016. Baekhyun (EXO) - Valentine's Day
Hej!
Jak widać autorka marnotrawna powraca T.T
Tęskniliście za mną prawda? No ja wiem, że nie xD
A tak na poważnie, to bardzo Was przepraszam za to, że tak długo nic nie dodawałam, ale nie miałam na to czasu xx Szkoła, wystawienie ocen itd. Ostatnio też nie najlepiej z moją weną, ale daję radę. Nie wiem, jakim cudem to napisałam. Trochę czasu mi to zajęło i jak widzicie - miało pojawić się w Walentynki, co niestety nie wypaliło. Potem planowałam to dodać w Dzień Singla, czyli tylko dobę później. Znowu się nie udało. No i potem to już mi się odechciało i zbierałam się do tego długo xx
Scenariusz ponownie jest dla Taeyeon z bloga Magic Hell and Me. Jakoś tak wyszło, że lecę według kolejki jak na razie xD W każdym razie - tylko Baek pasował mi do tego scenariusza. I tak mam wrażenie, że mi to nie wyszło D: I że co chwilę są jakieś powtórzenia wyrazowe xx Niestety, nie mam czasu tego poprawić ;;
Poza tym, powiem Wam jeszcze tylko, że jestem w trakcie pisania jeszcze dwóch innych dzieł na tego bloga. Jestem ciekawa, czy zgadniecie, co to! Podpowiedź jest prosta: jedna z tych rzeczy to coś, czego jeszcze tutaj nie było gatunkowo i ogółem, czego nikt by się po mnie raczej nie spodziewał (no może jedna osoba i jest to druga autorka), a druga rzecz to coś, czego oczekiwaliście już od dawna i było to niepewne.
Do napisania tego natchnął mnie pewien blog, a dokładniej tematy ten i ten.
Do napisania tego natchnął mnie pewien blog, a dokładniej tematy ten i ten.
To by było na tyle! Życzę miłego czytania dzióbki moje <3
Baekhyun (EXO) – Valentine’s Day
Lutowy,
szary, ponury poranek. Szłam do szkoły ze słuchawkami na uszach i rękami w
kieszeniach mojej szarej kurtki z białym futrem dookoła kaptura. Schowałam
twarz jak tylko mogłam w czerwony szalik, jakim otulona była moja szyja.
Zaczerwienione policzki pieszczone były przez mroźny wiatr oraz noszone przez
niego płatki śniegu i deszcz. Tak, to zdecydowanie miał być piękny dzień. No
właśnie. Miał. Pogoda już mówiła sama za siebie. Dodatkowo w przekonaniu, że
dzisiaj mogę zaliczyć na straty był fakt, iż był to czternasty lutego.
Walentynki. WalęWTynki. Mogłabym się nawet cieszyć, ale nie, bo musiał istnieć
ktoś, przez kogo miałam jeszcze bardziej dosyć tego dnia, niż zazwyczaj. Byun
Baekhyun. Od jakiegoś roku utrudniał mi życie swoim towarzystwem. Przyczepiał
się do mnie prawie na każdej przerwie, doprowadzając przy tym do białej
gorączki. Po prostu męczył mnie swoją obecnością. Nie raz walnął jakimś głupim
tekstem skierowanym do mnie, tak samo jak i robił z siebie idiotę przede mną,
ośmieszając mnie tym samym wśród innych uczniów. Mógł się bardziej wstrzymywać.
Aż się bałam, co wymyśli na ten jeden, szczególny dzień. Jego wyobraźnia
momentami naprawdę była straszna.
Uchyliłam
drzwi szkoły. Od razu buchnęło we mnie przyjemne ciepło. Weszłam do środka i
rozejrzałam się na wszystkie strony, na szczęście nie lokalizując nigdzie
Bekona, jak to zwykłam go złośliwie nazywać z paroma jego kumplami. Oni byli
spoko, ale on nie. Zdecydowanie nie.
Skierowałam
się do szatni akurat w momencie, gdy w moich słuchawkach rozbrzmiała piosenka
„Boy in Luv”. Już na jej pierwsze dźwięki uśmiechnęłam się wesoło. Chociaż coś
poprawiło mi odrobinę humor tego feralnego dnia. No bo co jak co, ale głos V
jest najlepszy! Ogółem, BTS są najlepsi! Ale nie o tym teraz. Czas wrócić do
normalności.
Ze spokojem
zdjęłam z siebie kurtkę i powiesiłam ją na wieszaczek w mojej szafce, zmieniłam
obuwie. Nie przejmując się innymi, dalej słuchałam muzyki, gdy nagle jedna z
moich słuchawek została wyrwana z mojego ucha. Automatycznie odwróciłam się do
osoby, która to zrobiła i zazgrzytałam zębami.
- Byun Baekhyun – warknęłam, zaciskając przy tym pięści.
- Hej Taeyeon! – przywitał się ze mną, jakby nie zauważył
mojego morderczego wzroku. – O! Słuchasz BTS! Kocham ten zespół! Widzisz ile
mamy ze sobą wspólnego? To przeznaczenie! My musimy być razem! – powiedział
bardzo entuzjastycznie. W tym momencie zaczęłam wyobrażać sobie, jak ten ginie
porażony przez piorun. O tak, to byłby przyjemny widok.
- Chyba cię pogięło, Byun – mruknęłam, chcąc wyrwać mu moją
własność, jednak ten był ode mnie znacznie wyższy i uniósł rękę w górę, przez
co i druga słuchawka wyleciała mi z ucha. – Nie dorastasz Taehyungowi nawet do
pięt – dodałam jeszcze, gdy przestałam zabiegać o mój sprzęt i po prostu
odłączyłam go od telefonu. No trudno. Kupię sobie nowe, a dzisiaj jakoś
przetrwam bez jedynej rzeczy, dzięki której jeszcze nie ze świrowałam w tej
szkole. O, mówiłam już, że TaeTae jest moim ideałem faceta? Nie? No to teraz
mówię.
- Ej! Przecież jestem do niego podobny! – zrobił minę
zbitego pieska, na co prychnęłam.
- Chyba tylko w twoich snach. Podobny to ty jesteś do żuka –
odparowałam i wzięłam swój plecak leżący na ziemi, zamknęłam swoją szafkę z
trzaskiem, po czym ruszyłam do klasy, w której za niecałe trzy minuty miała
zacząć się pierwsza lekcja. Wybawienie. Nie musiałam znosić Baeka przez
następne czterdzieści pięć minut, bo ten był ode mnie o rok starszy, dzięki
czemu nie musiałam być z nim w jednej klasie. Boże, dziękuję ci za to, że urodziłam
się rok później. Nie wiem, jakbym zniosła jego towarzystwo prawie dwadzieścia
cztery godziny na siedem dni w tygodniu. Już wystarczy, że stalkuje mnie na
każdej przerwie. Nie chciałabym, aby robił to w klasie. Przyjaciółki i tak już
się ze mnie chichrają, bo ciągle za mną gania i świata poza moją osobą nie
widzi. Mam go dosyć. Życie bez niego byłoby przyjemniejsze i to o wiele. No bo
co ja biedna mogę zrobić? Rozumiem, że coś do mnie czuje i w ogóle, ale mógłby
to robić po cichu i uszanować to, że ja go takimi uczuciami, jak on mnie, nie
darzę. Nie dość, że szkoła sama w sobie z nauczycielami na pokładzie mnie
dobijała, to jeszcze on. Nie przesypiam nocy, na przerwie odespać też nie mogę.
Czy zaznam kiedyś spokoju? Choć na jeden dzień? O nic więcej nie proszę!
Weszłam do
pomieszczenia i usiadłam w pierwszej lepszej wolnej ławce, rozstawiając na niej
swoje rzeczy. Gdy to zrobiłam, akurat zadzwonił dzwonek, a minutę potem nasz
wychowawca wparował do środka i przywitał się z nami. Jak zwykle myślał, że nie
zdąży. Był to trochę roztrzepany historyk, ale całkiem miły, o ile ktoś mu nie
podpadł. Nie zgadniecie co. Podpadłam mu już pierwszego dnia. Przez Baekhyuna.
Dopadł mnie już w rozpoczęcie roku szkolnego, a że byłam bardzo wnerwiona,
nakrzyczałam na niego, co drugie słowo wciskając przekleństwo i akurat ten oto
pan to wszystko słyszał. Wtedy dostałam tylko upomnienie, ale on sobie mnie
zapamiętał. Zakład, że przypomni sobie i tym razem? Weźmie mnie do odpowiedzi
za 3…2…1…
- Panno Park Taeyeon, proszę do tablicy – powiedział
spokojnym tonem, popijając przy tym kawę. Zabijcie mnie – przeleciało mi
przez myśl. Wywróciłam oczami i wstałam ze swojego miejsca, kierując się na
przód klasy.
***
Siedziałam
sobie spokojnie na stołówce. Długa przerwa. Jadłam w spokoju swój obiad. Akurat
dzisiaj mieli spaghetti. Tyle kalorii… Przytyję. Trzeba będzie to zgubić. Tak,
dokładnie. Pójdę dzisiaj pobiegać.
Kończyłam
już posiłek, gdy nagle dosiadł się do mnie Byun. Przygryzłam dolną wargę, w
myślach siarczyście przeklinając. I gdzie, do cholery, w takich chwilach
podziewają się moje przyjaciółki?! A tak, chodzą do biblioteki. Dziwnym trafem
zawsze mają tam coś do załatwienia i to jeszcze wtedy, gdy gdzieś przy mnie
kręci się Bekon, który swoją drogą działa na mnie jak płachta na byka. O dziwo,
tym razem tylko usiadł przy stoliku i nic nie mówiąc (Boże, święto narodowe!)
zaczął jeść swoją porcję. Niestety, mój spokój nie trwał długo. Nigdy nie
cieszyć się za wcześnie – muszę to sobie zapamiętać, bo potem wszystko może być
tylko przeciw mnie.
- Taeyeon, jak według ciebie wygląda dzień doskonały? –
zapytał, gdy przełknął to, co miał w buzi. Prychnęłam.
- Dzień doskonały to dzień bez ciebie. Coś jeszcze? –
odparłam niezbyt miłym tonem. Ta, jak mam być wredna to na maksa. Bo ile można
się użerać z jedną osobą? Od roku daję mu do zrozumienia, że nie jestem nim
zainteresowana! Przepraszam, trochę ponad roku. Mniejsza z tym.
- Tak. Co najbardziej cenisz w przyjaźni? – W tym momencie
przygryzłam dolną wargę. Skądś kojarzyłam jego pytania. Tylko skąd? Powinnam
nad tym pomyśleć. Jeśli tego nie zrobię, to będę się potem męczyć cały dzień.
Muszę brnąć w to dalej, żeby łatwiej było mi się tego dowiedzieć.
- Zaufanie. – Prosta odpowiedź to najlepsza odpowiedź. Nie
wiedziałam nawet, po co mu ta wiedza, ale nie jest to zbyt wielka tajemnica.
Poza tym, był to jeden z nielicznych momentów, kiedy dało się z nim normalnie
porozmawiać. I przyznam, że…nie był wcale taki najgorszy, gdy mówił jak każdy
inny, zwyczajny nastolatek, a nie jak jakiś popaprany prześladowca. Aż
współczułam wszystkim tym gwiazdkom i gwiazdeczkom k-popu ich psychofanów. Nikt
nie zasługuje na takie traktowanie. Chociaż… Baekhyun w porównaniu do nich to i
tak był anioł. Tak mi się przynajmniej zdawało. Z tego, co mi wiadomo, miał tylko
moje zdjęcie w szafce i jakieś zapiski w jakimś tam zeszycie. Jeszcze mnie nie
śledził.
- Co znaczy dla ciebie przyjaźń? – Kolejne pytanie.
Westchnęłam, czując, że już niedługo wpadnę na to, na co powinnam wpaść już na
samym początku.
- Bez przyjaźni nie ma życia. Jest dla mnie ważniejsza niż
cokolwiek innego. Dla moich przyjaciółek mogę zostawić wszystko w każdej
chwili, byleby tylko być z nimi. Mogłabym wskoczyć za nimi w ogień. – I czemu
ja mu mówię takie rzeczy? Nie powinnam. Będzie o mnie wiedział za dużo, a potem
nie będę mogła się odgarnąć od jego towarzystwa. Zamęczy moją osobę. Umrę
męczeńską śmiercią.
- Wiesz co Tae? Lubię cię. Masz piękny uśmiech, a w twoich
oczach można zatonąć. Kochasz bliskie ci osoby, dla nich zrobiłabyś wszystko.
Jesteś wspaniałą uczennicą, a urody niejedna kobieta mogłaby ci pozazdrościć.
Jesteś idealna – powiedział, a mnie w tym samym momencie olśniło. Odsunęłam
swoje krzesło od stołu z chęcią wstania. Musiałam odnieść tacę i skierować się
do następnej klasy na lekcje. Pani od matematyki chyba zabiłaby mnie za
spóźnienie. Z resztą, jak każdego. To było jedyne, czego ona nie tolerowała.
No, może poza tym, jak ktoś się z nią umawiał na poprawę sprawdzianu, a potem
nie przychodził, bo coś tam. Mimo wszystko i tak była przez naszą klasę
lubiana. No i robiła dla nas więcej niż sam wychowawca, który tak naprawdę
olewał nasze problemy.
- Baekhyun, naczytałeś się sposobu na miłość, co? 36 pytań?
Nie dość, że robisz to źle, to jeszcze nie wiesz, że to na mnie nie zadziała.
Gdybyś naprawdę to lubił, to miałbyś tę wiedzę i nawet do mnie z czymś takim
nie podchodził. Nie wiem, co jest gorsze. To czy twoje codzienne zaloty? Odczep
się w końcu ode mnie. Nie mam zamiaru więcej cię słuchać – powiedziałam
dobitnie i wstałam, swój plecak zarzuciłam na ramię, a tacę zaraz potem
odniosłam do okienka. Matko, jak ten chłopak mnie irytuje. Już dawno nie
spotkałam tak wnerwiającej osoby. No dobra, może i o mnie zabiega, jak tylko
może, ale ja na jego miejscu już dawno dałabym sobie spokój, wiedząc, że osoba,
do której coś czuję, nic nie czuje do mnie. Wiele razy dawałam mu to do
zrozumienia, a on dalej swoje. Dobra, może i zachowałam się wrednie w tym
momencie, ale tego nie żałowałam. Czego niby? Z każdą taką docinką wzrastała
moja nadzieja na to, że on w końcu się ode mnie odczepi. Serio? Nie mam, co
robić w życiu, tylko szukać sposobu jak się go pozbyć? Już chyba naprawdę nisko
upadłam. No ale dobrze. Czas wracać do żywych. W końcu matematyka sama mi do
głowy nie wejdzie.
***
Ostatnia
przerwa w szkole tego dnia. Jeszcze tylko fizyka i do domu. Czy tylko ja tak
bardzo nienawidzę tego przedmiotu? Nic z niego nie rozumiem! Aish… Dobrze, że
dzisiaj nie ma żadnego sprawdzianu, tylko jest powtórzenie wiadomości przed
takowym. Mam jeszcze tydzień na naukę, w tym weekend. Będzie dobrze.
Kierowałam
się do szatni, aby tam nawiedzić moją szafkę i wyjąć z niej ksiązki potrzebne
na następną lekcję, ponieważ zapomniałam zrobić to rano przez pewnego osobnika.
Na pewno nie zgadniecie, przez kogo. Ta. Przez Byuna. Jak ja go nienawidzę!
Wyjęłam
książki ze znienawidzonego przedmiotu i skierowałam się pod klasę. Muszę
przejść jedynie trzy piętra. Moja kondycja mówi stanowczo „nie”. Westchnęłam,
patrząc na schody. Książek nie chciało mi się już nawet chować do torby, wiedząc,
że gdy tylko dotrę na górę, zadzwoni dzwonek i będę musiała je z powrotem
wyciągać. Nie było w tym sensu toteż zostawiłam je na wierzchu. W swoich
rękach. Najłatwiej. Coś mnie jednak niepokoiło. Na tej przerwie ani razu nie
widziałam Bekona. Pokręciłam głową na boki. Może już mu się odwidziało? Nie, to
niemożliwe. Czy on coś kombinuje? Mam się bać?
Gdy
znajdowałam się na schodach, pomiędzy piętrem drugim i trzecim, zostałam nagle
chwycona za nadgarstek i siłą przyparta przez niego do ściany. A może raczej o
nią rzucona? Wszystko jedno. W każdym razie był to kolejny z chorych pomysłów
Baeka, który swoją drogą teraz opierał się jedną ręką na wysokości mojej głowy
i patrzył intensywnie w moje oczy. Czyżby kabe-don? Prychnęłam. Nie tylko on
błądzi po internecie. Przykucnęłam lekko i nie czekając na jego reakcję,
wyprostowałam się z impetem, tym samym uderzając z główki w jego szczękę. Mało
mnie teraz obchodziło to, że ten cios mógł być dla niego nawet śmiertelny.
Obrona własna? Zdecydowanie tak. W ten oto sposób traktuję zbyt namolnych
„kolegów”.
Chłopak
padł na ziemię z jękiem. Spojrzałam na niego wręcz gardzącym wzrokiem. Nawet
przytomności nie stracił. Niech zna me serce. Mogłam zrobić to mocniej.
- Serio Baekhyun? Najpierw pytania, a teraz ściano-jebs?
Gratuluję pomysłowości. Jeśli zrobisz to jeszcze raz, to ja nie zawaham się
walnąć mocniej. Twoje życie jakoś nie jest mi miłe. A teraz żegnam. Śpieszę się
na lekcje – powiedziałam znudzonym tonem i ruszyłam biegiem w wyznaczonym
kierunku, ponieważ w tym samym momencie rozbrzmiał dzwonek. Miałam tylko
nadzieję, że się nie spóźnię. To byłaby porażka!... O dziwo, nauczyciela
jeszcze nie było.
***
Nałożyłam
kaptur na głowę, wychodząc ze szkoły. Co dziwne, tym razem Baekhyun nie
podszedł do mnie jak zwykle i nie zapytał, czy może mnie odprowadzić. Zawsze mu
tego odmawiałam, ale tym razem czułam się dziwnie. Nawet się nie pojawił.
Wzruszyłam obojętnie ramionami. Czyżbym w końcu miała święty spokój? W końcu na
poprzedniej przerwie nie potraktowałam go zbyt dobrze… Tak, pewnie nareszcie
się ode mnie odczepił.
Z tą oto myślą i uśmiechem na ustach, który wywołała,
ruszyłam do domu, szczęśliwa, że ten dzień wreszcie dobiega końca.
***
Następnego
dnia Baekhyun ani razu do mnie nie podszedł, nie zagadał. Nawet nie powiedział
zwykłego „cześć”! Dziwnie się z tym czułam, ale dzielnie to wytrzymywałam.
Wytrzymywałam, dopóki nie posłał mi spojrzenia pełnego złości, smutku i zawodu.
Nie wiedziałam, dlaczego, ale moje serce zabiło wtedy chyba z dziesięć razy
szybciej, przy okazji wypełniając się bólem. Aż tak bardzo brakowało mi jego
towarzystwa? Przecież to niemożliwe! Próbowałam pozbyć się go już od roku i
teraz, gdy mi się to udało, to nie czułam się z tym dobrze. Mimo wszystko, nie
zamieniłam z nim nawet jednego słowa. Moja duma mi na to nie pozwalała. Nikomu
też nie powiedziałam o tym, co odczuwam. Sama dokładnie nie wiedziałam, co to
takiego, więc po co dzielić się tym z innymi? Nie było ku temu żadnych powodów.
***
Minęło parę
dni. Sytuacja między mną, a Baekiem wcale się nie poprawiła. Można nawet
powiedzieć, że uległa pogorszeniu. Jakiś tydzień po tym, co się między nami
wydarzyło, chłopak chodził już za rękę z inną dziewczyną. Potem widziałam, jak
się pocałowali. Obrzydliwe. Tylko dlaczego wtedy stanęły mi łzy w oczach, skoro
on mnie w ogóle nie obchodził? Słyszałam też, co mówił o mnie innym. Według
niego byłam zimną osobą, bez uczuć i zrozumienia dla innych, która dba tylko o
siebie i swoje dobro oraz wygody. Więc tamte słowa, wypowiedziane wtedy przez
niego na stołówce były kłamstwem? Zabolało. Naprawdę zabolało.
Siedziałam
właśnie na stołówce. W końcu powiedziałam moim przyjaciółkom, co się między
mną, a nim wydarzyło. Tym razem siedziały ze mną i starały się mnie pocieszyć.
Ostatnio byłam nie w humorze i potrafiłam na kogoś naskoczyć z byle powodu lub
rozpłakać się przez cokolwiek. Kątem oka spojrzałam na stolik, przy którym
siedział Baekhyun wraz ze swoimi przyjaciółmi i dziewczyną.
- Tae, może podejdziesz do niego i porozmawiasz z nim? –
zaproponowała HyeRi. Już nie raz rozważałam tę opcję, jednak czy to w ogóle coś
zmieni? Nie powiedziałabym…
- Ri ma rację. Powinnaś go chociaż przeprosić – dorzuciła
swoje trzy grosze HyeJu. Tak naprawdę, to truły mi o tym już od jakichś czterech
dni, jednak ja zawsze je zbywałam. Wiedziałam, że jeśli dalej będę to robić, to
one nie dadzą mi spokoju. Były jak Bekon. Równie upierdliwe jak on. Wywróciłam
oczami.
- Dobrze, porozmawiam z nim – powiedziałam po paru minutach
ciszy, niechętnie.
- Zrób to teraz, bo potem nam uciekniesz, a chcemy mieć
pewność, że z nim gadałaś – rzuciła Ju nieco wyprowadzona z równowagi. Dobrze
wiedziałam, że swoim zachowaniem je denerwuję. Tak samo, jak one mnie. I po co
mi to wszystko było? Mogłam dalej znosić Baeka i to jak się zachowywał.
Przynajmniej one teraz dałyby mi spokój, bo nie miałyby żadnego powodu, aby
uprzykrzać mi życie. Czasami były gorsze od mojego byłego prześladowcy.
Wstałam od
stolika, biorąc tacę z nienaruszonym posiłkiem, który odstawiłam do okienka.
Poprawiłam jeszcze swój strój, otrzepując z niego niewidzialny kurz i ruszyłam
do dwunastki chłopaków. I jednej dziewczyny, ale ona się nie liczy. Czy ja
przypadkiem nie byłam o nią zazdrosna? Może tak. Mniejsza.
- Hej Baekhyun, chłopacy… - spojrzałam niepewnie po
zgromadzeniu. – Możemy pogadać? – zapytałam brązowowłosego. Skinął mi
niechętnie głową. Odeszliśmy na bok, w kąt, gdzie nikt nie mógł nas podsłuchać.
Tak na wszelki wypadek. Żadne z nas nie chciało, aby ktokolwiek wtrącał się w
nasze sprawy. Przyjaciele? Mieli tylko te informacje, które sami im
zdradziliśmy. Nic ponadto.
- Streszczaj się Taeyeon, nie mam całego dnia – rzekł
obojętnym tonem, chowając ręce do kieszeni spodni, nawet na mnie nie patrząc.
- Baek ja… - wzięłam głęboki wdech. Strasznie stresowałam
się tą rozmową. Nigdy jeszcze tak bardzo nie panował nade mną stres. Nawet przy
ważnych egzaminach. – Chciałam cię przeprosić – powiedziałam na jednym wydechu,
pewnym siebie tonem. Spojrzał mi prosto w oczy, a mnie sparaliżowało. Dopiero teraz
dostrzegłam, jaką piękną głębię skrywają jego tęczówki. Przez moje ciało
przeszedł dreszcz, a wzrok mimowolnie spoczął na jego ustach. W tym momencie
zrozumiałam jedno. Zakochałam się w nim. I to nie teraz, czy przez parę
minionych dni. Kochałam go już od dawna. To, jak zabiegał o moje względy tak
naprawdę nigdy nie było dla mnie męczące. Było to dla mnie uzupełnieniem dnia.
Dzięki temu w ogóle nie nudziłam się w szkole.
Uśmiechnął
się do mnie i pogłaskał mnie po głowie, tym samym uwalniając w moim brzuchu
stado motyli w okresie godowym. Nigdy nie pomyślałabym, że on może tak na mnie
działać. Zarumieniłam się, rozchylając przy tym nieświadomie, lekko swoje usta.
- Nic się nie stało Tae. Przynajmniej w końcu zrozumiałem,
że nie lubisz mojego towarzystwa i jak bardzo męczyło cię to, co zwykle robiłem
– odpowiedział, jednak w jego oczach widziałam cień smutku. Odwrócił się ode
mnie chcąc, już odejść jednak chwyciłam go obiema dłońmi za nadgarstek.
Ponownie wzięłam głęboki wdech.
- Zaczekaj – powiedziałam cicho. Spojrzał na mnie
nierozumiejącym wzrokiem, jednak zaraz znów stanął przede mną prosto.
Przymknęłam oczy, wsłuchując się w bicie własnego serca. Czy on też to słyszał?
Byłam pewna, że gdyby nie szum na stołówce, na pewno dałby radę to usłyszeć. –
Nigdymnieniemęczyłeś.Kochamcię – powiedziałam szybko. Zbyt szybko. Uchyliłam
powieki. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczyma, które swoją drogą
sprawiały, że miękły mi kolana.
- Mogłabyś powtórzyć? – zapytał, a ja skinęłam głową.
- Kocham cię. – Co prawda trochę skróciłam to, co na
początku powiedziałam, ale w tym momencie to się nie liczyło. Liczyło się tylko
to, co wydarzyło się potem.
Chłopak
przyciągnął mnie do siebie, zamykając w stalowym uścisku swoich ramion.
Wtuliłam się w niego, zaciskając ręce w piąstki na materiale jego koszulki,
jakby za chwilę miał zniknąć, a to wszystko stałoby się zwykłym snem. Nie
mogłam na to pozwolić. Chciałam zatrzymać go przy sobie już na zawsze. Odsunął
mnie lekko od siebie dopiero po paru minutach przytulania. Nie wiem, ile
dokładnie minęło, ale dla mnie było to zdecydowanie za krótko. Jednak nie
czekałam zbyt długo na następny krok. Nie zastanawiając się dłużej, wpił się w
moje usta, a ja z chęcią oddałam ten pocałunek. Dlaczego dopiero, gdy prawie go
straciłam, musiałam zrozumieć, ile dla mnie znaczył?
Gdzieś w
tle usłyszałam oklaski i wiwaty. Rozpoznałam wśród nich głosy naszych
przyjaciół. Inni, nieznani nam ludzie także się przyłączyli, przez co w całym
pomieszczeniu zrobiło się jeszcze głośniej niż zazwyczaj, a tutaj młodzież
potrafiła nawet świętować urodziny! Tak, tym razem zdecydowanie było głośniej,
ale mi to nie przeszkadzało. Liczyła się dla mnie tylko ta chwila. Chwila z
Baekhyunem. Był to najpiękniejszy moment mojego życia i na pewno zapamiętam go
do jego końca. Nie ma innej możliwości.
***
5 lat później
- Byun
Baekhyun! Do mnie! – wrzasnęłam na całe gardło, nie dowierzając, co ten baran
znowu zrobił.
- Kotek, wiesz, że cię kocham, prawda? – zapytał na start,
gdy tylko się przede mną pojawił. Wywróciłam oczami, kręcąc przy tym głową. Już
teraz zmiękczył moje serce, ale musiałam pozostać twarda.
- Powiedz mi, co miałeś dzisiaj zrobić, kiedy mnie nie
będzie? – zapytałam wściekłym tonem.
- Em…posprzątać?
- Dobrze.
- Coś się stało?
- Powiedz mi z łaski swojej, dlaczego moja biała koronkowa
bielizna jest teraz różowa i co to – tu wskazałam na kajdanki z różowym
futerkiem – robiło w pokoju BaekYeona? – dokończyłam, a on podrapał się po
głowie. Wiedział, że mu tego nie daruję, nie ważne, co by zrobił.
- Chyba wyprałem ją z moimi czerwonymi bokserkami… A to…
Musiało tam się przez przypadek zawieruszyć… - odparł niczym zbity piesek, a ja
westchnęłam.
- Ja rozumiem, żeby zapomnieć, że ubrania mogą się
przefarbować i w ogóle, ale takie rzeczy nie powinny znajdować się w pokoju
naszego dziecka Baek – powiedziałam zrezygnowana, opadając na fotel. Podszedł
do mnie i kucnął przede mną, opierając się rękami o moje kolana.
- To już się więcej nie powtórzy, dobrze? Wybaczysz mi? –
Spojrzałam w jego szczenięce oczy i wiedziałam, że znowu przegrałam.
- Dobrze… A teraz zabierz to ode mnie – wcisnęłam mu zabawkę
w ręce i zamknęłam oczy, opierając głowę o oparcie fotela. Poczułam jeszcze
cmoknięcie w policzek i usłyszałam jego radosny śmiech, a zaraz potem
trzaśnięcie drzwi naszej sypialni. Miałam przy sobie mój skarb. Razem byliśmy
szczęśliwi, mieliśmy kochanego synka, posiadaliśmy dobrą pracę. Czego chcieć
więcej? Chyba bym sobie nie wybaczyła, gdybym wtedy go straciła… Nie wyobrażam
sobie życia bez niego, nie widzę go z inną, ani siebie z jakimś obcym
mężczyzną. My po prostu jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie ma innej opcji.
- O czym
tak myślisz kochanie? – Bekon wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego i
uśmiechnęłam się złośliwie.
- O tym, jakim idiotą jest mój mąż – odparłam i wytknęłam mu
język. Westchnął zrezygnowany.
- I to niby ja jestem ten wredny… Chodź już, przygotowałem
kolację. – Wyciągnął rękę w moim kierunku, a ja ujęłam ją z wdzięcznością i
poszłam z nim do kuchni. Mówiłam już, jak bardzo go kocham?
Taeyeon, tym razem ci zasłodziłam na koniec, bo wszystko smutne być nie może ><
❤
OdpowiedzUsuńAwwww........... Jakie kochane <3 Normalnie sama słodycz ;3
OdpowiedzUsuńCzy tylko mnie zastanawia, co na ten pocałunek ta jego paniusia? xD Baekhyun jako "prześladowca"? W sumie tak trochę wygląda 😂 Prawie do samego końca nie było wiadomo czy będą razem, ale to dobrze. Z początku myślałam, że cały scenariusz będzie słodki, ale na szczęście nie, a końcówka jak najbardziej pasuje.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną twoją pracę i życzę weny c:
Przeczytałam to z siedem razy z rzędu ♥.♥ Ja się chyba zakochałam. Nie dość, że Tae jest tu wredna (takie moje ^^), to jeszcze jej ulubiona piosenka to "Boy In Luv" oraz V - ideałem. A w dodatku od jakiegoś miesiąca jaram się opowiadaniami, scenariuszami itp. których akcja dzieje się w szkole xD Nie no serio nie mam pojęcia czemu i w ogóle, ale ostatnio się tym serio jaram.
OdpowiedzUsuńPoza tym Baekkie jako stalker czy jakby to inaczej ująć to taki fajny boss ^^ Bardzo, bardzo, bardzo 1000x mi się podobało takie przedstawienie jego postaci. Poza tym główna bohaterka odzwierciedlała mnie naprawdę dobrze (tak dobrze, że naprawdę jestem w szoku), ale szczerze to ja bym nie podeszła do Baekhyuna (ani do kogokolwiek innego) tak przy wszystkich jego kolegach i to w dodatku z takim tematem do rozmowy.
Bardzo przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam ani nie przeczytałam (choć obiecałam to zrobić wczoraj po 16) ale dorwałam się do bloków w sklepie i w końcu miałam na czym rysować... I przez to zapomniałam... Przepraszam
Naprawdę podobało mi się tak bardzo, że nie umiem tego wyrazić w słowach. To było takie adwfzfhadhbiekkxdkjsrhkpfWgbkk... Dobra, Tae, ogar xD Dziękuję bardzo, bardzo (...)
Życzę dużo weny oraz czasu do pisania ^^