rudowłosy mentalnie strzelił facepalm’a. O ścianę. Ale tylko
mentalnie. Chociaż najchętniej zrobiłby to naprawdę.
Czarnowłosy
szybko zszedł z brązowowłosego i stanął obok kanapy, na której teraz V ułożył
dziewczynę najdelikatniej jak potrafił. Przecież nie chciał jej uszkodzić
przypadkowo tak na doprawkę… i tak dzisiaj już wystarczająco dużo zrobił.
- To ten… ja już będę się zmywał… - zwrócił się do niej,
drapiąc w niezręcznym geście po karku.
- Hola, hola! Kim ty jesteś i co zrobiłeś mojej siostrze? –
zaatakował go czarnowłosy, a Tae stanął zaraz wyprostowany na baczność. –
Zobacz, jak ona przez ciebie wygląda!
- Em, to był przypadek… Mogę zapłacić, czy coś… - mruknął
Taehyung, nie bardzo wiedząc, jak ma się zachować, tym bardziej, że wiedział,
iż dziewczyna jest w takim stanie przez niego.
- Zapłacić? Zapłacić?! Cholera jasna, tu chodzi o jej
zdrowie, a ty mi mówisz, że możesz zapłacić?! –Tak, ten młody człowiek był
zdecydowanie aż nadto wyprowadzony z równowagi.
- Przepraszam? – powiedział niepewnie Tae, choć brzmiało to
bardziej jak pytanie. W czarnowłosym gotowało się coraz bardziej i widział to
każdy obecny w pomieszczeniu. Wyższy chłopak wstał z kanapy i położył mu dłoń
na ramieniu, aby jakoś zasugerować mu, żeby nie zrobił niczego głupiego. Niższy
już miał się rzucić na Hyunga z pięściami, gdy powstrzymał go głos jego
siostry.
- Oppa, to na twarzy to nie jego wina… Poza tym, złamana
noga to też nic wielkiego. Przecież nic się nie stało, prawda? Daj mu już
spokój. Przecież nie uciekł i nie zostawił mnie na pastwę losu. Pomógł mi. –
Oho, czyli ona jednak potrafiła być miła. Szczególną uwagę w tym momencie
przykuwały także jej szczenięce oczka. A więc to jest urok młodszego
rodzeństwa? Coś niesamowitego.
- Dobrze, masz rację… - wymruczał. – Przepraszam, że tak na
ciebie naskoczyłem. Jestem Jeon JeongGuk, a ty? – chłopak wyciągnął rękę w jego
stronę, a w głowie Tae przestawiły się trybiki. A więc to ten słynny Jeon. No
proszę. Taehyung nigdy by się nie spodziewał czegoś takiego, jednak wciąż
wiedział, że nie może go potem lekceważyć na torze.
V jak na
razie nie chciał zdradzać swojej godności, więc wahał się, co ma mu
odpowiedzieć. Na szczęście, nie musiał tego zrobić, ponieważ odezwał się jego
telefon, który wpakował do kieszeni, nawet nie wiedząc kiedy. Musiał to zrobić
automatycznie.
- Przepraszam na chwilę – mruknął, po czym wyszedł do
przedpokoju i odebrał połączenie.
- Stary, gdzie ty jesteś? Jesteśmy na autostradzie już dobre
pół godziny, a po tobie ani widu, ani słychu! – zapytał Sungoh na tyle głośno,
że rudy musiał odsunąć urządzenie od ucha na parę centymetrów.
- Coś mi…wypadło. Niedługo będę. Dajcie mi dziesięć minut –
odparł na pytanie i zaraz się rozłączył, po czym wrócił do salonu. – Niestety
muszę już iść. Jestem pewien, że jeszcze się spotkamy – rzekł, po czym skinął
wszystkim głową i wycofał się do drzwi wyjściowych.
- To do zobaczenia! – usłyszał jeszcze pożegnanie
dziewczyny, po czym opuścił budynek z małym uśmieszkiem na ustach. Wsiadł do
swojego samochodu i zapiął pasy, po czym ruszył na autostradę. Znalazł się na
niej dokładnie po siedmiu minutach, a kolejne dwie zajęło mu dojechanie na
miejsce, gdzie o tej porze nie było prawie w ogóle samochodów, oprócz tych
należących do Sunga i Baeka. Tak, nawet w Japonii zdarzały się takie
opustoszałe miejsca.
Chłopcy już
czekali na niego, oparci o swoje pojazdy. Wysiadł ze swojego auta, stając
dokładnie naprzeciwko nich.
- I co ci tyle zeszło Tae? Spotkałeś jakąś gorącą laskę, czy
jak? – zwrócił się do niego obojętnym tonem Byun.
- Można tak powiedzieć… Potem wam wszystko opowiem. To co?
Ścigamy się? – zręcznie ominął wątek tego, co robił przez ostatnią godzinę
minimum. Wolał nie mówić o niczym na otwartej przestrzeni. Jakoś tak… Nigdy nie
miał pewności do otaczającej go przestrzeni. Przecież wszędzie mógł czaić się
wróg i tylko czekać na jakieś informacje.
- Z tobą? Nigdy więcej. Ostatnio jak przegrałem, to musiałem
paradować w bokserkach w różowe serca po całym terenie wyścigu, w którym nie brałem udziału – Sungoh złapał się
za głowę, a Baekhyun roześmiał się na cały głos, włącznie z V. Tak, Tae
zdecydowanie wybierał dobre wyzwania, jeśli chodzi o zakłady.
- Za to ja chętnie się z tobą o coś założę! – powiedział
Baek, wciąż trzymając się za brzuch, po tym nagłym wybuchu śmiechu.
- A o co? – chytry uśmieszek wstąpił na twarz rudego.
- Jeśli wygram, będziesz musiał chodzić przez tydzień z
koszulką „Kocham Baekhyuna” i w każdą swoją wypowiedź wciskać zdanie o tym,
jaki to jestem wspaniały – rzekł chłopak, odgarniając kasztanowe włosy z twarzy.
- A jeśli przegrasz…? – Taehyung nigdy nie ustępował.
- A co byś chciał? – teraz i Byun się z nim przekomarzał.
- Będziesz chodził w różowym staniku i męskich stringach na
najbliższym wyścigu, w którym nie będziesz brał udziału – Już dawno wymyślił
karę dla tej divy, tylko czekał na okazję, aby to zaproponować. Akurat teraz mu
się nadarzyła.
- Niech ci będzie… - burknął niewyraźnie Hyun. Widać było, iż
ta opcja mu się nie podobała jednak był na tyle pewny siebie w wyścigach na
krótkie dystanse, że wątpił aby to jego przyjaciel wygrał. Szczególnie teraz
kiedy kilka tygodni temu zakupił McLarena MP4-12C, który potrafił osiągnąć
trzysta trzydzieści jeden kilometrów na godzinę. O sześć kilometrów więcej niż
Lexus Taehyunga. Poza tym pokusa zobaczenia chłopaka w koszulce, którą swoją
drogą mu już załatwił, była zbyt wielka, żeby mógł sobie pozwolić na wycofanie
się.
- Na ile jedziecie? – zapytał Sungoh dość obojętnym tonem,
wybierając numer do obu chłopaków na swoim telefonie. Kilka sekund później
iPhony Baeka i V zaczęły dzwonić, a mechanik bez słowa wyjaśnienia wyciągnął
dłoń, żeby kierowcy mogli położyć na niej swoje zabawki. Młodzieńcy patrzyli w
zdumieniu jak ich najlepszy przyjaciel otwiera drzwi McLarena Baekhyuna i
majstruje coś przy jego kierownicy, jednocześnie wyklikując jakiś kod na
telefonie chłopaka.
- Nie wiem. Damy ci tak z trzy minuty na dojechanie w jakieś
miejsce, a Ty staniesz w pobliżu miejsca gdzie wyznaczysz metę. Okey? –
zaproponował V, przystając pomiędzy Spykerem C8 Aileronem Sungoha, a McLarenem i
opierając się o przednie drzwi tego pierwszego. Czekał aż Sungoh skończy to co
robił, cokolwiek to było i będą mogli w końcu się ścigać.
- Ty widziałeś to jego auto? I dajesz mu tylko trzy minuty?
Tae, chcesz się ze mną ścigać na sto metrów? Przecież wiesz, że mój McLaren
szybciej się rozpędza. – powiedział niby poważnie najstarszy z chłopaków,
stając dokładnie naprzeciwko rudowłosego i opierając się o swój samochód, a
jego mina wyrażała nic innego jak jedno wielkie „XD”. Taehyung uśmiechnął się
niby zawadiacko, podnosząc jeden kącik ust, ale tak naprawdę musiał wbić sobie
palce w udo, żeby się nie roześmiać.
- No fakt, zapomniałem o tym, że Sung ma najwolniejszy
samochód z nas wszystkich. Motory to sobie sprowadza najszybsze na świecie, a
szybszej fury sobie nie potrafi załatwić. – odparował V, patrząc wszędzie tylko
nie na swojego przyjaciela, bo wiedział, że ten dusi się aby nie parsknąć
śmiechem, a Sungoha, który to wszystko słyszy zapewne w tym momencie szlag
trafia. Nagle przednie drzwi McLarena, o które opierał się kasztanowowłosy
zostały otwarte od środka, a Baekhyun siłą uderzenia wpadł na Taehyunga,
obijając sobie kość policzkową o podbródek chłopaka, który aż jęknął z bólu.
Młodszy starał się złapać starszego, żeby utrzymał równowagę, ale skończyło się
na tym, że mu się nie udało, więc Baek wylądował na asfalcie, zdzierając skórę
na prawym policzku.
- Kurwa, Sungoh, ty chory pojebie! – warknął chłopak,
starając się podnieść z powierzchni co udało mu się z niewielką pomocą
Taehyunga i teraz wyklinał swojego przyjaciela najgorszymi obelgami jakie znał,
trzymając dłoń na krwawiącym policzku.
V pobiegł do swojego Lexusa,
wyciągając ze schowka środek odkażający w spreju oraz plastry. Kiedy jeździ się
z prędkością ponad trzystu kilometrów na godzinę takie gadżety są bardzo
przydatne. Z resztą są też potrzebne, kiedy Sungoh się denerwuje, czego skutki
było widać na pokaleczonej twarzy Baekhyuna. Tae wrócił do pieklącego się
chłopaka, mijając uśmiechającego się złowieszczo Sunga i chwycił go za
podbródek, przekręcając jego głowę lekko w bok, żeby zobaczyć ranę w pełnej
okazałości. Odgarnął kasztanowe kosmyki chłopaka z czoła Baekhyuna i zasłonił
mu oczy wierzchem dłoni, żeby nie podrażnić ich środkiem odkażającym, którym
spryskał policzek przyjaciela, naklejając na niego plaster. Baek spojrzał na
niego z wdzięcznością, na co V również się uśmiechnął się, kiedy nagle został
uderzony przez Sunga w tył głowy. Chłopak syknął, odskakując od fioletowowłosego
z oburzoną miną.
- Dobra, dość tych romansów. Teraz taki dobry z ciebie
przyjaciel, a jak tylko wygrasz, to ośmieszysz Baeka na pierwszym wyścigu,
który się nadarzy. – powiedział Sungoh z miną świadczącą, że chce zakończyć ten
temat i rozpocząć wyścigi. – Chyba pierwszy raz w życiu będziecie mieli okazję
użyć waszych kierownic wielofunkcyjnych. Zadzwonię do was obu jeszcze przed
wyścigiem, a dzięki temu, że zaprogramowałem aplikacje w waszych telefonach,
obaj będziecie mnie słyszeć bez najmniejszych zakłóceń.
- Hmm… spoko. – stwierdził Baekhyun, wsiadając do McLarena i
wcisnął przycisk, który wskazał mu Sungoh. Taehyung zrobił to samo w swoim
Lexusie i już po chwili usłyszeli głos fioletowowłosego, który właśnie
odjeżdżał przed siebie, aby wyznaczyć linię mety.
- Ustawię się tak mniej więc pośrodku autostrady, więc macie
jechać blisko krawędzi, bo zamorduję, jeśli któryś z was zarysuje mi Spykera. W
razie gdyby przejeżdżały tędy jakieś samochody, poinformuję was o tym od razu,
gdy tylko zobaczę światła, a wtedy zjeżdżacie z drogi i czekacie, aż
przejedzie. Potem kontynuujemy wyścig. Ten, który pierwszy przejedzie obok mnie,
wygrywa. Wszystko jasne?
- Mhym… - mruknęli obaj kierowcy, ustawiając się na jednej
linii i spojrzeli po sobie, a każdy widoczną w oczach pewnością, że to właśnie
on wygra. Taehyung uniósł jedną brew i założył kask znajdujący się na sąsiednim
siedzeniu, sprawnie zapinając go i spuszczając szybkę na oczy. Spojrzał na
Baekhyuna, który również poszedł w jego ślady i obaj uruchomili silniki,
czekając aż fioletowowłosy wyda komendę do startu.
- Na miejsca… - zaczął Sungoh, na co Tae wbił palce w
kierownicę, chwytając ją pewniejszym ruchem. Na szczęście przekładnia
sekwencyjna jego Lexusa była automatyczna, więc nie musiał zmieniać biegów w trakcie
jazdy. Wystarczyło, że teraz ustawił siódemkę, a ona wraz ze wzrastającą
prędkością automatycznie ustawi się na odpowiednim miejscu.
- Gotowi… - rozbrzmiał głos, na co Baekhyun skupił całkowitą
uwagę na drogę przed nim i pedał gazu. Teraz dla chłopaka nie istniało już nic
innego niż on, samochód i autostrada.
- Start! – krzyknął do swojego telefonu Sungoh, wychodząc ze
swojego Spykera i opierając się o maskę, w momencie gdy obaj młodzieńcy z całej
siły docisnęli pedały gazu i jednocześnie wyruszyli przed siebie.
Baekhyun już na starcie uzyskał
przewagę, ponieważ jego McLaren miał lepsze przyśpieszenie i po przebyciu stu
metrów, osiągnął sto sześćdziesiąt kilometry na godzinę. W momencie kiedy
kasztanowowłosy minął pierwszą z bocznych latarni Taehyung był kilka metrów
przed nią. Różnica między samochodami wynosiła około piętnastu metrów, ale to
sprawiło, że V wpadł w swój żywioł. „Nie przyjechałem do Japonii, żeby
przegrać. Nie opuściłem rodziców, żeby przegrać. Nie straciłem przyjaciół, żeby
przegrać. Nie zrobiłem niczego z tych rzeczy po to, aby przegrać. Więc muszę wygrać.” – powtarzał chłopak w
myślach niczym mantrę. Po upływie czterech sekund Tae zrównał się z Baekhyunem,
a już wkrótce wyprzedził go na odległość zderzaka. Zmrużył oczy, zaciskając dłonie
tak mocno na kierownicy, że zbielały mu knykcie. Wyprostowane ramiona zaczynały
go powoli boleć, kilka pomarańczowych kosmyków wpadało mu do oka i czuł pot
spływający mu strużką po karku jednak nie istniało teraz nic, co mogłoby
spowodować, że przegra z kasztanowowłosym. Wskazówka jego licznika powoli
docierała do trzystu dwudziestu kilometrów na godzinę i zaczęła wahać się, raz
po raz wskazując to mniejsze wartości, to prawie maksymalną prędkość Lexusa.
Taehyung docisnął pedał gazu, wyciągając trzysta dwadzieścia pięć. Przygryzł
wargę, kierując wzrok na drogę znajdującą się przed nim. W oddali dostrzegał
światła Spykera, a po zerknięciu w boczne lusterko mógł stwierdzić, że już w
tamtym momencie wygrał wyścig.
Jednak nie wziął pod uwagę tego,
że Baek nadal walczył. Nie było szans, że zrezygnował z zobaczenia przegranego
V, a gdy młodszy go wyprzedził, tylko spotęgował w nim determinację. Baekhyun
był oddalony od samochodu Taehyunga jedynie o kilka metrów, kiedy rudowłosy
zaczął zwalniać. Co pomyślał w tamtym momencie starszy? „Teraz już mam
zapewnione zwycięstwo.” i z satysfakcją rozciągnął usta w uśmiechu, dociskając
gaz jeszcze mocniej, dzięki czemu w ciągu zaledwie ułamka sekundy osiągnął
maksymalną prędkość trzystu trzydziestu jeden kilometrów na godzinę.
A nagłe zwolnienie Taehyunga
powinno go zaalarmować. Nie pomyślał o tym, że jego kierownica wielofunkcyjna
nagle zacznie się psuć i przestanie łapać sygnał z telefonu Sungoha. Nie
pomyślałby również o tym, że jedzie z maksymalną prędkością McLarena i nie ma
go jak wyhamować.
A pojedynczy samochód osobowy
właśnie zbliżał się w jego kierunku z prędkością stu pięćdziesięciu kilometrów
na godzinę, wioząc pięcioosobową, chińską rodzinę w kierunku stolicy Japonii.
Wszyscy pasażerowie auta byli znużeni podróżą, a sam kierowca miał ogromną
ochotę jak najszybciej dotrzeć do Tokio, aby odnaleźć hotel, który zarezerwował
już kilka miesięcy temu i w końcu paść na miękkie łóżko.
Nie było najmniejszych szans, aby
uniknąć śmiertelnego wypadku. Jednak trzeba pamiętać o tym, że za kierownicą
McLarena siedział nie kto inny tylko Byun Baekhyun. Nie należał on do osób,
które na jego miejscu płakałyby, krzyczałyby lub po prostu wyklinały kierowcę
samochodu osobowego albo modliły się, prosząc aby Bóg ich ocalił. Nie. Byun
Baekhyun należał do osób odważnych i myślał bardzo trzeźwo, nawet podczas
najtrudniejszych niefortunnych wydarzeń. Kasztanowowłosy zdjął stopę z pedału
gazu, ale nie nacisnął na hamulec, aby nie spowodować jeszcze gorszego wypadku
niż ten, który miał nastąpić za maksymalnie minutę – półtora. Skręcił w bok,
zjeżdżając z autostrady i dopiero gdy wskazówka licznika po dwóch sekundach
spadła do dwustu osiemnastu kilometrów na godzinę, a McLaren powoli wytracał
prędkość, zahamował. Jednak najwidoczniej szczęście nie sprzyjało mu aż tak
bardzo, ponieważ nie zauważył latarni aż do momentu, w którym w nią uderzył.
Lampa przechyliła się w przód i spadła na lewą stronę sportowego samochodu. Na
szczęście Baekhyun zdążył odskoczyć na miejsce pasażera, nim się to stało,
jednak odłamki szkła z rozbitej przedniej szyby wbiły mu się do prawego
ramienia, policzka i łuku brwiowego, ponieważ chłopak nie zaciągnął szybki w
swoim kasku. Momentalnie spłynęły gorącą krwią. Posoka zalewała oko chłopakowi,
sprawiając, że miał ograniczoną widoczność. Z jednej strony miał ochotę
wyklinać kierowcę osobówki, z drugiej – samego siebie. Jednak mimo rozbitej
lampy i błotnika oraz ran na ciele Baek był dumny, że zdołał uniknąć wypadku, w
którym na pewno zginęliby albo pasażerowie i kierowcy samochodu osobowego, albo
on.
Baekhyun wyszedł z McLarena,
chcąc oszacować straty oraz ile mogłaby kosztować ewentualna naprawa i części
zamienne, w momencie kiedy Taehyung przejechał obok niego Lexusem z prędkością
błyskawicy, nawet nie spoglądając w bok, gdzie Baek bardzo potrzebował jego
pomocy. V pierwszy znalazł się na linii mety, mijając Spykera Sungoha, nieomal
się z nim zderzając i tym samym wygrał zakład, który powinien być unieważniony
z powodu wypadku starszego. Powinien. Ale nie był odwołany i Baek będzie
zmuszony założyć skąpy ubiór na najbliższym wyścigu, w którym nie będzie
startował. Sungoh został zaalarmowany przez chłopaka o jego zderzeniu z
latarnią i wkrótce, i on, i Tae znaleźli się przy młodzieńcu. Sung pomógł
Baekhyunowi dotrzeć do samochodu V, który miał za zadanie go odwieźć do domu
chłopaka i opatrzeć mu rany, a w tym samym czasie najstarszy miał odholować
McLarena do warsztatu razem z Kaiem, po którego już zadzwonił.
- Baek… - zaczął Taehyung, rozpinając kask i z braku wolnego
miejsca, ułożył go przy nogach swojego przyjaciela. Pomógł Hyunowi zdjąć jego
ochraniacz tak, żeby nie zrobić mu
większej krzywdy i położył go chłopakowi na kolana. Wcześniej podał mu sprej
odkażający, którym Baek spryskał sobie rany.
- Hmm? – mruknął kasztanowowłosy, kiedy już ruszyli z
miejsca wypadku, kierując się ku jego mieszkaniu. Chłopak obejrzał się przez
ramię ze smutkiem, patrząc na rozbity bok McLarena, oglądany właśnie przez
mechanika.
- Z powodu twojego wypadku… - zaczął niby niechętnie Taehyung,
a Baekhyun szybko obrócił się w jego kierunku pewien, że młodszy oficjalnie
unieważni zakład. – Pozwolę wybrać ci inny kolor stanika. – zakończył Tae,
układając wargi w swój charakterystyczny kwadratowy uśmiech, na co Baek
spojrzał na niego morderczym wzrokiem, nie komentując nijak uwagi młodszego.
Gdyby nie ten wypadek, to z pewnością by
wygrał.
1 1 000 000 jenów – około 33 370
zł. (100 jenów to około 3,37 zł)
2 Lexus LFA - 400000 USD = 45205755.23 JPY ~
45 milionów jenów
3 Nissan GT-R - 90000 USD = 10171294.93 JPY
~ 10 milionów jenów
Hihihi, V taki złośliwy xd
OdpowiedzUsuńPotrącił siostrę Kooka czy Jina, bo nie załapałam... Nieważne ;3
Nielegalne wyścigi samochodowe... Hmmm... Like it!
Sorki za mało składny komentarz, tak to jest, kiedy się jest chorym xd
Pozdrawiam~
http://opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com/2016/04/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńNominacja, zasłużyłaś :3
Urson Yuki Kim
Woah.. Jeszcze nie miałam okazji czytać czegoś takiego fajnego :)
OdpowiedzUsuńMoże i nie znam się zbytnio na samochodach, ale motyw wyścigów, szczególnie tych nielegalnych bardzo mi się podoba i lubię gdy są filmy, opowiadania czy książki o tym.
Myślałam, że będzie to śmiertelny wypadek i mimo iż było by naprawdę przykro gdyby zginął przyjaciel V, ale też dałoby fajny, choć straszny urok, ale i tak dobrze, ze skończyło się to kilkoma ranami i rozwalonym samochodem ;p
Jestem ciekawa, czy któraś z was ma zainteresowania motoryzacją, czy po prostu tak dobrze się naszukała w internecie? :)
Świetnie wam to wyszło. Nie mogę się doczekać reszty :D
Pozdrawiam :*
http://k-pop-forever-in-my-heart.blogspot.com/
Wcześniej nie spotkałam się z takim motywem w opowiadaniach z BTS, więc naprawdę duży plus za to :3 Zaskoczyłaś mnie właśnie tą tematyką ~ Ogólnie opowiadanie mi się podobało, nie było za długie ani za krótkie, takie w sam raz.
OdpowiedzUsuńTradycyjnie życzę weny, pozdrawiam oraz zapraszam do siebie, gdzie pojawiła się trzecia część opowiadania z Yoonem, które zamawiałaś :3
http://200-percent-of-love.blogspot.com/
Wracam do żywych, więc nadrabiam zaległości. Świetny scenariusz wam wyszedł, bardzo wciągający. Co prawda nie znam się na samochodach, ale takie klimaty bardzo mi się podobają. Żadnego słodzenia, etc. W pewnym momencie myślałam, że Baek zderzy się z tamtym samochodem. To, że V potrącił tę dziewczynę, z pewnością skomplikuje sprawy, ale to dobrze c:
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, jak ta historia dalej się potoczy. Czekam na ciąg dalszy i życzę weny *-*
Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń