014. Wybrany Idol - Christmas with You

Hej!
Dzisiaj przybywam do Was z kolejnym scenariuszem <3 Nareszcie! A jeszcze dwa muszę wstawić w tym miesiącu xD Obiecałam trzy no to będą :D A w międzyczasie jeszcze pojawią się pozostałe, jak się nie mylę 4, nominacje do Liebster Award xD Nie spodziewałam się tego wszystkiego! Naprawdę!
Z całego serca chciałam Wam podziękować za docenianie mojej pracy <3 Dla Was postaram się być jeszcze lepsza, nawet jeśli nie wstawiam sprawdzonych scenariuszy ^^ (po prostu mi się nie chce ich sprawdzać, a większość według mnie i tak jest kiepska xD)
Jak widzicie - na blogu pojawiła się nowa autorka. Mimo wszystko wciąż ja nad wszystkim tutaj czuwam. Karol jest tutaj do pomocy (miałam małą wpadkę z bloggerem przy ojcu, bo oczywiście rodzice nie wiedzą o tym, że piszę i wkręciłam kit, że komuś tylko pomagam, a że Karol to moja przyjaciółka...) i będzie... UWAGA... pisać tutaj ze mną krótkie historyjki, prawdopodobnie komedie, które zwać się będą SKETCHami (nazwa robocza, może dojść do zmiany). Zachęcam ją także do napisania i wstawienia tutaj jakiegoś jej opowiadania (zagroziłam jej, że jak któregoś nie skończy, to wstawię tutaj jedno z jej dzieł nieskończone i potem będzie musiała je skończyć - mam nadzieję, że mi pomożecie ją do tego przekonać ^^)
Tak więc proszę, powitajcie tutaj ciepło Rebelious Angel!

Zanim przejdę do "poprawnej" części tego postu, chciałam Wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt!
Spędźcie je w ciepłej, rodzinnej atmosferze ^^ Życzę Wam wszystkim wymarzonych prezentów, tym którzy mają swoje blogi doceniania ich prac, wielu komentarzy, obserwatorów i odwiedzin. Ci, którzy nie mają swoich blogów,  a by chcieli - życzę Wam, abyście spróbowali swoich sił i odnosili potem wiele sukcesów <3 A ci, którzy nie mają blogów i nie chcą ich zakładać - życzę Wam wielu wspaniałych dzieł innych do przeczytania <3
Wszyscy proszę bądźcie sobą, nie udawajcie nikogo, kim nie jesteście <3
Zdobądźcie także to, czego pragniecie, bo na pewno Wam się przyda! A skoro blog ten jest ze scenariuszami k-popowymi, to życzę także spotkania waszego idola i wielu płyt i innych goods'ów ^^
Spełnienia marzeń moi kochani!

Przejdźmy już do scenariusza xD
Muszę przyznać, że jest to najkrótsze dzieło, jakie tutaj wstawiam. Niestety - ostatnimi czasy wena mi nie dopisuje, a bez niej u mnie kiepsko .-.
Długość: ok. 3 strony w Wordzie, czcionką Times New Roman 12 pkt.

Uwagi: idol oznaczony jako xxxxx  ;3


Wybrany idol – Christmas with You

            Kolejna zima. Kolejny śnieg. Kolejne samotne święta.
            Podkuliłam nogi pod siebie. Siedziałam na ławce w parku. Był zimny wieczór, chłodniejszy niż wszystkie dotychczasowe. Śnieg właśnie przestał prószyć. Osadził się na moim ciele cienką warstwą, którą zaraz strzepałam. O tej porze wszyscy byli już w swoich domach i spędzali czas z rodziną, przy stołach, wesoło śpiewając kolędy, jedząc kolację. Wszyscy, ale nie ja. Już od paru lat spędzałam święta samotnie. Moi rodzice nie żyją. Oprócz nich nie miałam innej rodziny. Na pewno nie tutaj – w Korei. Tych, którzy zostali w Polsce nawet nie znałam. Także oni nie wiedzieli o moim istnieniu. Po co się więc upominać?
            Ten dzień był dla mnie wyjątkowo dobijający. Nie dość, że spędzałam go samotnie, to jeszcze była to rocznica śmierci mojej matki oraz ojca. Wtedy…te parę lat temu…pamiętam, jak rozpierała ich radość. Dzisiaj są już na tamtym świecie. Momentami naprawdę chciałabym dołączyć do nich, zniknąć ze świata żywych, jednak powstrzymują mnie przed tym słowa matki, jakie niegdyś do mnie wypowiedziała: „Pamiętaj, nie ważne, co by się stało, zawsze będę przy tobie. Dlatego żyj tak, jakby nic się nie wydarzyło. Po deszczu zawsze przychodzi słońce.” Zapamiętałam to sobie dokładnie. Powtarzała to za każdym razem, gdy płakałam. Od czasu ich odejścia…nie uroniłam ani jednej łzy.
            Wstałam ze swojego miejsca i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Ciężko było rozruszać zastygłe od mrozu i braku ruchu mięśnie. Zziębnięte dłonie schowałam do kieszeni kurtki. Jak zwykle zapomniałam o rękawiczkach. Kiedyś za to zawsze mi się obrywało od rodzicielki, teraz jednak nikt nie zwracał na mnie uwagi.
            Nie czułam się zbyt dobrze. Co roku tego dnia moje samopoczucie było gorsze niż zwykle. Mogłam nawet powiedzieć, że sięgało dna. Byłam niemalże pewna, że jestem jedną z nielicznych osób, które nie są szczęśliwe w wigilię.
            Biały puch znowu zaczął spadać z nieba. Jego płatki tańczyły radośnie na wietrze, zwiastując całemu światu radosne nowiny. Całemu, tylko nie mnie. Alejka park była pusta. Szłam z opuszczoną głową. Nagle potrąciłam kogoś ramieniem. Ale przecież…przed chwilą nikogo tutaj nie było…
- Przepraszam – burknęłam tylko, nawet nie patrząc, na jaką osobę wpadłam. Już chciałam iść dalej, jednak powstrzymał mnie czyichś uścisk na moim ramieniu. Przygryzłam dolną wargę i odwróciłam się do tej osoby.
- _____, wiedziałem, że to ty – chłopak uśmiechnął się do mnie. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. – Nie poznajesz mnie? To ja, xxxxx – dopiero teraz go rozpoznałam. Był to chłopak, z którym chodziłam do jednej klasy w liceum.
- Cześć – wysiliłam się na grymas, który miał udawać uśmiech.
- Co tu robisz? Nie powinnaś być teraz z rodzicami? – zapytał. No tak. Nie wiedział o niczym, co się wydarzyło.
- Spaceruję. Moi rodzice nie żyją od… sześciu lat – odpowiedziałam na jego pytanie. Pogodziłam się już z myślą, że najbliższych mi osób już nie ma, jednak mówienie o ich śmierci wciąż przynosiło mi niejaki ból.
- C-co? Och…przykro mi – powiedział cicho, nieco zaskoczony tą wiadomością.
Wzruszyłam ramionami.
- Było, minęło. Trzeba iść dalej przed siebie, nie spoglądając w przeszłość. A teraz wybacz. Chciałabym pójść już do domu – mruknęłam niechętnie, chcąc go wyminąć.
- Zaczekaj! Chodź ze mną. Poznasz moich przyjaciół. Akurat mieliśmy koncert i posłali mnie po jedzenie – nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, ponieważ ten chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć za sobą. Wspominałam już, że gdy chodziliśmy razem do szkoły, ten był już trainee w wytwórni? Nie? No to teraz o tym mówię.
            Wędrowaliśmy w ciszy, jednak na jego twarzy błądził uśmiech. Xxxxx był zupełnym przeciwieństwem mnie. Zawsze miał wielu przyjaciół, otaczali go ludzie, miał dobry humor, a jeśli nie, to nie pokazywał tego innym, natomiast ja nie miałam żadnych znajomych, wiecznie sama i z grobową miną. Chociaż nie. Taka jestem od pamiętnej wigilii. W liceum miałam swoją małą grupkę znajomych i przyjaciółkę. Teraz jednak są to dla mnie czasy tak odległe, że prawie nic nie pamiętam z tamtego okresu.
            Chłopak otworzył przede mną drzwi i wepchnął do środka jednego z budynków. Kroczyliśmy schodami, aż zatrzymaliśmy się na jednym z wielu pięter. Wepchnął mnie do mieszkania, które najprawdopodobniej było dormem jego zespołu.
- Chłopaki, wróciłem! – wrzasnął od wejścia na cały głos. Zaraz ze wszystkich stron dało się słyszeć okrzyki radości i nawoływanie słowa „żarełko.” Nie trzeba było czekać nawet pół minuty, a wokół mnie znalazło się kilku chłopaków. Nie miałam nawet czasu ich przeliczyć. Chwycili mnie za ramiona i poprowadzili do kuchni. I od razu odpowiem na pytanie rodzące się w waszej głowie. Nie interesowałam się zbytnio k-pop’em, ani nawet muzyką, dlatego nie wiedziałam z ilu członków składa się ten zespół.
- Jak masz na imię?
- Skąd znasz xxxxx?
- Ile masz lat?
- Skąd pochodzisz?
            Pytali jeden przez drugiego, a to spowodowało to, że nie mogłam odpowiedzieć nawet na jedno pytanie, ponieważ niewiele rozumiałam z tej plątaniny słów. W spokoju czekałam, aż ci się uspokoją, jednak nie zanosiło się na to, by miało to nastąpić. Mój znajomy objął mnie ramieniem za szyję.
- To jest _____, chodziliśmy do tej samej klasy w liceum – odparł na część ich pytań. – Nie macie nic przeciwko temu, aby spędziła z nami święta, prawda?
- Jasne, że nie – ten chórek był aż za wesoły, jak na mój gust.
- Miałam spędzić z wami tylko ten wieczór… - zwróciłam się do pomysłodawcy tego wszystkiego.
- Ja nic takiego nie mówiłem – rzekł z niewinnym uśmiechem aniołka, który miałam ochotę zetrzeć z tej pięknej twarzy.
- Nie mam nawet rzeczy na przebranie – jęknęłam bezsilna. Ten chłopak był zbyt uparty, abym teraz mogła jakoś wykręcić się z tego bagna.
- Coś się dla ciebie znajdzie. To nie problem. – Czy on na wszystko ma rozwiązanie?!

            Kolację wigilijną zjedliśmy w spokoju, wesoło przy tym gawędząc. No prawie. We mnie wciąż pozostawała ta nuta smutku i pustki. W końcu przyszedł także czas na prezenty. Głupio się czułam, patrząc na to, jak je sobie wręczają. Przecież byłam tu z nimi, korzystałam z ich gościnności, a nie miałam nic, dla żadnego z nich.
            - To dla ciebie _____! – xxxxx podsunął mi mały pakunek pod nos.
- Nie mogę tego przyjąć – powiedziałam szybko. Naprawdę nie mogłam… źle bym się z tym czuła.
- Ależ możesz, to nic takiego – rzekł pewnym siebie tonem.
- Skąd w ogóle miałeś dodatkowy prezent? Nawet nie wiedziałeś, że nie dziś spotkasz – rzuciłam tonem, którzy mógł brzmieć jakbym go o coś oskarżała. Efekt niezamierzony.
- Miałem takie przeczucie… - odparł z cwanym uśmieszkiem. – No już! Otwieraj! – popędził mnie. Westchnęłam i zabrałam się za rozpakowywanie drobnego pakunku. Dlaczego w ogóle mu uległam? Przecież zazwyczaj moja upartość zwyciężała wszystko.
            Pod papierem ozdobnym znajdowało się średniej wielkości, czarne pudełeczko, obleczone miękkim, delikatnym materiałem. W środku niego był naszyjnik w kształcie serca z napisem „Forever.” Wykonany był on z białego złota.
- C-co to jest? – zająknęłam się i spojrzałam na niego.
- Chodź ze mną – poprosił i wyciągnął do mnie rękę. Wstałam, chwytając jego dłoń. Wyprowadził mnie na balkon. Płatki śniegu wciąż delikatnie opadały na powierzchnię ziemi.
- O co chodzi? – zapytałam, wpatrując się w niego uważnie. Przez chwilę milczał, patrząc mi prosto w oczy. Nie odwróciłam od niego wzroku. Wypuścił powietrze z ust.
- Jeszcze w liceum…podkochiwałem się w tobie. Bałem się to tobie wyznać i przez to do tej pory nic nie wiedziałaś. Teraz żałuję, że nie powiedziałem ci tego wcześniej…
- A-ale…to niemożliwe. Miałeś wielu przyjaciół, a mnie mało kto zauważał.
- Ależ możliwe. Właśnie to mnie do ciebie ciągnęło – założył mi włosy za ucho, przybliżając się do mnie. – Po zakończeniu liceum całkowicie skupiłem się na treningach, zadebiutowałem. Straciłem szansę, na powiedzenie ci tego, że cię kocham, jednak parę dni temu los dał mi kolejną. Gdy wracałem z wytwórni, zobaczyłem cię w parku. Widywałem cię tak codziennie, a moje uczucia do ciebie odżyły ze zdwojoną siłą. Postanowiłem, że w końcu ci to powiem. Tak oto dzisiaj się spotkaliśmy, a ty znalazłaś się tutaj – mówił, patrząc mi prosto w oczy. W międzyczasie wyciągnął z pudełka wisiorek i zaraz odwrócił mnie do siebie tyłem, by zawiesić go na mojej szyi. Gdy to zrobił, stanął obok mnie, wpatrując się w Seul nocą. Spojrzeliśmy po sobie.
- Będziesz moją dziewczyną? – zapytał z oczami pełnymi nadziei. Zarumieniłam się, słysząc to pytanie. Milczałam. On również nic więcej nie mówił.
- Myślę, że…możemy spróbować – przemówiłam w końcu i z powrotem zwróciłam swoje spojrzenie ku miastu. Nawet, jeśli to, co teraz do niego czułam nie było miłością, a tylko zauroczeniem, byłam niemalże pewna, że wkrótce przerodzi się w coś większego. Podobało mi się w nim to, że nawet, jako idol, potrafił być sobą, okazywać, co czuje w danym momencie.
            Od sześciu lat byłam całkiem sama. Uczyłam się, pracowałam. Miałam wokół siebie wielu ludzi, ale z nikim nie utrzymywałam głębszych kontaktów. Nie byłam przyzwyczajona do czyjegoś towarzystwa, ale wiedziałam, że to da się zmienić. Chcę spróbować to zrobić dla niego. W końcu to on pierwszy otworzył przede mną swoje serce. Nikt, prócz moich rodziców nigdy tego nie zrobił.
            Wspólna wigilia…od tak dawna spędzałam ją sama… A dzisiaj się to zmieniło. Dzięki niemu ten smutny dla mnie czas nagle stał się trochę szczęśliwszy. Dziwne uczucie przez to mi towarzyszyło, ale nie czułam się z tym źle. Zdawało mi się, że moi rodzice też są z tego powodu szczęśliwi, nawet, jeśli ich tutaj nie było. Chociaż matka mówiła, że zawsze będzie ze mną… Może wciąż jest gdzieś obok?
            - O czym myślisz _____? – zapytał mój…chłopak. Objął mnie ramieniem.
- O rodzicach, o tobie, o mnie, o nas… - odpowiedziałam szczerze. Myślałam o tym wszystkim. Dzisiaj spotkało mnie szczęście. Najpierw była rozpacz, parę lat temu, a teraz radość. Matka miała rację. Po burzy zawsze przychodzi słońce.
            Chyba skinął mi głową. Nie wiem. Było ciemno, a patrzyłam na niego tylko kątem oka.
- Chodźmy do środka. Nie chcę, aby moja księżniczka się przeziębiła – rzekł i wprowadził mnie do mieszkania, gdzie objął nas strumień ciepłego powietrza oraz odgłosy śmiechów reszty chłopaków, dochodzące z salonu.


(Tutaj miał być bad end, ale sobie darowałam, skoro to specjał świąteczny .-. Przynajmniej w tym roku ~)

Komentarze

  1. Śliczny :') Bardzo śliczny i urzekający. Cieszę się że nie skończyło się bad endem bo dzisiaj idę do dziadków, a więcej bad endów mi w dzisiaj nie potrzeba ;) Nie wchodźmy w szczegóły. Ważne że rozdział udany.
    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja Unnie taka wspaniała ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocze^^ Nie mam nic przeciwko bad endom, ale dobrze, że go tu nie zrobiłaś. Scenariusz przyjemny w czytaniu, jak zawsze c:
    Wesołych Świąt i wszystkiego, co sobie wymarzysz ;)
    No, to witam nową autorkę :D Reiko, popieram twoje groźby xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz się zorientowałam, że tego nie skomentowałam. *facepalm* Myślałam, że już dawno to zrobiłam... Na wszelki wypadek sprawdzę jednak pozostałe Twoje dzieła, bo teraz przestałam już sobie wierzyć xD
    No więc przeczytałam to już w dniu dodania i skomentowałam, ale najwidoczniej Blogger mnie nie lubi i nie nacisnęłam "Opublikuj"... I teraz nie pamiętam co tam napisałam. Na pewno były tam życzenia świąteczne, ale teraz nie ma już sensu ich pisać, bo już po Bożym Narodzeniu...
    A co do opowiadania ma prze słodką fabułę, która jednak nie jest przesłodzona, a w sam raz. Co dziwne w miejscu tych "x" wstawiałam imię Baekhyuna, choć mój UB to Taehyung. Ale to było tak automatycznie, że zorientowałam się dopiero na koniec, że coś jest nie w porządku. XD A może w sumie lepiej, że wyobrażałam tam sobie Baeka, bo on wydaje się mieć delikatniejszą (? - uciekło mi słowo, które chciałam tu użyć) osobowość niż V. Cała ta historia, którą przedstawiłaś (to ze zauważeniem głównej bohaterki przez "Pana xxxxx" podczas powrptu z wytwórni i to podkochiwanie się w niej w liceum... O Boże, jakie to sweet było ♥ Osobiście wolę smutne zakończenia (powtarzam to za każdym razem xD) to bardzo mi się podobało <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

V (BTS) - My Only Love? Speed. #1

007. Taemin (SHINee) - Dopiero, gdy coś tracimy, uświadamiamy sobie, jak wiele dla nas znaczyło

017. Daesung (Big Bang) - Life in a Strange City