013. Rap Monster (BTS) - I want to see your smile

Witam!
Wracam po dosyć długiej przerwie. Na start mam parę wiadomości ~
1. Jest to już ostatni scenariusz ze starej kolejki, od następnego rozpocznie się już nowa, co oznacza, że wraz z opublikowaniem tego postu, kolejka zostanie zamknięta do odwołania.
2. Do nowej kolejki dodaję też swoje propozycje, jednakże te mogą w każdej chwili zniknąć z listy, jeśli coś mi się odwidzi
3. Zaczęłam już pisać dla Was scenariusz na święta Bożego Narodzenia xD Jest wcześnie, ja wiem, ale mogę się nie wyrobić xD
4. Planuję zrobić na bloga dodatkową notkę o tytule "Jak pracuje autorka", co będzie pokazywało (mniej lub więcej) jak powstają scenariusze, które tutaj wstawiam x3
Coś jeszcze? Chyba nie xD
Długość: 7,5 strony w Wordzie, czcionką Times New Roman 12 pkt.

Ps. Co do słowa "chłopacy" użytego w poprzednim scenario - zdania odnośnie tej formy są podzielone. W słowniku jednak jest, że jest ona dopuszczalna. Forma ta jest po prostu rzadka ;3

Uwaga: Bohaterowie w większości scenariusza posługują się językiem koreańskim, ewentualnie angielskim ~

Znowu akapity się nie pokazują xd

Scenariusz dla mojej kochanej Karośki <3


Rap Monster (BTS) – I want to see your smile

Wracałam szeroko uśmiechnięta z randki ze swoim chłopakiem Arturem. Ostatnimi czasy nie układało nam się najlepiej, ale dzisiaj było idealnie. Byliśmy razem w kinie pierwszy raz od dawna oraz na spacerze w parku, gdzie pojadaliśmy wspólnie różową watę cukrową. Ten dzień był idealny i tak też miał się skończyć, ponieważ czekał mnie jeszcze koncert zespołu BTS, który swoją drogą, był moim ulubionym. Bilet kupiłam już dużo wcześniej. Był on ze wszystkimi możliwymi udogodnieniami. Wcześniejsze wejście, fanmeeting po koncercie. To wszystko było dla mnie. Musiałam się nieźle streszczać, by kupić te bilety, ponieważ sprzedały się niczym świeże bułeczki. Każda ARMYs chciała tam być, ale nie wszystkie mogły. Starałam się bardzo, by je kupić, tak samo moja znajoma. Obie miałyśmy swoich ultimate biasów w tym zespole – kolejny powód by nie odpuszczać. Chyba tylko Arturowi jakoś niespecjalnie to dogadzało, tym bardziej, że umówiłam się z nim w godzinach porannych! Obecnie jest dwunasta, a my już się rozeszliśmy, każde w swoim kierunku. 

Rozmyślałam o tym, co powiem Namjoonowi. Tyle rzeczy mi się na myśli nasuwało… szkoda tylko, że pewnie większości zapomnę, gdy stanę przed nim i będę mogła spojrzeć mu prosto w oczy. To takie krępujące! Mimo wszystko, ten koncert jest spełnieniem moich marzeń. Nie dość, że zobaczę mój ulubiony zespół i ultimate biasa, to jeszcze jest on w moim rodzimym kraju – Polsce! Od paru dni mówiłam tylko o tym i przez to osoby, które mi towarzyszyły, na co dzień miały już tego dosyć. Pewnie jeszcze parę dni po wydarzeniu będę o tym mówić. W końcu jednak na pewno mi przejdzie i od czasu do czasu będę tylko o tym wspominać. Opinia innych jednak mnie nie obchodziła. Grunt to być szczęśliwym, prawda? BTS dają mi szczęście. Gdy jestem przygnębiona – pocieszają mnie i rozbawiają, gdy jestem szczęśliwa – odnoszę wrażenie, że oni razem ze mną. Poza tym, chłopacy sami w sobie dają mi wiele szczęścia. Są po prostu wyjątkowi, a ich muzyka cudowna. I jak tu ich nie kochać?
Weszłam do domu i ruszyłam do swojego pokoju, by przygotować się do koncertu. Chwyciłam wcześniej przygotowane ubrania i skierowałam się do łazienki, by wziąć krótki prysznic. Rodziców w domu nie było, tak samo mojej siostry. Nawet nie wiem, gdzie się wybrali, mimo że każdy miał dzisiaj wolne. Pewnie mama i tata dalej byli na mnie obrażeni za to, że w ogóle kupiłam bilet na ten koncert, a siostra…pewnie jest u którejś z koleżanek.
Wyszłam spod prysznica po paru minutach, porządnie się wytarłam, po czym ubrałam na siebie czarną bokserkę, a na nią szarą bluzę z imionami wszystkich członków zespołu, do tego zwykłe jeansy i czerwone converse. Nie chciałam za bardzo dać po sobie poznać, kogo z zespołu biasuję najbardziej. Uwielbiałam ich wszystkich i nie chciałam sprawiać im tym przykrości, mimo tego, że mieli tysiące innych fanek i każda miała swojego ulubieńca. Taki przynajmniej był mój tok myślenia, a go już nie zmienię.
Gdy byłam już gotowa, zarzuciłam na siebie jeszcze kurtkę, po czym wsunęłam telefon do kieszeni i zgarnęłam torby, w których były drobne upominki dla chłopaków. Wyszłam z mieszkania, drzwi zamykając na sto spustów i kluczyk chowając pod wycieraczkę. Poszłam pod klub. Była dopiero trzynasta, jednak lepiej zjawić się szybciej, aby nic mi nie umknęło. Kolejka i tak była już ogromna. Na szczęście poprosiłam moją przyjaciółkę, aby była szybciej i zajęła nam miejsce. 
- Hej -^-^-^-! – przywitałam się z nią radośnie. Dziewczyna odpowiedziała mi tym samym oraz mocno mnie przytuliła.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz! Gdzież ty była tak długo? – zapytała nieco oburzonym tonem, nadmuchując przy tym policzki.
- Przepraszam. Miałam spotkanie z Arturem – odparłam, a ta od razu spochmurniała. Miałam wrażenie, że ona wie o czymś, o czym ja nie mam zielonego pojęcia, jednak nie wyciągałam z niej tych informacji. Skoro nie chciała mówić, to nie będę jej do tego zmuszać. Zaczęłyśmy ze sobą rozmowę o wszystkim i o niczym. Czas zleciał nam aż do momentu, w którym zaczęli nas wpuszczać. Kurtki i torby zostawiłyśmy w szatni, by zgarnąć je stamtąd przed samym fanmeetingiem. Miałyśmy takie szczęście, że załapałyśmy się na miejsca pod samymi barierkami, dzięki czemu miałyśmy idealny widok na chłopaków.
Koncert rozpoczął się punktualnie. BTS wkroczyli na scenę z piosenką „No More Dream”, a po niej każdy przedstawił się nam w języku…POLSKIM! Trochę śmiesznie to brzmiało ze względu na ich akcent, ale było bardzo urocze i miłe z ich strony. Każdy z nich rozmawiał z fanami, wszyscy wygłupiali się oraz robili głupie, ale zabawne rzeczy. Nie było tu nic przesadzonego, a nawet Rap Monster i Suga, którzy uznawani byli za tych najpoważniejszych w zespole żartowali i robili pozostałym dowcipy. 
Gdzieś w połowie koncertu, podczas piosenki „Jump” zaczęło mi się robić słabo. Nie było to niczym zaskakującym, tym bardziej, że było nieco duszno, jednak moja przyjaciółka zaniepokoiła się tym. Skinieniem ręki przywołała kogoś, kto stał pomiędzy sceną, a barierkami. Jakiś mężczyzna pomógł mi przejść do swojej „strefy”, widząc jak wygląda moja sytuacja. Stałam, kurczowo trzymając się swojego oparcia. Ciężko mi się oddychało. Nie zwracałam uwagi na otoczenie, ślepo wpatrywałam się w scenę. Namjoon stanął na jej skraju i po angielsku mówił coś do publiczności. Nagle przykucnął w miejscu przede mną i wyciągnął do mnie rękę. Spojrzałam mu zdziwiona w oczy. Dla upewnienia wskazałam jeszcze na siebie palcem. Pokiwał głową. Podeszłam bliżej, a ten wciągnął mnie na scenę.
- Jaką piosenkę chcesz, abyśmy teraz wykonali? – zapytał. Zawiesiłam się na chwilę, starając się sobie przypomnieć, o czym była mowa. Czasem nawet jak nie słucham, to słucham, więc…warto spróbować. W końcu mnie olśniło.
- Em… „We on” – rzuciłam pierwsze, co przyszło mi do głowy, a czego jeszcze nie było. Chłopak chwycił moją dłoń i podprowadził mnie do krzesła, które stało z boku, w niewidocznym dla innych ludzi miejscu.
- Wyglądasz, jakbyś miała zaraz zemdleć. Zostań tu do końca. Improwizowałem – wyszeptał, przysłaniając mikrofon ręką. Wrócił do reszty i razem wykonali podaną przeze mnie piosenkę, bez podkładu muzycznego. To było cudowne. Ich głosy, niczym aniołów, pieściły moje uszy. Przymknęłam oczy, rozkoszując się ich talentem. Gdy poczułam się lepiej, wstałam z krzesła i klaskałam chłopakom wraz z innymi. Czasem nawet zdarzyło mi się zatańczyć jakiś mały, małoznaczący ruch. Niestety, Rap Monster do końca koncertu nie zamienił ze mną już żadnego słowa. Czułam na sobie jednak jego ukradkowe spojrzenia. Byłam mu wdzięczna i chciałam podziękować, ale szybko zmył się ze sceny. Na szczęście za chwilę będzie fanmeeting. Na scenie zostałam sama, jednak szybko zjawiła się -^-^-^- i pomogła mi z niej zejść. Szybko skierowałyśmy się do szatni po torby z podarkami i dogoniłyśmy resztę zmierzającą tam, gdzie my. Wszyscy ustawili się w kolejkę. Byłyśmy gdzieś po środku, więc nie było źle. W końcu nadeszła nasza kolej. Jako pierwszy siedział Jungkook. Od czasów debiutu naprawdę wymężniał, a na żywo, tak samo jak wszyscy, wyglądał jeszcze przystojniej niż na zdjęciach. Po nim był TaeTae (potem -^-^-^- będzie BARDZO feelsować), Jimin, Hobi, Suga, Jin i na końcu Namjoon. Zarumieniłam się, gdy do niego podeszłam. Wręczyłam mu prezent, mówiąc, że to dla niego. Nie wiedziałam, co innego mogłabym z siebie wydusić przy wręczaniu mu tego drobnego upominku.
- Dziękuję za to, co wcześniej zrobiłeś – cicho podziękowałam.
- Nie ma za co – uśmiechnął się do mnie. Już otwierałam usta, by poprosić go o wspólne zdjęcie, gdy dostałam SMS. Automatycznie otworzyłam go, a na jego treść łzy stanęły w moich oczach. Dzień, który miał zakończyć się wspaniale, kończy się zupełnie inaczej.
- Coś się stało? – zapytał zaniepokojony lider BTS.
- To…nic takiego. Chciałam ci powiedzieć, że jesteś wspaniałym liderem i człowiekiem w moich oczach. Do zobaczenia – odpowiedziałam, starając się powstrzymywać szlochanie. Oddaliłam się od niego i skierowałam na zewnątrz, od razu wybierając numer Artura. Nie odbierał. Próbowałam wiele razy, na dworze było coraz mniej ludzi. Marzłam, wylewając z siebie potoki łez. Nie wzięłam nawet kurtki z szatni, by teraz mieć się czym okryć.
Z  klubu nie dochodziły już żadne dźwięki. -^-^-^- pewnie mnie szukała. Napisałam jej wiadomość, by się nie martwiła i poszła do domu, bo ja już też wracam.
Wyczerpana opadłam na zimny chodnik, siadając na nim ze skrzyżowanymi nogami. Byłam załamana. Jak można być tak chamskim? Nawet nie powiedział mi tego w twarz…
Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Załzawionymi oczami spojrzałam w górę i ujrzałam, ku swojemu zdziwieniu, Kim Namjoona. Szybko otarłam swoje łzy rękawem.
- Aigoo…wiedziałem, że coś się stało. Powiesz mi, co to takiego? – zapytał po angielsku, siadając obok mnie. Otuliłam się ramionami, zastanawiając się, czy mogę to zrobić. Już i tak był zapracowanym człowiekiem, a poza tym, nie znaliśmy się. Znaczy… ja na pewno wiedziałam o nim więcej, niż on o mnie. No bo co by miał o mojej osobie słyszeć? Nie byłam nikim popularnym. Nawet nie miałam azjatyckiego pochodzenia. Jedyne, co mógł wiedzieć, to to, że jestem fanką jego zespołu. Pomińmy już nawet fakt, że on teraz powinien znajdować się w zupełnie innym miejscu.
Nabrałam powietrza w płuca, ostatecznie postanawiając wyjaśnić mu zaistniałą sytuację.
- Mój chłopak… zerwał ze mną przez SMS. Nawet nie powiedział mi tego w twarz, a teraz nie odbiera telefonów – rzekłam cicho, w języku koreańskim i na nowo zaczęłam szlochać.
- Ej, pamiętasz, jak mówiliśmy, że jeśli ARMYs wolą swoich chłopaków od nas, to nas zdradzają? – zapytał poważnym tonem. 
- Tak, pamiętam. Chyba będę musiała znaleźć sobie kogoś, kto uwielbia was tak samo, jak ja – uśmiechnęłam się słabo, pociągając przy tym nosem. Rap Monster objął mnie ramieniem, przytulając do siebie. To było trochę dziwne, że idol przytula obcą fankę, jednak wtuliłam się w niego.
- Daleko mieszkasz? Jest już późno, odprowadzę cię – po paru minutach jego głos przeszył ciszę, od czasu do czasu przerywaną moim łkaniem.
- N-nie daleko. Nie musisz zawracać sobie mną głowy. Pewnie chcesz odpocząć po koncercie – odsunęłam się od niego, przecierając oczy ręką.
- To dla mnie żaden problem, więc się zgódź. Nie będę czuł się dobrze, jeśli coś ci się stanie – przekonywał mnie dalej. Ostatecznie zgodziłam się. Był zbyt uparty. W sumie przy reszcie zespołu chyba musiał taki być, jako lider. Uparty i stanowczy.
Do mojego domu dotarliśmy w ciszy, jednak była ona, o dziwo, przyjemna.
- To tutaj – zatrzymałam się pod blokiem. Myślałam nad tym, jak mu podziękować za dzisiejszy wieczór. Nie tylko za teraz, ale i za koncert. – Może wejdziesz na herbatę? – zaproponowałam. Na kawę było już raczej za późno, a on musiał być wypoczęty i się wyspać przed następnymi przystankami trasy.
- Chętnie – uśmiechnął się do mnie.
Poprowadziłam go do mieszkania i kazałam się rozgościć. Z kuchni zawołałam, jaki smak chce. Przygotowałam ciepłą ciecz dla nas obojga i podążyłam do salonu, gdzie przebywał.
- Sama tu mieszkasz?
- Nie. Tylko dzisiaj rodziców i siostrę gdzieś wsiąkło – odparłam. Usiedliśmy na kanapie, a rozmowa między nami się rozwinęła. Nawet nie spostrzegliśmy się, kiedy minęły dwie godziny. 
- Wiesz co, muszę już iść. Dzieciaki trzeba pilnować – rzekł, gdy zobaczył, która jest godzina. 
- Jasne, rozumiem – powiedziałam odprowadzając go do drzwi.
- Podasz mi swój KakaoTalk? Chciałbym utrzymać z tobą kontakt – zapytał, a ja szybko podałam mu swoje ID. Przytuliliśmy się na pożegnanie. Gdy tylko zniknął za zamkniętymi drzwiami, nie mogłam uwierzyć, że gościłam tutaj swojego idola. Zaskoczona zjechałam po ścianie w dół. Emocje zebrane z całego dnia skumulowały się i zaczęły opadać ze zdwojoną siłą. Ból, żal, smutek, radość, szczęście – wszystkie zmieszały się w jego akurat w tym momencie. Poklepałam się rękami po policzkach i jakieś trzy razy szczypnęłam w ramię, jednak nie obudziłam się z tego snu, co oznaczało, iż była to rzeczywistość.
Zmęczona wrażeniami skierowałam się do swojego pokoju, by znaleźć się w łóżku. Położyłam się w ubraniach nie bacząc na nic. Jutro będę myśleć o konsekwencjach…

Następnego dnia obudził mnie dźwięk wiadomości na Talku. Nieprzytomna chwyciłam za telefon leżący na podłodze. Nie miałam pojęcia, jak się tam znalazł, ale mniejsza z tym. Jak na złość, odblokowując ekran, przez przypadek zrobiłam sobie niezbyt ładne zdjęcie. Chciałam szybko zamknąć aplikację aparatu, ale telefon uparł się dzisiaj, aby robić wszystko po swojemu. Niestety, moja twarz z rana została wysłana do osoby, od której przed chwilą otrzymałam wiadomość. Modliłam się, aby była to -^-^-^-. Ona by to jakoś przeżyła. Widziała mnie w już znacznie gorszych sytuacjach. Spojrzałam na nazwę kontaktu. Wcześniej go nie miałam. Przygryzłam dolną wargę i przeczytałam wiadomość. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. To wysłało się Rap Monowi! Szybko mu odpisałam, całkowicie pomijając fakt wysłanego obrazu, jakby w ogóle go nie było.
- Wyspałaś się? – przyszła następna wiadomość.
- Tak. A ty?
- Też ㅋㅋㅋ
Uśmiechnęłam się i wygramoliłam z łóżka. Mimo zerwana z Arturem, czułam się dobrze. Myślałam, że będzie gorzej.
Zrobiłam sobie kawę, a w tym samym momencie usłyszałam kolejny raz tego poranka dźwięk powiadomienia w postaci dziecinnego głosiku mówiącego „KaTalk.” Znowu od lidera BTS. Tym razem było to zdjęcie pod Wieżą Eiffla. Ach, no tak. Tego wieczora mieli mieć koncert we Francji i tam zatrzymywali się na dłużej z tego, co było mi wiadomo. Pod zdjęciem zostały jeszcze dodane pozdrowienia, za które podziękowałam.
Pisaliśmy ze sobą cały dzień, jedynie z drobnymi przerwami. Potem przyszedł czas koncertu, więc wyszłam na dwór, przejść się. Mijałam po drodze różne osoby, jednak nikogo znajomego, aż w końcu…w parku, na jednej z ławek siedział Artur i obściskiwał się z jakąś blondynką. Ten widok zakuł mnie w serce. Od razu zerwałam się biegiem do domu. Nie mogłam znieść tego widoku. Bolało. Jeszcze wczoraj po południu byliśmy razem, a teraz nagle ma inną. To nie fair. To tak, jakby wymienił mnie na lepszy model. Czy miał inną na boku jeszcze jak był w związku ze mną? Bardzo prawdopodobne…
Gdy wróciłam do domu, zakopałam się pod kołderką, wylewając łzy w poduszkę. Mama zapukała po jakimś czasie do drzwi i zapytała, czy wszystko w porządku. Odpowiedziałam, że tak. Skłamałam. Nic nie było dobrze. Wszystko było źle. Około dwudziestej drugiej dostałam wiadomość na Talku.
- Jak tam? – przeczytałam, jednak nie odpisałam. Nie chciałam non stop żalić się Namjoonowi. To nie byłoby zbyt miłe. Ciągle mnie tylko pocieszał. I tak był już zabieganym człowiekiem, nie powinnam mu dostarczać dodatkowych zmartwień.
Po jakichś trzydziestu minutach znów usłyszałam sygnał powiadomienia. 
- Ej, wszystko ok.?
„Nie. Nic nie jest ok.” – chciałam napisać, jednak się powstrzymałam. Ponownie tylko zablokowałam ekran, nie robiąc nic poza tym. Tak oto, co około pięć lub dziesięć minut dostawałam coraz więcej wiadomości. Z czasem przestałam je w ogóle odczytywać. Ustały dopiero około pierwszej w nocy. Wtedy dopiero udało mi się zasnąć, jednak sen ten nie był spokojny. Ciągle męczyły mnie wspomnienia, przez co budziłam się co jakiś czas.
Następnego dnia nawet nie wstawałam z łóżka. Nie miałam na to ani siły, ani ochoty. Rodzice i siostra wyszli do pracy oraz szkoły. Nie chciało mi się jeść i pić. Dopiero wczesnym wieczorem wyszłam po szklankę wody. Naprawdę kochałam Artura i teraz ciężko było mi wyobrazić sobie życie bez niego.
Chwyciłam telefon i napisałam Monowi, że wszystko w porządku. Minęło tylko parę sekund, a rozbrzmiał dźwięk przychodzącego połączenia wideo. Nie myśląc zbyt wiele odebrałam. 
- Tak, właśnie widzę, jak to wszystko jest dobrze – mruknął niezadowolony blondyn. Dopiero, gdy to powiedział, dotarło do mnie, jak muszę w tym momencie wyglądać. Chwyciłam się za głowę, po chwili posyłając mu słaby uśmiech.
- Nie chciałam ci się ciągle żalić – wytłumaczyłam, nie za bardzo wiedząc, co jeszcze mogłabym powiedzieć.
- Aigoo…mów. Poczujesz się lepiej – westchnął, spoglądając w kamerkę swoim świecącymi oczami. Były piękne, głębokie. Można było w nich zatonąć, a i to sprawiało przyjemność. Trochę mimowolnie, w przypływie chwili, otworzyłam się przed nim i opowiedziałam mu o tym, co wczoraj mnie ubodło.
- Ten chłopak to naprawdę cham. Dlaczego się z nim w ogóle związałaś? – zapytał. Chyba był zły, ale nie byłam tego pewna.
- Kiedyś był inny. Miły i uroczy oraz troskliwy. Zawsze pomagał ludziom w potrzebie. Zakochałam się w tamtej wersji tego chłopaka. Każdy się jednak zmienia. On niestety na gorsze. Wciąż coś do niego czuję, jednak już w mniejszym stopniu. Będę musiała pozbyć się tego uczucia. Zranił mnie. Bardzo – odpowiedziałam na jego pytanie zgodnie z prawdą. 
- Masz rację. Powinnaś o nim zapomnieć. Bądź szczęśliwa. Czerp radość nawet z małych rzeczy. Na pewno masz przyjaciół, którzy oddaliby dla ciebie wszystko. Ja jestem jednym z nich, mimo że znamy się dopiero parę dni. Nie potrzebujesz go, aby być szczęśliwą – jego spokojny ton uspokoił moje nerwy. Przyjemnie słuchało się jego głosu. Gdybym leżała teraz w łóżku, mógłby nawet posłużyć za kołysankę.
- Tak, dziękuję – uśmiechnęłam się do niego. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym pożegnaliśmy się. Oboje mieliśmy zamiar się położyć, by jutro być w pełni sił.

Przez następny miesiąc ja oraz Namjoon wiele do siebie pisaliśmy oraz dzwoniliśmy. Bardzo się do siebie w tym czasie zbliżyliśmy. Staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, mających ze sobą wiele wspólnych tematów, które często nie miały końca. Nie było już nawet dnia, byśmy się ze sobą nie kontaktowali.
Pewnego sobotniego poranka, punkt dwunasta, dostałam na talku wiadomość. Odebrałam ją półprzytomna, jednak gdy dotarł do mnie jej sens, od razu, niczym oparzona, wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się ubierać, a zaraz potem sprzątać rzeczy porozrzucane po podłodze. Co napisał mi Rap Mon? Otóż łaskawie poinformował mnie, że za pół godziny będzie u mnie. Gdzieś w międzyczasie odpisałam mu krótkie „ok.” żeby się nie martwił.
Gdy już ogarnęłam całe mieszkanie, (rodzice i siostra znowu gdzieś się zmyli, o niczym mnie nie informując lub informując, tylko, że byłam zaspana i sens ich słów do mnie nie doszedł) opadłam na jeden z foteli w salonie. Siedziałam tak parę sekund, a już usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Już idę! – krzyknęłam i skierowałam się w odpowiednim kierunku, po drodze przeglądając się jeszcze w lustrze i uklepując włosy, by nie odstawały na wszystkie strony. Zanim otworzyłam, wzięłam jeszcze głęboki wdech, by chociaż trochę się uspokoić. Moje serce biło niewyobrażalnie szybko, sama nie wiedziałam, dlaczego. W końcu pociągnęłam za klamkę.
- Hej – Namjoon uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Cześć – przywitałam się z nim, mając na ustach taki sam uśmiech jak on. – Wejdź, proszę – dodałam i już chciałam się odwrócić, gdy ten chwycił mnie za nadgarstek.
- Chodźmy na spacer. Pogoda dopisuje – rzekł łagodnie. 
- Dobra, niech będzie – wzruszyłam ramionami. Czyli sprzątałam na marne? No chyba, że później jeszcze tu wrócimy. W sumie…przynajmniej po powrocie nie zginę w bałaganie. I tak są plusy i tak.
Ubrałam buty, wzięłam lekką kurtkę, zakluczyłam mieszkanie i ruszyłam z nim schodami w dół.
- Co tak nagle jesteś w Polsce? – zapytałam, jak byliśmy już na zewnątrz.
- Wracamy do Korei, a nie mieliśmy zbyt dużo czasu, żeby tutaj pozwiedzać, a akurat mamy trochę wolnego po tej trasie, więc spędzimy tu trochę czasu i stąd wrócimy do Seulu.
- Och… to znaczy, że wszyscy jesteście teraz w tym mieście?
- Dokładnie! A teraz chodź ze mną. Mam dla ciebie małą niespodziankę – mruknął i złapał mnie za rękę, ciągnąc od razu za sobą. Zaufałam mu i dałam mu się poprowadzić w nieznanym mi kierunku. Po paru minutach weszliśmy do jakiejś kawiarni. Pociągnął mnie w jej głąb, a moim oczom ukazał się stolik przy oknie, jednak nie taki zwykły. Wokół niego siedziało już sześciu pozostałych członków BTS. V doskoczył do mnie, jak tylko mnie zobaczył i zaczął ciągnąć za policzki, na co lekko się zarumieniłam.
- Wow! Jest taka urocza! Miałeś rację Nam hyung! Jest naprawdę słod… - nie dokończył, ponieważ Monster zatkał mu usta ręką. Zaśmiałam się na ten gest. W trójkę podeszliśmy bliżej stolika. Przywitałam się z resztą chłopaków. Wraz z Monem i Tae dosiedliśmy się do nich. Zamówiliśmy jakieś ciasta i ciepłe napoje, po czym zaczęliśmy rozmawiać dosłownie o wszystkim. Miałam z nimi bardzo wiele wspólnych tematów. Z każdego nowego rodził się kolejny. Gdyby ktoś nam się przysłuchiwał, prawdopodobnie nie mógłby się połapać, o czym mówiliśmy. Nawet w Korei, gdzie język koreański był na porządku dziennym. Chłopcy chyba wiedzieli, że jestem ich fanką, ponieważ nie mówili zbyt wiele o swojej działalności na scenie. Mogło to jeszcze wynikać z tego, że nie chcieli w wolne rozmawiać o pracy, ale wątpię w to. Wieczorem rozstaliśmy się, a Nam postanowił mnie mimo wszystko odprowadzić. Po drodze rozmawialiśmy o wielu różnych rzeczach. Nawet nie wiadomo, kiedy cała droga nam minęła.
Mieliśmy już powoli zacząć się żegnać, ale stanęłam jak wryta z szeroko otwartymi oczami.
- Coś się stało? – zapytał Rap Mon i spojrzał w tym samym kierunku, co ja. Wtedy też postać stojąca pod klatką ruszyła w naszą stronę. Przybrałam obojętny wyraz twarzy.
- _____, chciałem cię przeprosić. Nie przemyślałem tego wtedy. Czy moglibyśmy… - w tym momencie zauważył Kima wciąż stojącego przy moim boku – …do siebie wrócić? – dokończył, piorunując Azjatę wzrokiem.
- Co? Nagle po miesiącu ci się odwidziało? Nie ma mowy. Niedawno zaczęłam sobie wszystko układać. W moim życiu nie ma już miejsca dla ciebie – warknęłam i chciałam go wyminąć, lecz ten chwycił mnie za nadgarstek, by mnie unieruchomić. Wtedy też zareagował Namjoon, obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie, a tym samym odciągając od Artura. Chyba domyślił się, o co w naszym dialogu chodziło, ale nie byłam tego pewna.
- Sorry, she is my girlfriend. You are really stupid, because _____ is the most beautiful and intelligent women on the world. She is deserving someone better. She doesn’t need you – mówiąc to pociągnął mnie w stronę klatki schodowej. Byłam w tym momencie wytrącona z równowagi…i na pewno nieźle zarumieniona.
Drżącymi rękami próbowałam otworzyć drzwi, jednak nie wychodziło mi to. Wtedy też mój towarzysz objął moją dłoń swoją i powoli poprowadził ją do dziurki od klucza. W ciszy weszliśmy do mieszkania. Od razu skierowałam się do łazienki, by przemyć twarz zimną wodą. Rap Mona pozostawiłam samego sobie. Przez chwilę nic mu się przecież nie stanie. Jest dużym chłopcem. Gdy wyszłam z pomieszczenia, byłam już mniej czerwona na twarzy. Blondyna znalazłam w kuchni, siedzącego przy stole. Usiadłam naprzeciwko niego, wpatrując się w punkt gdzieś ponad niego.
- Em…dlaczego powiedziałeś Arturowi, że… - opuściłam głowę, nie potrafiąc dokończyć.
- Że jesteś moją dziewczyną? Cóż… - uniosłam na chwilę wzrok. Jego policzki były całe czerwone. – Chciałem to powiedzieć w inny sposób, ale wyszło jak wyszło…Kocham cię. Chciałbym mieć cię przy sobie już zawsze. Moje serce bije tylko dla ciebie, na twój widok przyśpiesza. Zostaniesz moją dziewczyną? Czy możesz być tylko ze mną, wspierać mnie w najważniejszych chwilach, a te wolne spędzać tylko ze mną? Czy możesz ze mną wyjechać? – plątał się nieco w swoich słowach. Mówił szybko i to, co mu ślina na język przyniosła, jednak wszystko to brzmiało szczerze. Oniemiałam. Zrobiło mi się ciepło gdzieś tam, w środku. Mimo wszystko, nie spodziewałam się takich słów padających z jego ust. Tym bardziej, że jeszcze jakiś czas temu był moim idolem, a teraz… Przyjacielem, a nawet kimś więcej.
- Namjoon, chciałabym, ale… Co na to powiedzą fanki? Nawet nie jestem Koreanką. Poza tym, w tej chwili nie mam pieniędzy na taki wyjazd. Język znam dobrze, ale co z pracą czy mieszkaniem? – zalałam go potokiem słów, swoich obaw.
- Fankami się nie przejmuj, przecież nie muszą nic wiedzieć, a jeśli się dowiedzą, to będą musiały zaakceptować te fakt i tyle. Pieniędzmi też się nie przejmuj. Przyznam, że już bilet jest dla ciebie zarezerwowany. Bardzo zależy mi na tobie, dlatego możesz być na moim utrzymaniu, póki czegoś nie znajdziesz, a mieszkać będziesz ze mną i chłopakami w dormie, przynajmniej na początku. W końcu nie chcę, żeby cię oglądali w momentach, w których tylko ja mogę cię widzieć – nim zdążyłam jakkolwiek zareagować na jego słowa, przyciągnął mnie do siebie i objął mocno ramionami. Wtuliłam się w niego. Tylko czy mogłam tak nagle wyjechać? Tutaj miałam rodzinę, dom…
- Nie wiem – mruknęłam dosyć płaczliwym tonem. Otulił mnie jeszcze mocniej. 
- Cii ~ - pocałował mnie w czubek głowy. – Jeśli nie chcesz, to nie będę cię zmuszał. I tak zawsze będę cię kochał, nawet na odległość.
- Chcę, ale… daj mi to przemyśleć, omówić z bliskimi, dobrze? – poprosiłam. W odpowiedzi pokiwał mi głową. W uścisku staliśmy jeszcze przez jakiś czas. Chłopak oznajmił mi jeszcze, że mam tydzień na podjęcie decyzji, bo tylko tyle będzie jeszcze w Polsce. Pożegnaliśmy się. Opuścił to mieszkanie. Zostałam sama ze swoimi myślami.

***

Minęło już pięć dni odkąd ostatnio rozmawiałam z Namjoonem. Potem wymienialiśmy zaledwie po parę słów na Kakao Talku. Zdaje się, że czuliśmy się trochę niezręcznie przez to wszystko. Przez ten czas jednak rozmawiałam z rodzicami. Byli oni neutralni w stosunku do mojego wyjazdu. Decyzję pozostawili mi, co prawie w ogóle nie ułatwiało mi decyzji.
Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. Przygryzłam dolną wargę, pogrążona we własnych myślach. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, po czym szybko podniosłam się do siadu i chwyciłam telefon. Odblokowałam jego ekran od razu przechodząc do aplikacji i uruchamiając chat z Rap Monem. Napisałam krótkie „Jadę z tobą” i wysłałam wiadomość, zanim zdążyłam się rozmyślić. Teraz nie mogłam się już wycofać. Skoro powiedziałam mu, że wylatuję z nim, nie chcę potem sprawić mu przykrości.
Wyciągnęłam spod łóżka dużą walizkę, podeszłam do szafy i zaczęłam wyjmować z niej ubrania, od razu pakując je do niej. Chwilę potem dostałam wiadomość od rapera. Napisał w niej, że bardzo cieszy się z mojego wyboru, że wszystko zostało już załatwione oraz, że spotkamy się nie długo. Na koniec dopisał jeszcze, że wiedział, że postąpię właśnie tak. Dodał także, że mnie kocha. Uśmiechnęłam się pod nosem. W tym moje serce zaczęło radować się bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Będę mogła być blisko człowieka, którego kocham i wspierać go, będąc przy nim nie tylko duchowo, ale i fizycznie. Nie będę na drugim końcu świata, lecz w tym samym mieście. Będę mogła być dla niego podporą o każdej porze dnia i nocy. Tak, tego pragnę i teraz to zrozumiałam. Teraz jednak musiałam się uwijać, a nie obijać w bawełnę, odpływając do świata marzeń. Miałam dwa dni na ogarnięcie swojego dotychczasowego życia, poukładanie wszystkich spraw. Powinnam zdążyć, jeśli się pośpieszę. Tak, na pewno mi się uda.

***

Świat pięknie wyglądał z góry. Domy były maleńkie, ludzi nawet nie było widać. Maszyna wznosiła się coraz wyżej i wyżej. Ostatecznie znalazła się ponad chmurami. Słońce właśnie zachodziło, jednak świeciło miło, ciepło, jakby i ono było szczęśliwe. Zdecydowanie oddawało teraz mój… Z zamyślenia wyrwała mnie czyjaś ciepła dłoń ułożona na mojej. Były idealnie dopasowane. Doskonale wiedziałam, do kogo ona należy. Odwróciłam głowę w jego stronę. Złożył na moich ustach delikatny, wręcz motyli pocałunek.
- I want to see your smile, baby – mruknął mi do ucha I jakby nigdy nic usiadł prosto w fotelu, uśmiechając się niewinnie. Zaśmiałam się i posłałam jego kierunku szeroki uśmiech. Jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w jego profil, po czym wróciłam do widoków za oknem.
Zapowiada się wspaniale. Ale czy tak będzie? Czas pokaże.

Komentarze

  1. Rozczulił mnie ten scenariusz. Był przesłodki i bardzo mi się podobał, a te dwa wyrażenia niezbyt często pojawiają się u mnie razem. Mogę ci tylko pogratulować :D Najbardziej podobał mi się moment, jak Namjoon powiedział, że główna bohaterka jest jego dziewczyną.
    Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah, naprawdę słodki i uroczy scenariusz! Bardzo mi się spodobał :')
    Życzę weny i pozdrawiam oraz zapraszam na drugi rozdział opowiadania CIASTKO, który dosłownie przed chwilą pojawił się na moim blogu!!!
    Na blogu pojawił się drugi rozdział CIASTKA!
    http://200-percent-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodki ten scenariusz :D Taki milusi :-) Aż mam ochotę czytać po raz drugi.
    Pozdrawiam,
    Hinai Namida

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam cię do Liebster Award.
    Szczegóły u mnie :)
    Pozdrawiam.

    http://kpopnajwspanialszezmarzen.blogspot.com/2015/11/liebster-blog-award_28.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe. Ja kocham NamJoonniego <3
    Oj jakie to było piękne. Tak bardzo piękne. <3
    Namjoonnie jest za cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytając ten scenariusz.... Yhh... Po prostu nawet nie wien co powiedzieć. Był naprawdę świetny, najlepsze koniec. Taki słodki ♥♥ Życzę weny!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś pięknego gdy czytasz o 4 rano w depresji... Dzięki tobie się uśmiechnęłam 💚

    OdpowiedzUsuń
  8. Welcome to Slots4Fun's New Slots4Fun Casino - KOMB
    Slots4Fun is the latest slot game provider 포항 출장마사지 to release on the Genesis 충청남도 출장샵 console, 문경 출장샵 where 논산 출장샵 players can 성남 출장안마 play the most popular slots from the game provider.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

002. Jimin (BTS) - Album

V (BTS) - My Only Love? Speed. #1

006. G-Dragon (Big Bang) - My Love likes me