007. Taemin (SHINee) - Dopiero, gdy coś tracimy, uświadamiamy sobie, jak wiele dla nas znaczyło

Witam ~
Przybywam do Was z nowym scenariuszem, już ostatnim w tych wakacjach. Niestety, nie wiem, jak często będę coś dodawać w roku szkolnym, zapewne rzadko. Mam jednak nadzieję, że moi czytelnicy mnie nie zostawią, bo dla Was się staram jak mogę <3
Teraz miał być scenariusz z Ravim z VIXX, jednak plany się zmieniły przez pewno wydarzenie, które sporo zmieniło w moim życiu i przez to nabrałam weny właśnie na coś takiego. Liczę na to, że nie będziecie źli z tego powodu oraz, że Wam się spodoba ^^
Wiele rzeczy z tej historii jest prawdziwych, jednak część jest też tylko moją wyobraźnią.
O! I przynajmniej teraz jest scenariusz z kolejki, prawda? ^^
Jest on dla pewniej osoby, która była mi bliska, jednak nie chcę już nigdzie wspominać jej imienia.
Przelałam tutaj wiele swoich uczuć.
Życzę miłego czytania!
Ps. Ten scenariusz ma najdłuższy tytuł ze wszystkich, jakie do tej pory napisałam xD
Ps.2. Długość tekstu: 7,5 strony w Wordzie czcionką Times New Roman czcionką 12 pkt. Zapewne byłby o te pół strony krótszy, gdyby nie sms'y xD
Ps.3. Schrzaniłam zakończenie. Jak zwykle xD W dodatku się dziwnie z akapitami porobiło i ze wszystkim ;-;
Ps.4. Postanowiłam także, że od czasu do czasu na blogu, w ramach przerwy od scenariuszy, będą pojawiać się także inne wpisy, głównie o BTS. Jak widzicie, zmieniłam też wygląd bloga. Liczę na to, że będzie wam się podobał! ^^ Kończę już, bo ten wstęp jest wyjątkowo długi xD

Uwagi: wspomnienia bohaterki napisane są w osobie trzeciej oraz czcionką pochyłą, za wyjątkiem snu, który jest w osobie pierwszej. SMS'y zostały napisane czcionką pochyłą i wyśrodkowane, nie wiedziałam, jak je zamieścić ;-;


Taemin (SHINee) – Dopiero, gdy coś tracimy, uświadamiamy sobie, jak wiele dla nas znaczyło

  Siedziałam przy kominku, zamglonym wzrokiem wpatrując się w płomienie w nim tańczące. Popijałam kawę mimo późnej pory. Nie obchodziło mnie to, kiedy zasnę. Ostatnimi czasy zależało mi na coraz mniejszej ilości rzeczy. Ciągle ich ubywało. Moje nogi przykryte były różowym kocykiem, z którym wiązało się całe mnóstwo wspomnień, obecnie błądzących po mojej głowie. Z resztą, nie tylko z nim, ale także wieloma innymi rzeczami.
Mała dziewczynka i chłopczyk bawili się razem w ogrodzie. Nagle ta potknęła się i przewróciła, boleśnie zdzierając sobie przy tym skórę na łokciach oraz kolanach. Rozpłakała się. Chłopiec, nieco przestraszony tym wydarzeniem, szybko znalazł się przy niej i ukląkł z jej prawej strony. Obejrzał jedno ze zdartych kolan, po czym spojrzał jej w oczy i kolejno ucałował każdą z ran znajdujących się teraz na jej ciele. Zarumieniła się. On wstał z ziemi i podał jej swoją rękę. Oboje ruszyli w kierunku różowego koca, na którym przeważnie się bawili.
Zawsze traktował mnie jak księżniczkę, mimo że byliśmy tylko przyjaciółmi. Gdy coś się stało, to on był pierwszy, by mi pomóc. Nigdy nie zamknął mi drzwi przed nosem, zawsze mnie słuchał, a nawet udawał, że ma czas, mimo iż tak nie było, tylko po to, bym mogła się mu wygadać i wyżalić.

Dziewczyna przemoczona i ze łzami w oczach stanęła na schodku i zapukała lekko do drzwi, w duchu licząc na to, że otworzy jej Taemin. Jej prośby zostały wysłuchane i w progu pojawił się właśnie on. Wyraz jego twarzy nie wyrażał niczego, jednak oczy miały zupełnie, co innego do powiedzenia. Widać w nich było troskę i smutek. Rozstawił szeroko ramiona. Był to dla niej znak, jakiego oboje używali już od dawna. Bez zbędnych „ale” po prostu się w niego wtuliła. 
- Tae… przepraszam, że cię nie posłuchałam – wychlipała mu do ucha. Odsunął ją od siebie na parę centymetrów i uważnie się jej przyjrzał. 
- Nie pozwolę więcej, by jakikolwiek chłopak, a już szczególnie ten dupek Jonghyun, znowu cię zranił – rzekł i na powrót objął ją ramionami. 
Na to wspomnienie w moich oczach zatliły się łzy. Ta przyjaźń już nie istniała. Sypała się od wielu miesięcy i w końcu, 35 dni i 23 godziny temu oficjalnie się skończyła. Tak, liczyłam to wszystko. Cholernie mi go brakowało. Oboje byliśmy winni, przyczyniliśmy się do końca tego wszystkiego. Próbowaliśmy ratować to, co między nami było, jednak nie wyszło, nie ważne jak bardzo się staraliśmy. W końcu wszystko się kończy i, mimo że spodziewałam się tego rozstania, to i tak bardzo mnie to boli.
Wstałam z fotela, z zamiarem pójścia spać. Miałam świadomość, że tej nocy nie zasnę, a jak już to nad ranem. Zawsze jednak warto próbować, prawda?
Odświeżona i przebrana w piżamę położyłam się na łóżku i, przykryta kołdrą, bezcelowo wpatrywałam się w sufit, nie myśląc zupełnie o niczym. Dopiero, gdy spojrzałam w lewą stronę, moją głowę znów zalały wspomnienia.
Leżeli razem na łóżku w jej pokoju, wtuleni w siebie niczym zakochani, jednak łączyła ich tylko przyjaźń. Czasem któremuś z nich zdawało się, że zauroczyło się w tej drugiej osobie, jednak było to tylko złudzeniem…a może jednak nie? Jedynym oświetleniem pomieszczenia była świeca, teraz już powoli gasnąca, wraz z uspokajającą się za oknem burzą. Uśmiechali się do siebie. Ona wtuliła się mocniej w jego tors, a on zatopił twarz w jej włosach. Cieszyli się ze swojej obecności. Oboje nie wyobrażali sobie życia bez siebie. Zasnęli w przekonaniu, że już zawsze będą razem…

Obudziłam się koło jedenastej, więc zaczęłam zbierać się na spotkanie z Kibumem, ustalone już dwa tygodnie temu. Był weekend. Jedyny, w którym żadne z nas nie miało żadnych ważniejszych rzeczy do zrobienia. Mieliśmy się wybrać na wspólne zakupy. Znając życie to Diva znowu kupi więcej ode mnie. Zawsze tak było. Zdarzało się nawet, że ja wracałam z niczym, a on miał pełne ręce toreb.
Kim Kibum, znany również, jako Key, Diva, czy też Bummie, był przyjacielem zarówno moim, jak i Taemina. Często pytałam go, co, u Tae, na co odpowiadał, że coraz lepiej. Cieszyłam się z tego powodu, lecz jednocześnie cierpiałam coraz bardziej. Nigdy nie powiedziałam zbyt wiele zakupoholikowi, o tym, jak czuję się po tym wszystkim, co się wydarzyło. Zawsze udawałam, że wszystko jest w porządku, mimo iż było zupełnie inaczej. Dzięki temu, że byłam dobrą aktorką, potrafiłam wielu ludziom wmawiać różne rzeczy, dobrze udawać. Sprawdzało się do tej pory. Razem z Key’em zawsze mieliśmy się za najlepszych, jednak w moim wypadku ostatnio nawet to się nie zgadzało.
- _____! – usłyszałam za swoimi plecami, gdy czekałam już przed wejściem do centrum handlowego. Odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził głos i zobaczyłam zdyszanego Kibuma zmierzającego w moją stronę. Na jego widok uniosłam radośnie kąciki moich ust w górę. Wszystko to było tylko zwykłą grą, niczym więcej. Inaczej w tym momencie nie potrafiłam. W końcu chłopak zjawił się przy mnie.
- To co, gotowa na zakupy życia? – zapytał entuzjastycznie.
- Jest jakaś ważna okazja, że zamierzasz mnie męczyć bardziej niż zwykle? – uniosłam jedną brew do góry. Za każdym razem męczył mnie coraz bardziej. Nie mam pojęcia, dlaczego wciąż zgadzałam się na spotkania tego typu, a nie na przykład w kawiarni.
- Idę dzisiaj z chłopakami na imprezę. Muszę wyglądać najlepiej ze wszystkich! – prawie krzyczał z podekscytowania. Ludzie patrzyli się na nas, jak na kosmitów, ale byłam już przyzwyczajona do takich rzeczy. Zachichotałam lekko.
- Dobra, ale na koniec stawiasz mi bubble tea – powiedziałam najbardziej poważnym tonem, na jaki było mnie stać i zrobiłam minę naburmuszonej dziewczynki. Bummie roześmiał się, widząc, co robię.
- Dobrze, dobrze, niech ci będzie, ale teraz już chodźmy! – nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, ponieważ Key chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć za sobą. Nawet nie miałam jak się wyrwać. Gdy Diva sobie coś ubzdura, to tak musi być i nie ma miłuj. Tak, więc w ten oto sposób wylądowałam na kilkugodzinnych męczarniach, zwanych zakupami razem z Kibumem, z tą tylko różnicą, że jemu to się podobało.
- Ej, _____, jak ci się podoba ta bluzka? Dobrze bym w niej wyglądał? – zagadał do mnie po raz setny tego dnia. Uśmiechnęłam się ciepło.
- Jasne! Jest bardzo w twoim stylu! – odparłam, na co ten zbliżył się do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Na pewno wszystko w porządku?
- Ale o co ci chodzi? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, jednak domyślałam się, co mu chodzi po głowie.
- Ty już dobrze wiesz – rzekł tonem znawcy. Na moją twarz wstąpił niepewny uśmiech.
- Tak Key, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- To ja lecę przymierzać, a ty tu siedź! – i tyle go widziałam. Usiadłam w fotelu przed przymierzalnią, czekając aż chłopak z niej wyjdzie i mi się pokaże. Zaczęłam się rozglądać dookoła. Jasne ściany i wszędzie ubrania, czasami jakiś dodatek do wystroju. Typowy sklep odzieżowy. W pewnym momencie mój wzrok padł na element zupełnie niepasujący do reszty otoczenia, a mianowicie telefon leżący na ziemi. Przyjrzałam mu się. Rozpoznałam, że była to komórka mojego przyjaciela. Nie miałam pojęcia, jak się znalazła w takim miejscu. Obstawiałam po prostu, że mu wypadła, skoro dla niego ubrania były ważniejsze. Podniosłam urządzenie i zaczęłam obracać je między palcami. Coś mnie jednak tknęło i odblokowałam ekran smartphona (hasło chłopaka znałam doskonale, sam mi je powiedział) i weszłam w wiadomości sms, poszukując tylko tej jednej, jedynej konwersacji. W końcu ją znalazłam i otworzyłam. Przewinęłam ją do wiadomości sprzed kilkunastu dni, a niestety, trochę tego było.

Od: Key
Do: Taemin
Prosiła? Ciekawy jestem gdzie.

Od: Taemin
Do: Key
No właśnie nie prosiła.

Przypomniałam sobie pewną sytuację. Zwróciłam wtedy im uwagę na grupowej konwersacji,  by przenieśli się na wiadomości prywatne, lecz potem wrócili i użyłam słów „Prosiłam was o coś”. Dobrze ich rozumiałam, jednak oni dobrze wiedzieli, że ja prosić nie potrafię i powinni zrozumieć, że z mojej strony była to swego rodzaju prośba. Znaliśmy się już bardzo wiele czasu. Wiedzieli o mnie więcej, niż ja sama o sobie. Wróciłam do dalszego czytania.

Od: Taemin
Do: Key
To już nie ma sensu. Ta przyjaźń już dawno zaczęła się rozpadać.

Od: Key
Do: Taemin
Moja przyjaźń z nią też jest niepewna. Zdarza się, że ignoruje mnie i moje problemy, po czym dalej robi swoje, nawet mnie nie słucha. Jeszcze trochę i nie wytrzymam, i jej to wygarnę.

Od: Taemin
Do: Key
Niepewna? Ona rozkwita! Piszesz z nią teraz więcej ode mnie. Tobie bardziej ufa.

- Co o tym sądzisz, _____? – z szoku wyrwał mnie Kibum. Szybko zablokowałam jego telefon i przyjrzałam mu się uważnie, w tym samym czasie opuszczając dłoń z urządzeniem na swoje kolana.
- Wyglądasz bardzo dobrze, jak zwykle z resztą – żeby upewnić go w swoich słowach przykleiłam na twarz jeszcze sztuczny uśmiech i było dobrze. Chłopak odwzajemnił mój gest, tyle, że szczerze i wrócił do przymierzalni. Szybko odblokowałam ekran i doczytałam to, co chciałam. Nie miałam zbyt wiele czasu, ale musiałam to zrobić.

Od: Key
Do: Taemin
Znalazła sobie innego znajomego, z którym spędza teraz wiele czasu i ciągle się na czymś oznaczają.

Od: Taemin
Do: Key
Zapewne teraz ten ktoś zajmie moje miejsce.

Od: Key
Do: Taemin:
Ciebie nie da się zastąpić! Ona zawsze będzie cię miała w swoim sercu.
Przewinęłam parę wiadomości, do momentu, gdy były już jakieś trzy dni po tym, jak zakończyliśmy to oficjalnie.

Od: Key
Do: Taemin
Tamto z tym znajomym… Byłem po prostu zazdrosny. To ta osoba ciągle ją na czymś oznacza, nie ona ją. Wstyd mi teraz.

Od: Taemin
Do: Key
To i tak nie ma już sensu.

W tym momencie wyszłam z wiadomości i zablokowałam ekran na dobre. Nie chciałam, by ktokolwiek wiedział, że to czytałam. Zachowam to dla siebie. Poza tym… Czy mogę do końca ufać Kibumowi, po tym, co pisał z Taeminem? Takie pytanie krążyło mi po głowie, jednak szybko je zbyłam. Key był moim jedynym przyjacielem i nie chciałam go stracić, tak jak Taemina. Zawsze będę mu ufać. Już wiele razy podtrzymywał mnie na duchu. Tak, to może wydawać się naiwne, jednak będę w to wierzyć. Tak jak wszystkich od siebie odpycham, tak jego pragnę zatrzymać przy sobie. Nie chcę tego kończyć. Z Tae też nie chciałam…

Po pięciu godzinach tortur, Diva łaskawie pozwolił na zakończenie zakupów, a tym samym moje pójście do domu. Już nawet odpuściłam sobie moje kochane bubble tea, przekładając je na inny termin, żeby tylko mieć już spokój. Byłam już padnięta, wykończona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Telefon oddałam Kibumowi, gdy tylko wyszedł z przymierzalni. Powiedziałam, że pewnie mu wypadł, bo znalazłam go na ziemi. Z prawdą się nie minęłam, no nie?
Otworzyłam drzwi od mieszkania, weszłam do środka, zamykając je za sobą i zdjęłam buty. Torby z zakupami zostawiłam w przedpokoju, tak samo jak i kurtkę, po czym znalazłam się w salonie i runęłam na kanapę jak długa. Znów nawiedziły mnie wspomnienia, niby radosne, a teraz tak bolesne dla mojego serca, wypalające w nim nieuleczalną dziurę. Powinnam w końcu zapomnieć, jednak nie potrafiłam.
Dziewczyna wróciła z kuchni, w rękach niosąc dużą misę pełną popcornu. Chłopak majstrował jeszcze coś przy telewizorze. Prawdopodobnie uruchamiał wybrany przez siebie film na DVD. W końcu oboje zasiedli na kanapie.
- Taemin, co oglądamy? – zapytała.
- _____, może zaczniesz w końcu mówić na mnie „oppa”, co? Jestem od ciebie starszy! – powiedział z wyrzutem, nie odpowiadając na jej pytanie.
- Tae! – naburmuszyła się, na co ten zaczął się śmiać.
- Ring – wykrztusił w przerwie między nabieraniem kolejnych haustów powietrza, ponieważ nie mógł opanować śmiechu. Ta mała zawsze rozbawiała go do łez prawie wszystkim, co robiła, ponieważ była zabawna. Chociaż może to on śmiał się jak ten idiota z byle powodu? Obie te rzeczy były bardzo możliwe. Dziewczyna słysząc nazwę filmu w jednej sekundzie odstawiła przekąski na stolik, a w drugiej wtuliła się w jego ramię na samą myśl o strachu, jaki ją czeka w ciągu najbliższych chwil.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i podłączyłam słuchawki. Włączyłam piosenkę Super Junior – Sorry, Sorry, którą ja, wraz z Taeminem, uwielbialiśmy razem słuchać. Wspominając to wszystko, raniłam samą siebie, jednak gdzieś w umyśle jakiś głosik mówił mi, że sobie na to zasłużyłam, bez jakiegoś konkretnego powodu. On już dawno o mnie zapomniał, nie mówił nic na mój temat, jakbym nie istniała, nigdy nie miała miejsca w jego życiu. Udawałam, że mi to nie przeszkadza, jednak chciałabym, by wspomniał o mnie, chociaż raz, nawet, jeśli znów miałby wytykać mi błędy, których nie popełniłam. Ta pustka w moim sercu, jaką po sobie pozostawił, była nie do zniesienia. Ufałam mu bezgranicznie. Teraz już nigdy nie zaufam nikomu, żadnej nowej osobie. Ludzie od zawsze mnie ranili, więc po części jestem przyzwyczajona, ale… to z nim czułam się najbardziej związana. Nie mogąc już dłużej usiedzieć w miejscu, skierowałam się do swojego pokoju. Czułam się senna, więc czemu się nie zdrzemnąć póki jest okazja?

***

- To już koniec, prawda? – zapytał, patrząc na mnie takim wzrokiem, jakbym tylko i wyłącznie ja była winna rozpadowi tej przyjaźni, a przecież tak nie było!
- Szczerze to sama nie wiem…
- Unikasz mnie, nie rozmawiasz ze mną, a jak już, to nie mówisz mi wszystkiego. Nie ufasz mi już?
- Ufałam ci… do dzisiaj.
- No właśnie. Do dzisiaj.
- Wiesz, jakie to miłe dowiedzieć się, że rozmawiasz o moich wadach z osobą, której nawet nie lubię? To, że ty jej ufasz, wcale nie znaczy, że ja mam podobne odczucia!
- Jutro odeślę ci wszystkie rzeczy, jakie od ciebie dostałem.
- Ja niedługo też ci wszystko odeślę – gdy usłyszał te słowa, odwrócił się do mnie plecami, schował ręce do kieszeni spodni i odszedł w swoją stronę, z głową lekko pochyloną w dół.

***

Obudziłam się ze łzami w oczach. Tamta rozmowa mnie prześladowała. To była pierwsza i ostatnia kłótnia w ciągu naszej wieloletniej znajomości. Może i bzdura, ale przekreśliła to wszystko, na co pracowaliśmy przez lata, już ostatecznie. Nigdy nie spodziewałam się, że tak to się skończy. Tak wyglądała nasza „pożegnalna” rozmowa. Nie próbowałam mu się nawet tłumaczyć. Nie widziałam w tym sensu. I tak by mnie nie słuchał.
Opadłam z powrotem na poduszki. Dłońmi poklepałam się po policzkach. Przyrzekłam sobie, że nie będę już więcej płakać i miałam zamiar się tego trzymać, nawet, jeśli on uważał, że mi nie zależało. Zależało i to cholernie.
Podeszłam do biurka i wyrwałam kartkę z zeszytu. W dłoń chwyciłam długopis. Zaczęłam pisać list, w którym postanowiłam po raz ostatni wyjawić większość tego, co czuję. Moje życie bez Taemina nie miało już sensu. Byliśmy razem od dzieciństwa, a teraz go zabrakło. Czułam się beznadziejnie. Bez niego u boku byłam nikim. Miałam jeszcze Kibuma, ale… on to nie to samo, co Tae.
Zbliżała się godzina dwudziesta druga, jednak mimo to, postanowiłam zrobić to dzisiejszego dnia. Ubrałam kurtkę i buty, i wyszłam na zewnątrz. Skierowałam się pod dom mojego… byłego przyjaciela. Dziurawe serce, na samą myśl o nim, biło mi szybciej, mimo że wszystko było już skończone. Gdyby teraz mnie o coś poprosił, gdyby potrzebował mojej pomocy…prawdopodobnie zrobiłabym dla niego wszystko, a potem, jeśliby sobie tego zażyczył, usunęłabym się w kąt. Wciąż mi na nim zależało, dlatego po części też cieszyłam się z rozpadu tej przyjaźni. Zbyt wiele przeze mnie wycierpiał. Wraz z tamtym dniem to wszystko się skończyło.
Znalazłam się pod jego domem. Światła były jeszcze pozapalane, więc prawdopodobnie żaden z jego domowników jeszcze nie spał, nawet rodzice. Chwilę tam stałam, jednak w końcu zebrałam się w sobie i ruszyłam do drzwi. Przez szparę pod nimi wsunęłam list, po czym wcisnęłam dzwonek dwa razy i szybko ulotniłam się z miejsca „zbrodni”. Tym razem swoje kroki skierowałam w stronę najbliższego mostu. Czas zakończyć ostatni rozdział.

Taemin~
- Taemin, otwórz drzwi, ktoś przyszedł! – zawołała moja mama, na co odpowiedziałem tylko krótkie „tak” i pognałem w wyznaczone miejsce. Otworzyłam, lecz spotkałem się z niemałym zdziwieniem, bowiem ani przede mną, ani w ogóle, w pobliżu, nie było nikogo. Rozejrzałem się jeszcze uważnie, jednak niczego nie zauważyłem. Dopiero, gdy zamknąłem drzwi, w oczy rzuciła mi się koperta z moim imieniem, leżąca na ziemi. Podniosłem ją i zacząłem obracać między palcami, uważnie się jej przyglądając ze wszystkich stron. Została odwrócona pod wszystkimi kątami i w każdym kierunku świata. Ostatecznie zebrałem się w sobie i wyjąłem jej zawartość. Był to list. Na początku się ucieszyłem, że nie był to żaden rachunek, czy coś, jednak po chwili radość ze mnie uleciała, ponieważ doszło do mnie, że dostałem go w dość dziwny sposób.

Seoul, 27 października 2015
Kochany Tae,
dziękuję Ci za to, że byłeś moim przyjacielem przez te wszystkie lata i opiekowałeś się mną z własnej, nieprzymuszonej woli. Bardzo żałuję tego, że to wszystko się rozpadło, poszło w niepamięć, jednakże tak będzie lepiej. Od jakiegoś czasu nie układało się między nami zbyt dobrze. Już nie będziesz przeze mnie cierpiał. Wiedz jednak, że wraz z Twoim odejściem, w moim sercu pojawiła się dziura, której nikt poza tobą nie jest w stanie załatać.
Nigdy się o nic nie obwiniaj i żyj tak, jakby nigdy mnie nie było. Wiem, że już po części tak jest. Nie rozpamiętuj tego w przyszłości. Już nigdy się nie spotkamy
Na koniec chcę ci jeszcze powiedzieć dwa, wiele znaczące słowa: kocham Cię. Śmieszne jest to, że dopiero, gdy coś tracimy, uświadamiamy sobie, jak wiele dla nas znaczyło. Byłeś moim skarbem, najcenniejszym na świecie. Wiem, że większa część odpowiedzialności za to wszystko spada na mnie, ale ty też nie jesteś idealny, choć starałam się nie zwracać uwagi na twoje wady, do których z czasem się przyzwyczaiłam. W końcu przestałam je zauważać.
Żyj szczęśliwie.
Do końca twoja,
_____.


Nie mogłem uwierzyć w to, co przeczytałem. W moich oczach pojawiły się łzy, mimo że faceci nie powinni płakać. Nie potrafiłem zapanować nad swoimi emocjami. Jak stałem, tak wybiegłem z domu, bez słowa, by ją odnaleźć.
Biegłem ile sił w nogach, co chwilę się o coś potykając. Myślałem, że wypluję płuca. Byłem zmęczony, jednak nie poddawałem się. Rozglądałem się na wszystkie strony, nawołując jej imię niemalże non stop. W końcu ją znalazłem. Na jej widok kąciki moich ust uniosły się ku górze, jednak po chwili znów opadły ku dole. Jak szybko uśmiech pojawił się na mojej twarzy, tak szybko zniknął.
Wiatr rozwiewał jej włosy. Stała za barierką, ledwo się jej tylko trzymając. Pochylona była lekko do przodu.
- _____, stój! – krzyknąłem w momencie, gdy ta się puściła. Zerwałem się z miejsca, w którym stałem. Moje serce miało jeszcze nadzieję, że ją uratuję, w końcu stałem może metr, czy dwa od niej, ale rozum podpowiadał, że już za późno. Dopadłem do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą stała i spojrzałem w dół.
- Kocham cię _____! – wykrzyczałem w dół i zacząłem szlochać widząc jej ciało w kałuży krwi, na zimnym betonie. Nie było szans na to, że przeżyła. Upadłem na kolana i schowałem twarz w dłoniach, o mało nie wyrywając sobie włosów z głowy. Nie mogłem pogodzić się z tym, co się tutaj stało. Zerwałem to wszystko, nie mając już nadziei na dalszą przyszłość dla nas. Nie wiedziałem, że ona czuje do mnie to samo, co ja do niej. Gdybym tylko szybciej jej to wyznał… nie doszłoby do tego. Nie patrzyłbym na jej śmierć. Żylibyśmy teraz szczęśliwie…

_____ ~
Oprócz listu do Taemina, napisałam jeszcze krótkiego sms’a do Kibuma, o następującej treści: „Dziękuję. Przepraszam. Żegnaj.” Te trzy słowa w zupełności wystarczyły. Wiedziałam, że z czasem zrozumie, choć na początku może być mu ciężko. Z czasem przyzwyczai się do tego, że mnie nie ma.
Schowałam telefon do kieszeni i wyszłam za barierkę, kurczowo się jej trzymając. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pochyliłam się lekko do przodu i przymknęłam oczy. W momencie, gdy się puściłam, usłyszałam JEGO głos. Po chwili poczułam skutki bolesnego spotkania z ziemią. Ostatnim, co usłyszałam, były słowa wykrzyczane przez niego. „Też cię kocham” – chciałam to powiedzieć, jednak ból całkowicie mnie pochłonął, a po nim nastąpiła jedynie ciemność.

Komentarze

  1. Nie mam pojęcia, co napisać. Serio. Mam totalną pustkę w głowie. Nie wiem, ile jeszcze razy będę musiała to przeczytać, by wymyślić coś bardziej konstruktywnego, nie wiem też, czy wogóle to napiszę, jeśli mi przyjdzie do głowy, ale nie ważne.
    Jak dla mnie, z tym scenariuszem jest trochę tak jak ze smutnym filmem. Oglądasz z zapartym tchem, a kiedy na końcu ktoś ginie, jesteś w stanie się tylko gapić, ewentualnie płakać.
    Nie, nie płakałam. To jeden z takich scenariuszy, które są zbyt straszne, by płakać. I to mi się tutaj podoba. Wszystko jest napisane tak naturalnie, zero przesadzonego dramatyzmu.
    Szkoda, że Taemin nie zdążył. Chociaż gdyby zdążył, ten one shot straciłby na niezwykłości ;) Ale tak to jest. Ludzie pragną happy endów, a potem narzekają, że wyszło oklepane itd. Dlatego to cudeńko jest jedyne w swoim rodzaju.
    A właśnie, ten nowy szablon bardziej mi się podoba, niż wcześniejszy, w każdym razie do teko scenariusza bardzo pasuje xd Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci za miły komentarz <3
      Jak wspominałam w długim wstępie - wiele rzeczy w tej historii było prawdziwych, przydarzyły się. W życiu nie było tylko miłości, odstęp czasu był krótszy. Na ten shot od początku było zaplanowane złe zakończenie, bo w życiu też takie było, tyle że nikt nie umarł. Przyjaźń się rozpadła.
      Ilekroć czytam twój komentarz, nie wiem dokładnie, co mam napisać.
      A co do szablonu - wolę takie "mroczniejsze" klimaty, więc też bardziej mi się podoba. Tamten był tylko startowy i nie miałam czasu go zmienić.
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Naprawdę dobre opowiadanie! Takie wzruszające i pokazujące, że nie każde opowiadanie nie musi być szczęśliwe i z happy endem x')
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do komentowania mojego nowego częściowego opowiadania x')
    http://200-percent-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku zapomniałam na jakim scenariuszu skończyłam czytać, ale to nieważne xDD
    Poza tym....czemu ją zabiłaś?!?
    Ja już myślałam że happy end bydzie!!!!
    Nieeeeeee....

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne ^^
    Ten scenariuszek udał ci się równie świetnie jak ten z Dae. Masz fajny niewymuszony styl pisania i ciekawe pomysły. Oby tak dalej.
    Pozdrawiam my-dream-is-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

V (BTS) - My Only Love? Speed. #1

017. Daesung (Big Bang) - Life in a Strange City